Sierpień "Solidarności"

Barbara Fedyszak-Radziejowska, dr socjologii, pracownik IRWiR PAN

|

GN 35/2005

publikacja 01.09.2005 07:16

Kiedy młodzi przywódcy SLD reklamują swoją partię, używając 21 postulatów z Sierpnia ’80, mam wrażenie, że wraca PRL ze skłonnością do manipulacji.

Sierpień "Solidarności"

Trudno uwierzyć, że ćwierć wieku minęło od podpisania przez władze PRL porozumień w sprawach, które z dzisiejszej perspektywy wydają się oczywiste. Czy na pewno dobrze pamiętamy Polskę, w której trzeba było wielodniowego, ogólnopolskiego strajku, by władza zaakceptowała „niezależny od partii (!) i pracodawców wolny związek zawodowy” (postulat 1) oraz prawo do strajku (p.2)? Czy młodzi wiedzą, jakiej determinacji wymagało w tamtym czasie żądanie wolności słowa i druku oraz dostępu do mediów „wszystkich wyznań” (p.3) czy „zniesienia represji za przekonania” (p.4)?

Sierpniowe postulaty
Skalę tragicznego absurdu tamtych czasów dobrze oddaje postulat nr 5: „Podać w środkach masowego przekazu informacje o utworzeniu się Międzyzakładowego Komitetu Strajkowego oraz opublikować żądania”. Tym, którzy sugerują, że większość ówczesnych postulatów nie została zrealizowana, przypominam to żądanie. Tysiące ludzi ryzykowało bezpieczeństwo i strajkowało m.in. po to, by I Sekretarz PZPR „zwolnił do druku” informację i tak znaną milionom słuchaczy Rozgłośni Polskiej Radia Wolna Europa.

Kolejne postulaty, poczynając od 7., kierowano do autorytarnej władzy zarządzającej prawie wszystkim: wysokością płac na większości stanowisk oraz liczbą miejsc w żłobkach i przedszkolach. Nic dziwnego, że od takiej władzy strajkujący domagali się, by „obniżyła wiek emerytalny dla kobiet do 50 lat, a dla mężczyzn do 55” (p.14), „wprowadziła urlop macierzyński płatny przez okres trzech lat na wychowanie dzieci” (p.18), czy „skróciła czas oczekiwania na mieszkanie” (p.19). Dzisiaj, gdy zdobycie mieszkania zależy głównie od naszej zdolności kredytowej, a reforma systemu emerytalnego odeszła od zasady solidarności pokoleń i uzależniła wysokość przyszłej emerytury od lat pracy i wysokości zarobków, postulaty te zdają się nieco anachroniczne.

Duch utracony
W tamtych czasach dość powszechne było pragnienie uwolnienia się od kurateli państwa. Nie jestem jednak pewna, czy III RP ze swoimi rozwiązaniami nie przerosła najśmielszych oczekiwań strajkujących. Duch tamtych czasów nasycony był nie tylko potrzebą wolności. Równie ważna była potrzeba wspólnoty i solidarności, a tej w III RP wciąż mamy tyle co na lekarstwo. Deficyt solidarności zdaje się w debacie publicznej jeszcze bardziej jaskrawy niż w konkretnych rozwiązaniach legislacyjnych.

Najpełniej brak ducha solidarności wyraża zlekceważony postulat o urlopie macierzyńskim. Co prawda półroczny, płatny urlop macierzyński wprowadził rząd J. Buzka, ale feministki rządu L. Millera zlikwidowały go natychmiast po zdobyciu władzy, pod pretekstem walki z tzw. dziurą budżetową. A w tym postulacie zawarta jest mądra myśl wspierania przez państwo nie tylko rodziny, w której kobieta bezpiecznie rodzi i wychowuje dzieci, lecz także wspólnoty rodzin – narodu. To państwo, przewidując przyszłość, winno wzmacniać solidarność międzypokoleniową dziadków – emerytów i wnuków – pracujących i płacących podatki. Brak polityki prorodzinnej owocuje spadkiem dzietności polskich kobiet i wymusza system emerytalny, w którym bezwzględnie realizowana jest zasada „jak sobie pościelisz, tak się wyśpisz”. W wolnym, demokratycznym i niepodległym państwie to my decydujemy o zakresie naszej solidarności w życiu społecznym i gospodarczym.

Czas na podsumowania
Dzisiaj stawiane są pytania o to, czym była „Solidarność”, co z niej zostało, czy odniosła sukces, czy raczej przegrała. Dla mnie NSZZ „Solidarność” z lat 1980 –1981 była namiastką niepodległego, normalnego państwa. Nadała sens życiu w czasach PRL, gdy każde wyjście ze sfery prywatnej w jawną aktywność publiczną i zawodową groziło utratą godności i autentyczności działania. Polacy bardzo szybko pojęli, że nie chodzi o wczasy i marchewkę, lecz o rzeczy większe i ważniejsze.

To zwolennicy „Solidarności” wymusili rejestrację ogólnopolskiej struktury Związku i wyrzucenie zapisu o „kierowniczej roli PZPR” ze statutu do załącznika. Natychmiast po rejestracji uwagę sympatyków „Solidarności” przykuł pomnik Poległych Stoczniowców, a nie przydziały śledzi na święta. Na pierwszym zjeździe „Solidarności” debatowano o wielu związkowych sprawach, ale najważniejszym dokumentem okazało się prorocze Posłanie do ludzi pracy Europy Wschodniej.

„Solidarność” to była niezwykła wspólnota republikańskiej Polski, stworzona przez wielu zwykłych ludzi, którzy także w stanie wojennym płacili nielegalne składki, kupowali nielegalną bibułę i bezbłędnie reagowali na sygnały ukrywających się liderów. W 1989 roku, bagatelizując „okrągłostołowe” ustalenia w wyborach jedynie po części demokratycznych, Polska wygrała wszystko, co było możliwe. W 100 procentach wykorzystano owe „35 proc. demokracji”, wybierając w pierwszej turze 160 posłów (na 161) z tzw. list solidarnościowych. Elity „Solidarności” otrzymały jednoznaczny sygnał – prędzej czy później musi dojść do demokratycznych wyborów.

Kiedy dzisiaj młodzi przywódcy SLD reklamują swoją partię, używając do tego celu 21 postulatów z Sierpnia ’80, i piszą: „mieliśmy po sześć lat... nie mogliśmy poprzeć tych postulatów... lewica jest niezbędna, by upomnieć się o sierpniowe marzenia”, mam wrażenie, że w młodych przywódcach SLD wraca PRL ze swoją skłonnością do manipulacji. Panowie, wasza partia sprawowała władzę w III RP przez co najmniej dwie kadencje. To dość, by odciąć się od PRL i wprowadzić w życie to, co nazywacie „sierpniowymi marzeniami”. Zapewniam, że afery Rywina w tych marzeniach nie było.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.