Rady i wątpliwości

Marek Jurek, historyk, przew. Prawicy Rzeczypospolitej, były marszałek Sejmu

|

GN 48/2007

publikacja 03.12.2007 13:39

Słowo "dyskryminacja" bije po oczach jak czerwone światło na przejeździe kolejowym

Rady i wątpliwości

Tocqueville uważał, że nie było jednej rewolucji francuskiej. Był przekonany, wtedy gdy to pisał, w połowie XIX w., że rewolucja trwa. Uważał, że wszystkie jej fazy: Deklaracja Praw Człowieka, zniesienie monarchii, terror jakobinów i, po dziesiątkach lat prezentowane odrębnie, rewolucja lipcowa i lutowa – to tylko etapy jednego przewrotu społecznego. Przypomniałem to sobie, myśląc o Karcie Praw Podstawowych.

Wszyscy przeciw „dyskryminacji”
Karta niesie wiele problemów. Warto zwrócić uwagę przynajmniej na jeden, który wprost oznacza wywrócenie zasad naszego życia. Opakowany jest ładnie. Art. 21 ust. 1 Karty zakazuje m.in. „wszelkiej dyskryminacji ze względu na (…) orientację seksualną”. Słowo „dyskryminacja” bije po oczach jak czerwone światło na przejeździe kolejowym i nikt moralnie przytomny tej granicy pochopnie nie przekroczy. Kto może bronić „dyskryminacji”, czyli pozbawiania ludzi należnych praw?

Rzecz w tym, że słowa miewają różne znaczenia. W wolnym państwie „bezpieczeństwo narodowe” oznacza zapobieganie obcej agresji, w państwie totalitarnym przyznaje prawo do nadzoru, a nawet przemocy wobec obywateli. Rządy prawa to rządy zasad, a nie pięknych słów. Dyskryminacja to pozbawienie praw należnych, mających podstawy w sprawiedliwości, a nie odmowa spełnienia politycznych roszczeń czy prywatnych życzeń. Polityczny ruch homoseksualny nie może domagać się na przykład prawa do prezentacji swego stylu życia w szkołach jako czegoś neutralnego moralnie, bo tak po prostu nie jest. Homoseksualiści nie mają prawa do adopcji, bo w sposób naturalny dzieci w swych związkach mieć nie mogą. Tym bardziej nie mają prawa domagać się zakazu krytyki moralnej, piętnując ją jako „homofobię”.

Groźne słówka
W art. 21.1 Karty najważniejsze jednak jest nie słowo „dyskryminacja”, ale dwa inne, dyskretnie schowane w cieniu. Pierwsze to „orientacja seksualna”. Określenie to zakłada, że seksualność człowieka nie jest częścią natury, poddaną etyce, które wspólnie – natura i etyka – orientują człowieka. Nieraz słyszeliśmy, że nie można zakazać pornografii, bo nie ma jej precyzyjnej definicji! To kłamstwo, bo doktryna prawa zawiera jasne określenia pornografii. Nie ma natomiast ani definicji, ani katalogu „orientacji seksualnych”, o których Karta mówi.

Drugim groźnym słowem jest towarzyszące dyskryminacji określenie „wszelkiej”. Zakaz „wszelkiej” dyskryminacji otwiera drzwi (oczywiście powoli, żeby przeciąg nie był zbyt silny) wszelkim postulatom politycznego ruchu homoseksualnego. Bo wszystkie są formułowane w opozycji do rzekomej dyskryminacji, a pogląd przeciwny to oczywiście „homofobia”. Nie ma ślubów homoseksualnych? Dyskryminacja! Nie ma w szkole podręczników prezentujących homoseksualizm jako rzecz najzupełniej właściwą? Dyskryminacja! Toleruje się księży, którzy głoszą kazania oparte na Listach świętego Pawła i Katechizmie Kościoła Katolickiego? Dyskryminacja!

Rządzie, bądź praktyczny
Rządzić to znaczy przewidywać – mówią Francuzi. Na tę zasadę powoływali się najbardziej aktywni przeciwnicy potwierdzenia w Konstytucji RP (art. 30), że godność człowieka przysługuje każdej osobie, każdemu dziecku, od poczęcia. Ta prosta zasada (bo kimże jest dziecko przed urodzeniem i po urodzeniu?) została zanegowana, gdyż – jak twierdzili przeciwnicy zmiany Konstytucji – może spowodować pojawienie się straszliwego CZA (całkowitego zakazu aborcji).

Nie pomogły tłumaczenia, że zasady są po to, by orientować prawo – a od zmiany konstytucji do zmiany prawa droga daleka. Daleka, bo i w Sejmie, i nawet w Trybunale Konstytucyjnym (gdyby ktokolwiek chciał mu powierzyć rozstrzygnięcie tej sprawy) rozpatrywano by uważnie każdy przypadek. Odrzucono nawet logiczną i bardzo praktyczną propozycję, by zawrzeć porozumienie, że przez jakiś czas główne siły polityczne nie będą próbowały radykalnie zmieniać obowiązujących przepisów. Nic z tego – nie czas dywagować o abstrakcyjnej sprawiedliwości dla nienarodzonych, gdy grozi nam straszliwy CZA – przekonywano.

Dziś można zweryfikować szczerość tych rycerzy pragmatyzmu i umiaru. Proponuję, by pod kątem pragmatyki społecznej rozpatrzyli zapisany w Karcie Praw Podstawowych zakaz „wszelkiej” dyskryminacji. Mieli odwagę negować godność człowieka – niech więc zmierzą się z „orientacją seksualną”. Niech w imię pragmatyzmu powiedzą: jesteśmy przeciw wszelkiej dyskryminacji, ale musimy ten przepis rozpatrywać ze względu na następstwa prawne i społeczne. I nie możemy ignorować opinii ludzi, którzy na promowanie dziś homoseksualistów, a jutro także innych „orientacji”, się nie zgadzają. Trudno, możemy się z nimi nie zgadzać, ale żyjemy w społeczeństwie pluralistycznym.

PO zablokowała zmianę konstytucji na rzecz życia, nie głosując przeciwko (w końcu jest za życiem), ale wstrzymując się w większości od głosu. W sprawie Karty rząd powinien zachować się tak samo: jesteśmy przeciw dyskryminowaniu homoseksualistów, ale nie zaakceptujemy Karty, dlatego że nie jesteśmy pewni jej skutków, nie chcemy dzielić społeczeństwa, a przede wszystkim mamy wątpliwości! Co jak co, ale wątpliwości to pluralistyczna Europa na pewno zrozumie.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.