Wakacje od polityki?

Barbara Fedyszak-Radziejowska, doktor socjologii, pracownik Instytutu Rozwoju Wsi i Rolnictwa PAN

|

GN 27/2005

publikacja 04.07.2005 21:42

Polityka to poważne zajęcie, a konsekwencje aktywności złych polityków są wyjątkowo dotkliwe

Wakacje od polityki?

Najważniejsze telewizyjne programy publicystyczne idą na dwumiesięczny urlop. Wielu przyjmie z ulgą perspektywę odpoczynku od polityki i polityków. Ale ten odpoczynek może okazać się bardzo kosztowny. Już 25 września wybieramy Sejm i Senat RP, a dwa tygodnie później, 9 października, prezydenta. Politycy więc i tak będą do nas mówić, tyle że nie w programach publicystycznych, lecz w spotach wyborczych przypominających reklamy. Zamiast poważnych debat publicznych o Polsce będziemy bombardowani pustymi hasłami i obietnicami.

Polityka to poważne zajęcie, a konsekwencje aktywności złych polityków są wyjątkowo dotkliwe. Nieudolny lekarz, nauczyciel czy inżynier swoimi decyzjami szkodzi setkom ludzi. Zły lub skorumpowany polityk wpływa na losy milionów. Dziecko możemy przenieść do innej szkoły, lekarza zmienić, a co robić ze skorumpowanym ministrem, gdy broni go jego partia i jej ministrowie? Za błąd w wyborach do sejmu płaci się w Polsce 4 lata, bo przedterminowe wybory są „za trudne” dla naszych „demokratów”.

Czas na rozmowę o Polsce
Podobno latem nie oglądamy telewizji. Nic dziwnego, gdy proponuje się jedynie powtórki i kiepską rozrywkę. Czy tego chcemy, czy nie, we wrześniu na pewno odbędą się wybory, być może przełomowe dla sceny politycznej. Musimy więc trochę letnich dni poświęcić na poważną rozmowę o Polsce – o bezrobociu, korupcji, systemie podatkowym i służbie zdrowia wymagającej kolejnej reformy.
Gdybyśmy byli znakomicie funkcjonującą demokracją, z partiami politycznymi znanymi wyborcom od dziesięcioleci, gdyby kontrola elit przez ekspertów, dziennikarzy i społeczeństwo obywatelskie funkcjonowała prawidłowo, nie byłoby większego problemu. Ale tak nie jest.

Nasza demokracja nie funkcjonuje dobrze, nie ufamy partiom politycznym i politykom, nie potrafimy postawić przed sądem ludzi władzy i ich przyjaciół łamiących prawo. Aż 70 proc. badanych przez CBOS w 2004 r. Polaków było niezadowolonych ze sposobu funkcjonowania demokracji w Polsce. Jeszcze więcej nie widzi we własnym państwie sojusznika. Wielu spośród nas nie ma sprecyzowanych poglądów na sprawy gospodarcze, polityczne i społeczne. Ciągle łatwo omamić nas pozornie prostymi rozwiązaniami i cudownymi lekami „na wszystko”.

Nie oceniam poglądów moich rodaków. Zwracam jedynie uwagę, że w mediach nie było poważnej i zrozumiałej debaty na ten temat. Są partie, które proponują podatek liniowy, inne mówią, że wejście do UE rozwiąże problem, a jeszcze inne proponują aktywność państwa w gospodarce. Nie krytykuję tych propozycji, zwracam jedynie uwagę, że nie poddano ich rzetelnej dyskusji z ekspertami, politykami różnych opcji i wiarygodnymi komentatorami.

Zadania dla pokolenia JP II
Mamy prawo do świadomego wybierania posłów, senatorów i prezydenta. A wakacyjna przerwa, bez publicystyki, którą zastąpią stare filmy i reklamowe spoty nakręcone przez komitety wyborcze partii, nie ułatwi nam zadania. Wielu komentatorów liczy na młodych ludzi, nazywając ich pokoleniem Jana Pawła II. Zdają się nie dostrzegać, że w tym oczekiwaniu na zmianę pokoleniową ukryta jest próba przerzucania na młodych obowiązku naprawienia błędów rodziców.

Nie uważam sytuacji w Polsce za beznadziejną, dostrzegam pozytywne zmiany i wszystkie zalety „wyjścia z PRL-u”. Ale liczba nierozwiązanych problemów, złych decyzji oraz poziom korupcji przekroczyły „europejską średnią”. Nie jestem pewna, czy pokolenie Jana Pawła II okaże się wystarczająco liczne i zdeterminowane oraz mądrzejsze od pokolenia „Solidarności”, by temu zadaniu podołać. Prowadzę zajęcia na dobrej, publicznej uczelni technicznej. Gdy spytałam moich studentów o postaci symbolizujące system autokratyczny, wyliczyli jednym tchem: „Lenin, Hitler, Bush i Jan Paweł II”. Poproszony o refleksję o PRL młody człowiek napisał: „Jako osoba młodsza wiekiem próbowałem się dowiedzieć, dlaczego Polacy przy 90-procentowej frekwencji głosowali na posłów z PZPR.

Dowiedziałem się, że po II wojnie zostali w Polsce tylko chłopi i robotnicy. Innych klas społecznych praktycznie nie było z wiadomych powodów. Komunizm dał dzieciom tych chłopów i robotników wykształcenie, mieszkanie i awans społeczny. Ci ludzie z wdzięczności zawsze głosowali na lewicę. Ich dzieci też. Prawnuki zaczęły mieć czasami inne zdanie. To tyle na temat demokracji i Polaków”. Sporo czasu poświęciłam dyskusjom o demokracji III RP i demokracji socjalistycznej w PRL. Zdaje się, że to nie wystarczyło.

Czy możemy pozwolić sobie na „medialne wakacje” przed wyborami? Bez rzetelnej, politycznej debaty o programach najważniejszych partii politycznych rywalizujących o władzę w Polsce trudno dobrze i świadomie wybierać. Demokracja to bardzo trudny, „najgorszy, jeśli nie liczyć wszystkich innych” (W. Churchill) system polityczny. Wymaga wiedzy, uczestnictwa w debatach publicznych, obywatelskiego zaangażowania i powagi, nawet wtedy, gdy o politykach myślimy źle. Przekonanie, że demokracja ma przewagę nad wszystkimi innym formami rządów, żywi 60 proc. badanych przez CBOS Polaków. Ponad 40 proc. sądzi, że rządy niedemokratyczne mogą niekiedy być bardziej pożądane. Wynik sporu między tymi grupami określi przyszłość Polski.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.