Cała Sycylia płacze

ks. Mirosław Janiak, pracuje w Piazza Armerina na Sycylii

|

GN 13/2007

publikacja 29.03.2007 11:33

Związek między świętem i teatrem istniał zawsze i wszędzie, a zwłaszcza na Sycylii. W czasie Wielkiego Tygodnia ujawnia się on tam z ogromną siłą. Sycylia zamienia się wtedy w jedną wielką procesję.

Cała Sycylia płacze W Wielki Piątek po zmierzchu wierni w tradycyjnych sycylijskich strojach wynoszą z kolegiaty figurę Chrystusa Ukrzyżowanego. Michele Arena

Każdy Sycylijczyk czuje się w tym okresie nie tylko widzem, ale przede wszystkim aktorem, najpierw cierpiącym, a potem świętującym. Męka, śmierć i zmartwychwstanie Chrystusa wyrażają się tam poprzez formy teatralne, dzięki którym wyłania się z całą gwałtownością ludzka i ziemska treść tych wydarzeń. Niezależnie od tego, czy jest to miasto czy też maleńka miejscowość, w procesjach i misteriach uczestniczą wszyscy mieszkańcy. Tak jakby tragedia Chrystusa była rodzinnym wydarzeniem.

Wiara, a nie folklor
Fundamentem tych rytuałów jest wielka pobożność. Dzięki niej wartości i uczucia religijne zamieniają się w proste gesty, łatwo zrozumiałe dla ludzi. Procesje Wielkiego Tygodnia nie są więc przejawem lokalnego folkloru, podyktowanym tradycją, albo, co gorsza, turystycznymi potrzebami. Wielu moich parafian, niezbyt gorliwych w uczestniczeniu w nabożeństwach w ciągu roku, w Wielkim Tygodniu ubiera się w habit z kapturem zakrywającym twarz. Wielu młodych pozostawia zwykłe zajęcia i rozrywki, poświęcając całe wieczory w miesiącach poprzedzających Wielki Tydzień na przygotowanie stroju, ćwiczenie pieśni, uczestniczenie w próbach. Członkowie bractw, które istnieją w każdej miejscowości, pokutnicy i aktorzy zarazem, próbują wciągnąć emocjonalnie tysiące ludzi obserwujących procesje. Tak jakby chcieli przypomnieć im o ich odpowiedzialności za cierpienia Chrystusa. Procesja jest więc przekazem najważniejszych uczuć, które wypływają z głębi duszy i skierowane są do nieznajomych. Członkowie bractw, zakrywając twarz, wyrażają emocje i wiarę, a nieraz skruchę. Pragną odpokutować grzechy przez ofiarę, choćby najmniejszą, jak niesienie pochodni, symbolu Męki, albo figury czy krzyża, o wiele zresztą lżejszego od Chrystusowego.

Viva Gesů
Piazza Armerina to miasto położone w środkowej Sycylii. W Wielki Piątek po zmierzchu w kolegiacie pod wezwaniem Chrystusa Ukrzyżowanego zbierają się wierni, żeby asystować przy calata a cruci (opuszczaniu krzyża). Nisza, w której jest on przechowywany, zostaje otwarta przez rektora Bractwa Chrystusa Ukrzyżowanego wśród okrzyków: viva Gesů (niech żyje Jezus). Po długim passamanu (przekazywaniu go sobie z rąk do rąk), przed kościołem krzyż zostaje powierzony członkom bractwa. Umieszczają go oni na szczycie kuli symbolizującej świat, oświetlonej dwunastoma lampami. Procesję, która przechodzi najważniejszymi ulicami miasta i trwa około 5 godzin, otwierają incappucciati, członkowie bractwa w kapturach zakrywających twarz. Za nimi podąża trumna z figurą zmarłego Chrystusa, niesiona przez wiernych ubranych na biało, w tradycyjnych sycylijskich strojach. Potem Chrystus Ukrzyżowany, niesiony zawsze przez członków bractwa. Po drodze wierni przywiązują do krzyża białe kawałki płótna jako wyraz czci. Na końcu figura Matki Bożej Bolesnej, niesiona przez młode dziewczyny ubrane na czarno.
Śpiewane są pieśni nawiązujące do tych dramatycznych wydarzeń, na przykład: „...gdzie jest ukochany Syn Maryi?” albo „O Matko Święta, jeśli chcesz Go odnaleźć, krew wskaże Ci drogę”.

Lamenti
W nocy z Wielkiego Czwartku na Wielki Piątek, a także podczas procesji Drogi Krzyżowej, można usłyszeć w Piazza Armerina żałobne, płaczliwe pieśni zwane lamenti. Już w 1600 roku na Sycylii wspomina się o nich. „Lamentatorzy”, śpiewając na pięć albo sześć głosów męskich, krążą po uliczkach i zaułkach sycylijskich miast. Solista wykonuje zwrotki pieśni, a chór włącza się, żeby wzmocnić finałową nutę. Lamenti są krzykiem bólu Matki po stracie Syna, są płaczem ludzkości, która nie zrozumiała słów Chrystusa. Może się to wydawać dziwne, a nawet anachroniczne, że w naszej współczesnej epoce, tak skąpej w odniesienia do wartości moralnych, tysiące ludzi jednocześnie odczuwa gwałtowną potrzebę Boga. Szukają momentu zadumy albo odczuwają potrzebę odzyskania utraconej lub zagubionej wiary. Taki jest Wielki Tydzień na Sycylii.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.