Mało nas

Marek Jurek, historyk, przewodniczący Prawicy Rzeczpospolitej, były Marszałek Sejmu

|

GN 20/2008

publikacja 22.05.2008 21:54

Demografia kształtuje przyszłość polityczną i społeczną narodów

Marek Jurek Marek Jurek

Lubimy mówić o sobie jako 40-milionowym narodzie. Niestety, w rzeczywistości to jeden z narodowych mitów. Mity – jak uważał Sorel – kształtują przyszłość narodów. Pod warunkiem, że inspirują działania. Gdy zachęcają do bierności, przynoszą skutki odwrotne. Od 19 lat w naszym kraju przyrost naturalny spada, a od 11 systematycznie maleje liczba ludności. Nie ma większej porażki niepodległej Polski. Poprzedził to kryzys rodziny: od 1995 r. zaczęła maleć liczba małżeństw, a prawne uprzywilejowanie samotnego macierzyństwa w stosunku do rodzin sprawiło, że w ostatnich latach rozwody stały się coraz częstsze. Nie jest to zjawisko chwilowe, ale trend, który mogłoby przerwać tylko odwrócenie tendencji.

W tym roku liczba mieszkańców Polski spadnie poniżej 38 mln. Jeśli nie nastąpią zmiany – za 15 lat będzie nas o milion mniej. Po kolejnych 6 latach, czyli przed rokiem 2030, będzie nas mniej niż 36 mln i liczba ludności w tym momencie zacznie lawinowo spadać. Kraj się zestarzeje, a nasze dzieci – gdy osiągną nasz wiek – będą żyć w starym społeczeństwie demograficznej katastrofy. W istocie chodzi tu więc o największe wyzwanie dla przyszłości kraju: czy pozostaniemy narodem normalnym, czy też będziemy musieli pogodzić się ze zjawiskami, które dziś uważamy za zupełnie nierealne. Pierwsze to kryzys systemu emerytalnego, który obejmie już pokolenie obecnych 50-latków. Drugie to próżnia na rynku pracy, wraz z nieuchronną cudzoziemską imigracją i jej koniecznymi skutkami: marginalizacją społeczną, wzrostem przestępczości, kryzysem systemu szkolnego, a w końcu tożsamości narodu i państwa.

Dziś budujemy boiska przy każdej szkole. Świetnie! Najlepiej, gdybyśmy jeszcze w każdej szkole mieli etatowego trenera i przynajmniej jedną drużynę gier zespołowych. Bez harmonii między rozwojem intelektualnym a sportem nie ma dobrego wychowania. Ale jeśli pójdzie tak dalej, za 20 lat będziemy zamykali szkoły, przy których dziś powstają boiska, bo nie będzie dzieci, które będą mogły do tych szkół chodzić. W tę stronę zmierzamy, ale tak naprawdę żadnego fatalizmu tu nie ma. Dziś kryzys ciągle trwa, w ubiegłym roku ludność kraju spadła o ponad 10 tys. osób. Jednak jeśli chodzi o liczbę urodzeń – w ubiegłym roku urodziło się prawie 400 tys. dzieci. To ciągle dużo mniej niż nawet w pierwszej połowie lat 90., ale był to najlepszy rok w ciągu ostatniej dekady. I to najlepiej potwierdza wartość nawet tak ograniczonych działań pronatalistycznych jak wyśmiewane „becikowe” czy cofnięcie drastycznego ograniczenia urlopów macierzyńskich, dokonane przez rząd Millera.

Ta chwilowa poprawa nie może być powodem zaniechania dalszych działań. To jedynie zachęta do pod-jęcia rzeczywistej polityki na rzecz rodzin i rodzicielstwa. Dotyczy to materialnej solidarności – zmniejszenia podatków, wydłużenia urlopów macierzyńskich, lepszych ubezpieczeń dla niepracujących kobiet. To wymaga aktywnego zaangażowania w debatę publiczną, bo prawa rodziny są atakowane i kwestionowane nieustannie. A chodzi o zwykłą sprawiedliwość. Równie niezbędne są zmiany kulturo-we, tym bardziej że nasza struktura urodzeń stoi dosłownie na głowie: 70 proc. dzieci rodzi się w 30 proc. uboższych rodzin. Pora więc zwrócić uwagę, że jedną z najgorszych wśród „nowych nierówności” jest marginalizacja rodzin wielodzietnych. Czy więc nie pora zacząć przyglądać się, ile matek i ilu ojców wielodzietnych rodzin mamy wśród ministrów, szefów wielkich firm, agencji reklamy, czołowych dziennikarzy?

Niedawno o znaczeniu demografii przypomniała nam również Unia Europejska. Zasada podwójnej większości uzależnia pozycję państw nie od ich geopolityki, historii czy pozycji regionalnej (z czego korzystamy na podstawie traktatu nicejskiego), ale po prostu od liczby ludności. A nawet tu jesteśmy jedynie dziedzicami ofiarności pokoleń naszych rodziców, dziadków i pradziadków. Relacje demograficzne między narodami nie są bowiem niczym stałym. Przekonanie, że jest inaczej, to jeszcze jeden powszechny zabobon. Narody kształtują swoją przyszłość demograficzną, a demografia kształtuje ich przyszłość polityczną i społeczną. W historii relacje ludnościowe między narodami zmieniały się radykalnie. Tak było między Wielką Brytanią a Irlandią, póki niewola, wywołane przez nią kolejne fale emigracji i Wielki Głód nie spowodowały degradacji demograficznej Zielonej Wyspy.

Tak było między Niemcami a Francją, którą demograficznie załamały wojny Rewolucji i Cesarstwa, a potem dodatkowo osłabiły I wojna światowa i kryzys rodziny. Francja proporcjonalnie zmalała nie tylko wobec Niemiec, ale również wobec Algierii – i tu również jest źródło współczesnej imigracji muzułmańskiej nad Sekwaną. I wreszcie – by wrócić do Irlandii – stała poprawa proporcji ludności między Republiką a Irlandią Pół-nocną, a w tej drugiej między społecznością katolicką a protestancką stanowiła ważne tło porozumienia wielkopiątkowego, które 10 lat temu położyło kres wojnie domowej i po raz pierwszy otworzyło, czy może raczej uchyliło, perspektywę jedności Wyspy.

W ostatecznym rachunku przekazywanie życia dzieciom stanowi najbardziej bezpośrednie potwierdzenie sensu życia. Tak jest w wypadku poszczególnych ludzi i rodzin. Ale chęć przekazania życia kolejnym pokoleniom narodu jest również sprawdzianem tego, czy ciągle wierzymy w sens naszego narodowego życia razem. Ja wierzę, więc piszę.

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.