Miecz

Marcin Jakimowicz

|

GN 28/2006

publikacja 06.07.2006 14:04

Młodzi szalejący pod sceną. Szczere do bólu świadectwa znanych muzyków. Song of Songs znów przyciągnął tysiące ludzi.

Miecz Marcin Jakimowicz

Gra ostro Katolika Front. Jej lider Grzegorz Bociański podchodzi do mikrofonu: – Gdyby nie Różaniec, już dawno zwariowałbym. Mieszkańcy Torunia, którzy wybrali się na spacer nad Wisłę, przecierają uszy. Czy to możliwe, by muzyk rockowy mówił takie rzeczy?

– Może kiedyś nauczymy się wyrażać emocje jak mieszkańcy Afryki? Na przykład tańcem? – zastanawia się na Mszy biskup Jan Szamocki. Chwilę później ludzie wypełniający ogromną katedrę widzą niecodzienne zjawisko. Barwna procesja, śpiewając pieśń w języku suahili, tańcząc, przynosi dary do ołtarza. – Pamiętajcie, Słowo Boże jest skuteczne – woła biskup.

Skuteczne i ostre jak miecz. Na własne uszy przekonali się o tym ci, którzy szaleli na koncercie 2Tm2,3. Gdy Tomek Budzyński ryknął ze sceny apokaliptyczny werset: „Biada, biada, Babilon upada”, po plecach przeszły dreszcze. Tłum zafalował. To był najbardziej oczekiwany koncert festiwalu. Zespół, w którego skład wchodzą legendy polskiej muzyki niezależnej, po sześciu latach milczenia wydaje właśnie płytę.

Ostrą, szybką, drapieżną. Znów zakorzenioną w Biblii. To ciekawe, specyfiką polskich festiwali chrześcijan jest to, że ludzie przyjeżdżają przede wszystkim dla rodzimych zespołów. Zagraniczne gwiazdy witane są brawami, ale młodzi czekają przede wszystkim na Magdę Anioł, Roberta Litzę Friedricha, Chili My, Anastasis, hiphopowy Full Power Spirit, czy znaną z „Tu es Petrus” Olgę Szomańską. Ta ostatnia śpiewa już jako Olga Radwan. Męża, świetnego wokalistę, poznała przed dwoma laty właśnie na toruńskim festiwalu.

A ekumenizm, który znajdziemy w nazwie imprezy? Upalny niedzielny ranek. Zespoły zwijają się do domów. Pod hotelem Magda Anioł i Adam Szewczyk spotykają Mate.O, protestanta z dziada pradziada. – Pomodlimy się razem? – pada krótkie pytanie. Błysk w oku. Opowiadają sobie o Ewangelii, której słuchali przed chwilką na Mszy, a później siadają na trawie i zaczynają się modlić. To żywy ekumenizm. Nie pusty gest. Toruńska scena, jak marzył jej animator, biskup Chrapek, jest znakiem jedności. – Panie, zanurzamy naszą muzykę w Twojej miłości – szepczą artyści. Może dlatego słuchaczom odchodzącym spod sceny często promienieją twarze?

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.