Minister i Polacy o rosyjskim śledztwie

Barbara Fedyszak-Radziejowska, doktor socjologii, pracownik Instytutu Rozwoju Wsi i Rolnictwa PAN

|

GN 42/2010

publikacja 25.10.2010 09:47

Czas, który bywa najlepszym lekarzem, zdaje się tracić zdolność gojenia ran

Barbara Fedyszak-Radziejowska Barbara Fedyszak-Radziejowska

Minęło sześć miesięcy od tragedii smoleńskiej, a czas, który bywa najlepszym lekarzem, zdaje się tracić zdolność gojenia ran. Ani zapewnienia polityków o tym, że proces wyjaśniania przyczyn przebiega tak jak powinien, ani kolejne tomy przesłanych przez stronę rosyjską akt nie przynoszą uspokojenia. Dzisiaj zbyt wiele „oczywistych oczywistości medialnych” straciło moc przekonywania. Jeśli był to „zwyczajny” błąd pilotów, to dlaczego z takim trudem ustalano dokładny czas katastrofy? Dlaczego dewastowano wrak samolotu tuż po katastrofie? Dlaczego nie znamy protokołów sekcji zwłok ofiar katastrofy i dlaczego, na miły Bóg, zabroniono rodzinom otwierać zalutowane trumny? Stan wraku TU 154 M jest tak odmienny od wraków innych, podobnych samolotów po podobnych katastrofach, że trudno nie zadać pytania, czy dokładnie i skrupulatnie przeprowadzono dokumentację stanu naszego TU 154M?

Mogłabym wzorem licznych publicystów napisać: każdy, kto śledzi losy rosyjskiego śledztwa, musi uznać dobrą wolę, profesjonalizm i staranność strony rosyjskiej. Chciałabym napisać, że spokojnie czekam na raport MAK. Ale nie potrafię. Dzisiaj, gdy minął szok i przerażenie pierwszych dni po tragedii, czuję się głęboko upokorzona okolicznościami toczącego się postępowania. Już wiem, że winę pilotów próbowały narzucić Polakom zarówno rosyjskie, jak i polskie media, bo fakty nie potwierdziły do dzisiaj tej najwygodniejszej wersji wydarzeń. Już wiem, że przedstawiciele mojego rządu mijali się z prawdą, opowiadając o przeprowadzanych przy polskiej asyście sekcjach zwłok i o dokładnym przeszukiwaniu przez Rosjan terenu katastrofy. Już wiem, że polityczna ranga mojego rządu jest dzisiaj taka, jak losy archeologów wysłanych do Smoleńska po miesiącach oczekiwań. Dziennikarze milczą na temat ich pracy, pytam więc dlaczego?

Minister Spraw Zagranicznych mojego kraju w wywiadzie dla poczytnego dziennika nie widzi powodu do zmartwień. Powiada: „Pozwólmy Rosjanom zaprezentować wstępną wersję raportu. Będziemy mieli wtedy 60 dni na nasz komentarz, w którego formułowaniu możemy skorzystać z usług ekspertów krajowych i zagranicznych”. Ośmielam się zapytać, jak pisać komentarz, nie mając do dyspozycji ani protokołów z sekcji, ani czarnych skrzynek, ani zeznań złożonych przed polskimi śledczymi przez obsługę lotniska, ani pełnej dokumentacji wraku samolotu. Wiemy, jak traktowano polski samolot przez 6 miesięcy. Co gorsza, wiemy też, że przykrycie wraku plandeką – na życzenie polskiej strony – odbyło się nie z powodów merytorycznych, lecz politycznych – z okazji spotkania dwóch pań prezydentowych, Rosji i Polski, 10 października w Smoleńsku.

Mój Minister Spraw Zagranicznych powiada dalej: „Dla wyznawców teorii spiskowych (raport) będzie niesatysfakcjonujący, bo nie udowodni tego, czego by chcieli. Czyli zamachu – rosyjskiego czy islamskiego, jak sugeruje pani minister Fotyga”. Rozumiem, że minister Sikorski już wie, co było powodem katastrofy, wie, co będzie w raporcie MAK, i wie także, że wszyscy, którzy myślą inaczej niż on, są „wyznawcami teorii spiskowych”. Minister mojego kraju deklaruje: „Powinniśmy wzmacniać procesy, które mogą, chociaż nie muszą doprowadzić do europeizacji Rosji. Jest to bardzo ambitny cel (...) wtedy nie musielibyśmy się Rosji bać, może już nigdy”. Nie do końca rozumiem, czy minister mojego kraju świadomie ujawnia, że polski rząd boi się Rosji? I nie rozumiem też, jak rząd, który nie potrafi zbudować partnerskich relacji z Rosją w pracach nad ustaleniem przyczyn smoleńskiej katastrofy, może poważnie myśleć o działaniu na rzecz „wzmacniania procesu europeizacji Rosji”?

W demokratycznym i suwerennym państwie mam prawo do wyrażania opinii o sposobie działania mojego rządu. Mam prawo do krytycznej opinii o sposobie prowadzenia śledztwa przez stronę rosyjską. I mam prawo oczekiwać od opozycji, że zrobi wszystko, by przynajmniej na polskich prokuratorach wymusić uczciwą i rzetelną pracę. Nie jestem w tych poglądach odosobniona. Między majem i wrześniem 2010 roku zmieniły się także poglądy moich rodaków. Sondaż CBOS pokazuje, że dobre oceny „działań strony rosyjskiej mających na celu wyjaśnienie przyczyn katastrofy” spadły z 50 proc. (w maju) do 31 proc. we wrześniu. Źle ocenia te działania 56 proc. Polaków (w maju tylko 34 proc.).

Dodajmy, że najbardziej krytyczni są ludzie młodzi – sceptycznie ocenia działania strony rosyjskiej 70 proc. Polaków między 25. a 34. rokiem życia. Większość (62 proc.) badanych źle ocenia także proces przekazywania stronie polskiej informacji i materiałów dotyczących katastrofy. W maju większość (58 proc.) uważała, że władzom rosyjskim zależy na wyjaśnieniu przyczyn tej katastrofy, we wrześniu myśli tak już tylko 35 proc. badanych. O tym, że Rosjanom na wyjaśnieniu katastrofy nie zależy, przekonanych jest dzisiaj 53 proc. Polaków (w maju 32 proc.). Działania polskiej strony dobrze ocenia 53 proc., a źle – 37 proc. badanych.

Mam nadzieję, że polski rząd nie zawiedzie swoich obywateli. Bo jeśli „europeizacja Rosji” zacznie się od niewiarygodnych ustaleń przyczyn smoleńskiej katastrofy, a my się na nie zgodzimy, to nadzieje ministra Sikorskiego, że „gdyby się okazało, że Rosja schodzi z (tej) ścieżki, mielibyśmy czas na reakcję” mogą okazać się płonne. I nie wystarczy nawet stuprocentowa wymiana dziennikarzy w mediach publicznych.

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.