Dramat europejskiego oświecenia

o. Jacej Salij

|

GN 14/2005

publikacja 06.04.2005 06:21

Również w obecnym świecie, tak bardzo zniekształconym przez grzech, można z Bożą pomocą żyć pięknie.

Dramat europejskiego oświecenia

W ostatniej książce Jana Pawła II wyjątkowo poruszyły mnie dwie stroniczki, poświęcone tematowi, do którego Ojciec Święty często wracał w swoim nauczaniu. Dopiero w Chrystusie mamy szansę w pełni zrozumieć samych siebie oraz sens naszego istnienia – twierdzi Papież. Swoją przygodę z tym tematem opowiem od początku.

Zrozumieć siebie
Jak wielu Polaków starszego pokolenia, ogromnie przeżyłem słowa – wtedy jeszcze młodego – Papieża, które wypowiedział podczas pierwszego przyjazdu do Polski, 2 czerwca 1979 roku, na placu Zwycięstwa w Warszawie: „Człowieka nie można do końca zrozumieć bez Chrystusa. A raczej: człowiek nie może siebie sam do końca zrozumieć bez Chrystusa. Nie może zrozumieć ani kim jest, ani jaka jest jego właściwa godność, ani jakie jest jego powołanie i ostateczne przeznaczenie. Nie może tego wszystkiego człowiek zrozumieć bez Chrystusa”.

Kilkusettysięczny tłum odpowiedział wtedy Papieżowi entuzjastycznymi oklaskami, które trwały (naprawdę, nie przesadzam) ponad pięć minut. Myślę, że wtedy ogromna większość spośród nas, którzyśmy tak żywiołowo klaskali, raczej czuła prawdę tych słów, niż ją rozumiała. Zapewne intuicyjnie usłyszeliśmy wtedy, że sponiewieranie naszej ludzkiej godności pod rządami komunistów wynika z wyrzucenia Chrystusa z naszego życia publicznego. To dlatego tak mocno i długo wtedy klaskaliśmy.
Dopiero później zrozumiałem, jak głęboko takie spojrzenie na człowieka zakorzenione jest w naszej kulturze. Już święty Augustyn, przedstawiając w „Wyznaniach” swoją duchową dezorientację, pisał, że nie rozumiejąc samego siebie, sam dla siebie stał się wielkim problemem. Odpowiedź na ten „problem” znalazł w Chrystusie. Również Błażej Pascal pisał: „Poza Chrystusem nie wiemy, ani co to nasze życie, ani nasza śmierć, ani Bóg, ani my sami”.

Jestem dzieckiem Boga
Co konkretnie chcieli ci wielcy myśliciele powiedzieć? Po pierwsze, Chrystus jest żywym dowodem niesłychanej wręcz wartości, jaką człowiek przedstawia w oczach Boga. Dla Boga jesteśmy aż tak ważni, że to dla nas Jego Syn stał się jednym z nas. Co więcej, Bóg nie zawahał się – co przejmująco wyraża orędzie paschalne z Wielkiej Soboty – „ażeby wykupić niewolnika, wydał własnego Syna”. Słowem, dla kochającego Ojca człowiek nie przestał być kimś bardzo drogim nawet wtedy, kiedy lekceważyliśmy i obrażaliśmy Go, i robiliśmy wszystko, żeby On przestał się nami przejmować.
„Niech więc podniesie swą nadzieję ród ludzki i rozpozna prawdę o sobie! – entuzjazmuje się tą Bożą miłością do człowieka święty Augustyn. – Niech się przekona, jakie miejsce zajmuje wśród Bożych stworzeń!”.

Chrystus jeszcze w innym sensie pozwala nam zrozumieć samych siebie, nasze własne człowieczeństwo. Przez swoje ludzkie życie przeszedł On w sposób doskonały. Jako Człowiek Doskonały uczy wszystkich, którzy naprawdę w Niego wierzą, co to znaczy być autentycznym człowiekiem. Przede wszystkim uczy nas, że również w obecnym świecie, tak bardzo zniekształconym przez grzech, można z Bożą pomocą żyć pięknie, tzn. w taki sposób, żeby miłość była najwyższą wytyczną naszego życia. Polega to nieraz na podjęciu krzyża, jednak krzyż, o którym mówi Chrystus, prześwituje światłem zmartwychwstania.

Możliwe, że to przede wszystkim miał na myśli Jan Paweł II, kiedy wygłaszał słowa tak gorąco oklaskiwane na placu Zwycięstwa. Przecież niespełna trzy miesiące wcześniej pisał w encyklice „Redemptor hominis”: „Człowiek pozostaje dla siebie istotą niezrozumiałą, jego życie jest pozbawione sensu, jeśli nie objawi mu się Miłość, jeśli nie spotka się z Miłością, jeśli jej nie dotknie i nie uczyni w jakiś sposób swoją, jeśli nie znajdzie w niej żywego uczestnictwa. I dlatego właśnie Chrystus-Odkupiciel »objawia w pełni człowieka samemu człowiekowi«”. To w Chrystusie „człowiek odnajduje swoją właściwą wielkość, godność i wartość swego człowieczeństwa”.

Po trzecie, w tym jeszcze sensie Chrystus pozwala nam zrozumieć samych siebie, że jest naszym Zbawicielem. On ma moc uzdrawiać nasze – w różnorodny sposób poranione grzechami – człowieczeństwo i uzdalnia nas do tego, żebyśmy realizowali je coraz prawdziwiej.

Zaszczepiony w Krzew
Mogłoby się wydawać, że te trzy wymiary wyczerpują prawdę, iż „człowiek nie może siebie sam do końca zrozumieć bez Chrystusa”. A jednak w książce pt. „Pamięć i tożsamość” Papież napisał na ten temat coś nowego, a zarazem niewiarygodnie głębokiego. Odwołał się do słów Chrystusa Pana: „Ja jestem krzewem winnym, wy latoroślami”. Przecież – powiada Jan Paweł II – z tych słów Chrystusa wynika, iż Bóg „zaszczepia człowieczeństwo w »krzewie« bóstwa swojego jednorodzonego Syna... W aktualnej ekonomii zbawienia, je­dynie przyjmując zaszczepienie w boskości Chrystusa, człowiek może się w pełni zrealizować. Odrzucając to zaszczepienie, ska­zuje się w jakimś sensie na człowieczeństwo niepełne”.

Przypowieść o szczepie winnym i latoroślach, zdaniem Papieża, „pozwala nam najlepiej wyjaśnić dramat europejskiego oświe­cenia. Odrzucając Chrystusa, a przynajmniej nie biorąc pod uwagę Jego działania w dziejach człowieka i kultury, pewien prąd myśli europejskiej dokonał jakiegoś wyłomu. Pozbawiono człowieka »szczepu winnego«, tego zaszczepienia w Krze­wie, które zapewnia osiągnięcie pełni człowieczeństwa. Moż­na powiedzieć, że w jakościowo nowej formie, przedtem nie­spotykanej, a przynajmniej nie na taką skalę, otwarto drogę do przyszłych wyniszczających doświadczeń zła”.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.