Uśmiercony cmentarz

Andrzej Grajewski

|

GN 45/2005

publikacja 04.11.2005 00:54

Wiek XX był bezlitosny nie tylko dla ludzi. To historia cmentarza, jednego z większych w Europie, po którym pozostała jedynie nagrobna kaplica

Uśmiercony cmentarz

Znalazłem go niedaleko centrum Sankt Petersburga, w dzielnicy Wyborg. Na przełomie XIX i XX był to ważny rejon dawnej carskiej stolicy. Dzisiaj rzuca się w oczy postsowiecki bałagan, zaniedbane, obskurne domy, pozamykane fabryki, wszędzie mnóstwo śmieci. Zupełnie inaczej wygląda centrum Sankt Petersburga, niedawno starannie odnowione, perła europejskiej architektury.

Pozostał gruz
Wiosną ubiegłego roku władze miejskie oddały katolikom niewielki skrawek ziemi, stanowiący część dawnego cmentarza, oraz budynek dawnego kościoła parafialnego. Przejęli go werbiści, którzy od wielu miesięcy starają się przywrócić wspólnocie wiernych to, co pozostało z dawnej świątyni. Wielkie zasługi ma tu o. Mirosław Puczydłowski SVD. Razem z nim pojechałem w miejsce, które wcześniej znałem ze starych fotografii. Gdybym nie widział tamtych pięknych zdjęć, naświetlanych na szklanych płytach, wysmakowanych, przyciągających uwagę grą półtonów i starannym ustawieniem kadru, szok byłby mniejszy. Tam, gdzie na zdjęciach widziałem majestatyczne, ozdobne grobowce, leżą sterty gruzu porośniętego chwastami. Wszędzie leżą resztki pordzewiałej armatury. Tam, gdzie alejki wypełniał tłum odwiedzających cmentarz, dziś stoi koszarowa, niska zabudowa. Tylko kościół, choć hełm wieży mu obcięto, zachował sylwetkę, pozwalającą domyślić się pierwotnego przeznaczenia.

– Może właśnie dlatego ocalał – mówi o. Puczydłowski, wskazując na ślady po licznych przebudowach i dewastacjach. W przeciwnym razie mógłby podzielić losy cmentarza, który przylegał kiedyś do niego. – Tam – wskazuje na odległy mur – przebiegała granica cmentarza. Wszystko zniszczono. Kościół ocalał, gdyż został uznany za obiekt przemysłowy. Remont zacząłem od usunięcia potężnej suwnicy w hali głównej. Tego nas w seminarium nie uczyli – śmieje się o. Mirek – ale dobrzy ludzie pomogli i remont może być kontynuowany.

Polski ślad
To miejsce związane jest także z naszą historią. Utrwalona w naszej świadomości jest wiedza o powstaniach, zesłaniach i katorgach, konspiracji przeciwko caratowi. Nie chcemy pamiętać czasów, gdy do Rosji jeździliśmy jak do Ameryki, w poszukiwaniu lepszego życia. U progu XX wieku w mieście mieszkało około 60 tys. naszych rodaków. Nad Newą studiowali i pracowali. Wielu związało się z carską stolicą na całe życie i uważało się za miejscowych patriotów. Mimo to tylko nieliczni ulegli rusyfikacji. Większość zachowała wiarę, język i narodową tożsamość.

Polacy tworzyli ważną część miejscowej inteligencji. Byli widoczni jako naukowcy, artyści, nie brakowało ich nawet w korpusie oficerskim. Mieli swoje stowarzyszenia i organizacje, instytucje kulturalne, sportowe i gospodarcze, szkoły i własne gazety. Petersburg był dla nich zawsze miastem otwartym, znacznie bardziej aniżeli Moskwa.

Tutaj kwitło także życie duchowe. Przed rewolucją istniało w Petersburgu oraz w pobliskim Carskim Siole i Peterhofie 16 kościołów i 17 kaplic. Działała także Akademia Duchowna oraz funkcjonowało seminarium. Od początku XIX wieku Petersburg był centrum Kościoła katolickiego w Imperium Rosyjskim, gdzie rezydował metropolita mohylewski, który miał uprawnienia w stosunku do całego kraju.

Wielu Polaków, głównie robotników, mieszkało w przemysłowej dzielnicy, po tzw. wyborskiej stronie miasta. Pracowali w największych jego fabrykach: Zakładach Putiłowskich oraz Arsenale. Właśnie tam tworzył się silny ruch robotniczy. W lutym 1917 r. m.in. robotnicy z Wyborga zdecydowali o upadku caratu. Tam też powstał w drugiej połowie XIX wieku największy cmentarz katolicki w dawnej Rosji. Nazywany był cmentarzem Wyborskim lub cmentarzem Najświętszej Maryi Panny. Pod koniec XIX wieku zbudowano na jego obrzeżach okazały neogotycki kościół pw. Nawiedzenia NMP, który stał się kościołem parafialnym dla całej dzielnicy. Na jego zapleczu wzniesiono budynek, w którym mieściła się m.in. szkoła katolicka, gdzie na przełomie wieków XIX i XX naukę religii prowadziła niezwykła zakonnica – matka Bolesława Lament, założycielka Zgromadzenie Sióstr Misjonarek Świętej Rodziny. Nie poddała się także w ponurych czasach po rewolucji bolszewickiej. Organizowała tajną katechezę oraz szeroką akcję charytatywną dla dzieci ulicy.

Samotna kaplica
Oiciec Puczydłowski prowadzi mnie na zaplecze kościoła. Wśród stosu płyt budowlanych stoi samotna kaplica. Gość z dawnego świata, który bezpowrotnie został zniszczony. Według źródeł historycznych, na cmentarzu Wyborskim pochowano ponad 40 tys. ludzi, przeważnie Polaków, ale także Niemców, Francuzów, Włochów. Często byli to ludzie dla miasta, ale i dla Rosji, bardzo zasłużeni, artyści, architekci, naukowcy. W 1919 r. stało tam kilka tysięcy nagrobków, kapliczek oraz rzeźb nagrobnych. Wiele z nich oceniano jako wybitne dzieła sztuki.

Rewolucja bolszewicka w październiku 1917 r. była kataklizmem, który zniszczył całkowicie cmentarz i parafię w Wyborgu. Groby rozkopano, nagrobki rozbito i wykorzystano przy brukowaniu ulic. Proces niszczenia rozpoczął się w latach 20. i trwał nieprzerwanie do lat 60. Z wielu kaplic ocalała ta jedna oraz kościół pw. Nawiedzenia NMP, który w 1939 r. także ostatecznie zamknięto. Później świątynia przechodziła wiele dramatycznych losów, a w końcu została zamieniona na laboratorium przemysłu spożywczego. W takim stanie obiekt przetrwał do rozpadu Związku Radzieckiego.

Pomimo prowadzonego w nim systematycznie remontu, na każdym kroku widać ślady zniszczeń. Trzeba wielkiej wiary, aby mieć nadzieję, że kiedyś te obskurne wnętrza będą przypominały normalny kościół. Ojciec Mirek nie podziela mego sceptycyzmu. – Wie pan, zapał ludzi w Rosji już wiele razy sprawiał takie cuda.

W podziemiach kościoła niegdyś znajdowała się krypta, w której pochowano kilku metropolitów mohylewskich. Do niedawna był tu skład opału. Schodzimy do zniszczonych podziemi. Tylko piękne łuki arkadowe przypominają, że ta ruina była kiedyś wspaniałą nekropolią. Spod grubej warstwy tynku i farby w niektórych miejscach przebłyskują resztki pozłacanej mozaiki. Grobów nie ma tutaj od dawna. Jeszcze w latach 20. ołowiane trumny ze szczątkami metropolitów zostały rozgrabione. Zabrano insygnia biskupie, a kości metropolitów mohylewskich wrzucono do wspólnego grobu, który później także zniszczono.

W taki sposób starto wszelki ślad po największym katolickim cmentarzu w Rosji. Kilka szczególnie cennych nagrobków wybitnych artystów, architektów oraz uczonych jeszcze w latach 20. przeniesiono na okazały prawosławny cmentarz przy klasztorze newskim, w centrum Petersburga. Ojciec Puczydłowski zrobił dokumentację fotograficzną tych ocalałych nagrobków. Gdy jedziemy oglądać je w nowym miejscu, mówi, że to nagrobki z „jego cmentarza”.

Dzięki staraniom miejscowych katolików, w kościele pw. Nawiedzenia NMP w Wyborgu znowu odprawiane są Msze św. W pobliżu planowana jest budowa dużego osiedla mieszkaniowego, więc lokalizacja kościoła na peryferiach może się okazać bardzo atrakcyjna. Być może uda się stworzyć parafię. Z pewnością jednak nie będzie odtwarzany stary cmentarz, gdyż jego teren został praktycznie całkowicie zabudowany. Pozostała z niego kaplica, choć nie wiadomo, nad czyim grobem kiedyś stała. Można więc uznać, że jest symbolem wszystkich zniszczonych grobów na cmentarzu, który także został uśmiercony.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.