Krzyczeć milcząć

Wojciech Roszkowski

|

GN 13/2005

publikacja 30.03.2005 01:36

Krzyczeć milcząć

Wspominaliśmy 65. rocznicę podpisania przez pięciu członków sowieckiego politbiura wyroku śmierci na około 24 tys. polskich oficerów i innych więźniów, „nie rokujących poprawy wrogów władzy sowieckiej”. Przywódcy ZSRR postanowili ich rozstrzelać bez sądu, „bez wzywania aresztowanych”. Mord ten, dokonany na mocy decyzji władz jednego państwa wobec obywateli innego państwa, ma wszelkie znamiona zbrodni ludobójstwa w rozumieniu „konwencji w sprawie zapobiegania i karania ludobójstwa”, uchwalonej 9 grudnia 1948 r. przez Zgromadzenie Ogólne ONZ.

Mord wołającyo pomstę
Zbrodnia katyńska należy do tych, które „wołają o pomstę do nieba”, tym bardziej że władze na Kremlu próbę wyjaśnienia tragedii, podjętą przez Rząd RP na obczyźnie, potraktowały jako pretekst do zerwania kontaktów z nim i nie przyznawały się do zbrodni przez pół wieku. Zrzucanie odpowiedzialności za mord katyński na hitlerowskie Niemcy nadal jest w Rosji tolerowane.

Obecne władze rosyjskie nie tylko nie zamierzają wykonywać pojednawczych gestów, ale wystawiają własny „rachunek krwi” za rzekome wymordowanie w Polsce w 1920 r. jeńców sowieckich. Śledztwo w sprawie mordów w Katyniu, Charkowie i Miednoje zostało umorzone, a miejsce kaźni około 10 tys. ofiar nadal pozostaje nieznane. Prokuratura rosyjska oświadczyła, że mord na więźniach polskich nie był ludobójstwem. Warto przypomnieć, że podczas procesu w Norymberdze Sowieci określili tę zbrodnię jako ludobójstwo, tyle że popełnione przez Niemców.

Minuta dla ofiarz Katynia
Co w tej sytuacji powinniśmy robić my, Polacy, osoby publiczne, politycy, rządzący, czy sprawujący funkcje pochodzące z wyboru? Każdy zapewne inaczej odpowie na to pytanie. Jako poseł do Parlamentu Europejskiego uznałem, wspólnie z posłem z Lublina, prof. Zbigniewem Zaleskim, że należy upomnieć się o pamięć o ofiarach mordów sowieckich, tym bardziej że ma ona wymiar uniwersalny.

Jeśli w Unii Europejskiej pamiętamy, i słusznie, o Holocauście, jeśli wspominamy rocznicę zakończenia II wojny światowej jako Dzień Europy, to w świadomości Europejczyków powinien powoli utrwalać się także fakt ludobójstwa sowieckiego, które dotknęło miliony osób, w tym obywateli nowych krajów członkowskich z Europy Środkowej i Wschodniej. Napisaliśmy więc list do wszystkich posłów Parlamentu Europejskiego, dołączając doń kopię decyzji kremlowskiej z 5 marca 1940 r. wraz z tłumaczeniem angielskim, w którym zwróciliśmy się do przewodniczącego parlamentu, hiszpańskiego socjalisty Josepa Borrella, z prośbą o upamiętnienie rocznicy minutą ciszy na najbliższym posiedzenie Parlamentu.

Nie drażnić Rosji
Odpowiedź przewodniczącego głęboko nas rozczarowała, a nawet rozgoryczyła. Otwierając posiedzenie 7 marca, Borrell stwierdził, że wprawdzie propozycja jest zasadna, ale w imieniu przewodniczących grup politycznych nie może się zgodzić na świętowanie wszystkich rocznic, bo tragiczna historia Europy zawiera ich zbyt wiele.

Uczucie rozgoryczenia pogłębiła decyzja Borrella, by uczcić minutą ciszy pamięć o ofiarach zamachów terrorystycznych w Madrycie 11 marca 2004 roku, a także niektóre reakcje polskie. Co prawda większość komentatorów uznała naszą prośbę za uzasadnioną, a decyzje Borrella za niezręczne, a nawet krzywdzące Polaków, ale pojawiły się głosy, że niepotrzebnie jątrzymy przeciw Rosji, że akcja była nieprzygotowana, a nawet, że niepotrzebnie „tupiemy i krzyczymy”.

Przypomniała mi się uwaga pewnej wybitnej artystki, która też niedawno ostro sprzeciwiła się zajmowaniu się „trupami”, zamiast lansowania kultury współczesnej. Czymże jednak jest kultura, jeśli nie pamięcią? Czym, jak nie wartościowaniem zdarzeń? Czyżbyśmy mieli tylko zachłystywać się upadkiem człowieczeństwa, przedstawianym w wyrafinowanej formie, ale ogólnie, tak by kogoś nie urazić?

Co do przygotowania akcji i jej zakresu, nie sądzę, by należało na razie czynić więcej. Właśnie ten drobny gest pamięci wydawał się nam na miejscu. Jeśli jednak pięćdziesiąt lat ciszy wokół tej zbrodni spowodowało, że nie chce się jej poświęcić nawet jednej minuty, to do sprawy trzeba będzie wrócić, tym bardziej że reinterpretacje historii płynące z Kremla są coraz bardziej bezczelne. I milczeniem niczego się nie wskóra.

Prawdziwa wersja historii
Zgadzam się, że nie należy w sprawach takich jak pamięć o ofiarach ludobójstwa „tupać i krzyczeć”. Awantura polityczna nie licuje z powagą sprawy. Problem w tym, że osoba, która wyraziła taką opinię, najwyraźniej nie zadała sobie trudu, by poznać dokładniej naszą akcję. Działać jednak trzeba. Jeśli będziemy się wstydzić tego, że w historii najnowszej byliśmy poddawani straszliwym operacjom systemów totalitarnych, to nasze problemy będą przypisywane wyłącznie nam samym. Nie najlepszy stosunek do Polski na Zachodzie nie wynika jedynie, a nawet nie głównie, z uprzedzeń. Wynika raczej z ignorancji i z braku zaufania do naszej wersji historii. Zbyt agresywna postawa może tylko pogłębić ową nieufność, ale milczenie oznaczać będzie przyzwolenie. Będzie to trudne, ale trzeba znaleźć złoty środek, działać wiarygodnie, konkretnie i fachowo. Jednak trzeba działać, bo inaczej obarczą nas odpowiedzialnością za cudze czyny.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.