Dotknąć Krakowa

Jacek Dziedzina

|

21.09.2006 10:46 GN 39/2006

publikacja 21.09.2006 10:46

Tutaj nigdy nie można być po raz ostatni. Zbyt wiele głosów miasta czeka na swoją kolej, by opowiedzieć przypowieść o spotkaniu: wzruszenia z kamieniem, tańca z różańcem. Człowieka.

Dotknąć Krakowa

Rok temu 7 mln turystów przewinęło się przez królewskie miasto. W tym roku Kraków znalazł się już na 5 miejscu wśród najbardziej atrakcyjnych miast Europy – nawet Praga, Paryż czy Barcelona musiały pogodzić się z przegraną w konkurencji. Zapewne to moda na odkrywanie „nowej” Europy wśród cudzoziemców i nieustanna potrzeba Polaków, by pielgrzymować do stolicy narodowych wzruszeń. Jednak ani promocja, ani moda nie przydałyby się, gdyby nie uczciwość tutejszych kamieni i zdarzeń: nie potrafią rozczarować przybysza. Raczej zawstydzają go, że spodziewał się tak niewiele.

Kraków jest miastem dla tych, którzy potrafią czytać. Ukryte znaki i obecność przeszłości. Nie da się „po prostu” zjeść obiadu w knajpie na św. Jana. Nie można „po prostu” wejść do kościoła Świętej Trójcy i „zwyczajnie” zwiedzić Wawelu. – Człowieka aż za gardło chwyta – mówi Olgierd Jędrzejczyk, emerytowany dziennikarz. – Tu wszędzie czuć historię. Ja się tak nauczyłem Krakowa – przez tę przeszłość.

Rozmawiamy w dziennikarskim „Klubie Pod Gruszką”. Podsłuchuje historia, w sali obok, sprawdzając, czy nie przekręcamy faktów. To tutaj, pod łukami gotyckimi z barokową ozdobą oraz wizerunkami imaginacyjnymi kobiet Baltazara Fontany, Marysieńka czekała na Jana Sobieskiego, walczącego pod Wiedniem. Blisko do kościoła oo. karmelitów, więc Mszę za męża zamówiła. Wierzyła, że tu napisała historię zwycięskiego hetmana.

Krakusem każdy stać się może. Z urodzenia łatwiej. Z wyboru – głębiej. – Ludzie z zewnątrz lepiej dostrzegają unikatowość tego miasta – dla rodowitej krakowianki, Anny Szałapak, jest zrozumiałe, że można chcieć „zdradzić” swoją małą ojczyznę dla Krakowa.

Mówi, że to miasto-wampir: wciąga i nie chce wypuścić przybysza. – Dużo podróżowałam po świecie, ale zawsze po kilku tygodniach czułam niepokój, wiedziałam, że chcę wracać – dodaje. Współtworzyła przez wiele lat kabaret „Piwnica Pod Baranami” – nieodłączną część harmonii krakowskich dźwięków. Awangarda „Piwnicy” nie jest egzotyką. Całe miasto zdaje się być awangardowe ze swoją pogodzoną (czy kiedykolwiek skłóconą?) różnorodnością.

Jan Kiełbasa, filozof z Uniwersytetu Jagiellońskiego, z własnej woli uczynił Kraków swoim miastem. Spacer ulicą Kanoniczą, wizyta na wymarzonej uczelni i kawa w „Zaułku Niewiernego Tomasza” – tam najlepiej snuć opowieść o głosach Krakowa. – To są głosy uczonych rozmów, a także towarzyskiej konwersacji i galicyjskich zdrobnień: ciasteczko, bułeczka – mówi.

Za oknem „Zaułka” ulica podpowiada, że są jeszcze konie i karoce (już tylko dla turystów) i dialog konserwatyzmu z nowoczesnością. I tylko szkoda, że studenci już nie zapraszają profesorów na intelektualne poszukiwania przy kawie. To też jakaś prawda o tym mieście – o zagubionym gdzieś smakowaniu wiedzy, refleksji, o powierzchowności i oczach wpatrzonych w chodnik, z przerwą na głodne wypatrywanie fast foodów.

To jednak szczęściarze. Mają tu wszystko, czego dusza pragnie. Czego pragnie dusza, niestawiająca granic swoim tęsknotom. Nigdzie w tym kraju dotyk kamienia nie jest takim kontaktem z utrwalonymi wzruszeniami, pamięcią i przeżyciami kolejnych pokoleń. Pisał Aldo Rossi, włoski architekt, że „nie tak łatwo jest zmienić stosunki, powiązania, które powstały między ludźmi i kamieniami”.

Pani Irena przychodzi od lat do bazyliki dominikanów. To jest jej miejsce spotkania z Bogiem i swoją ciszą. Wie, że w bocznej kaplicy czeka zawsze jej spowiednik. Tę więź z miejscem, a przez nie z Prawdą dla każdego, czują co roku setki uczestników Triduum Paschalnego w tej świątyni.

Wzruszenie w oczach właśnie ochrzczonych dorosłych (najczęściej ze Wschodu), radosny i dostojny śpiew, odnawiają zaufanie w siłę prostego przekazu wiary. Z zaangażowaniem, pięknym śpiewem, bez dworskości i powierzchowności. A czymże jest wizyta w Tyńcu, dotyk benedyktyńskiego klasztoru?

Już nawet statki z turystami dopływają do pobliskiej przystani. Trudno przecież oddychać bez płuc. Kraków też ma swoje. Czymże jest Kazimierz dla pielgrzymujących tu licznie starszych braci w wierze? Głos kamiennych nagrobków na żydowskim cmentarzu wzywa do modlitwy i przynagla: nie zatrzymuj się zbyt długo, trzeba iść dalej, jeszcze będzie czas na spotkanie.

„Każdemu spotkaniu grozi rozstanie. W każdym rozstaniu żyje tłumiona pamięć spotkania” – pisał ks. Józef Tischner. Jakże o nim nie pamiętać w spotkaniu z Krakowem? To miasto jest niezwykłym spotkaniem różnorodności: zabawy, twórczości, duchowych uniesień, handlu i codziennej, chłodnej kalkulacji strat i zysków. Różnorodności pogodzonej. Spotkanie może się skończyć, ale trudno tłumić bez końca jego wspomnienie. Trzeba wrócić.

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.