Bunt obywateli

Andrzej Grajewski

|

GN 24/2005

publikacja 09.06.2005 11:12

Zaplanowany przez brukselską biurokrację projekt budowy ponadnarodowego państwowego molocha załamał się. Obywatele Francji i Holandii z wielką determinacją odrzucili projekt eurokonstytucji. Inne kraje, jak Wielka Brytania, rozważają, czy w obecnej sytuacji jest sens robić u siebie referendum. Przed takim dylematem stoi także Polska

Bunt obywateli Agencja GAZETA/AP/Bas Czerwiński

W komentarzach na temat wyników referendum we Francji i Holandii podkreśla się, że decydującą rolę w podejmowanych przez obywateli decyzjach odgrywały problemy wewnętrzne. Sugeruje się więc, że eurokonstytucja niejako padła ofiarą rozgrywek wewnętrznych. Ludzie odkuli się na politykach, których mają dość – tłumaczą zdezorientowane media, które przeważnie miały odmienne zdanie aniżeli obywatele.

Inna Europa
Sądzę, że jest inaczej. Decyzje podjęte przez Francuzów i Holendrów są właśnie świadectwem obudzenia się Europejczyków, którzy dobrze wiedzieli, w jakich sprawach podejmują decyzje i jakie będą tego dalsze konsekwencje. W odrzuceniu eurokonstytucji wyraził się bunt obywateli, wściekłych na to, że od wielu lat, bez ich akceptacji, podejmowane są kluczowe decyzje przez wąskie grono polityków oraz biurokratów z Brukseli. Siłą Europy była zawsze jej różnorodność, nawet kiedy wyrażała się w sporach i konfliktach ideowych. Twórcy eurokonstytucji zaproponowali dokument, którego cel polityczny był oczywisty: budowanie ponadnarodowego tworu państwowego, kompletnie odartego z jakichkolwiek wartości, posiadającego możliwość głębokiej ingerencji w system stanowienia prawa każdego z członków Unii Europejskiej. Obywatele Francji i Holandii powiedzieli, że nie chcą takiej przyszłości dla swych krajów. I to jest najważniejsze przesłanie płynące z tych wyników.

Show ma trwać?
Konstytucja była już martwa po wyborze Francuzów. Holendrzy dobili ją osinowym kołkiem i nie ma ona już prawa wrócić do świata bytów realnych. Zwłaszcza że zdecydowanie antykonstytucyjne nastroje przeważają w Anglii, a niewiadomy jest także rezultat głosowania w Luksemburgu i Danii, która swego czasu odrzuciła nawet traktat z Maastricht. Gdyby europejscy politycy chcieli szanować reguły, które same ustalali, dzień po ogłoszeniu wyników głosowania nad Sekwaną powinni powiedzieć rzecz oczywistą, że bez zgody narodu francuskiego konstytucja nie może wejść w życie. Konsekwencją takiego stanowiska musiałoby być stwierdzenie, że w związku z tym dalsza procedura przyjmowania tej eurokonstytucji nie jest już potrzebna. Ponieważ politycy nie chcą się przyznać do kompromitacji, udają, że nic się nie stało i nawołują do dalszego procedowania w sprawie tego dokumentu. Liczą na to, że gdyby udało się zyskać wsparcie co najmniej 20 państw, będzie można rozpocząć procedurę „obrabiania” niepokornych narodów, które konstytucję odrzuciły. Na marginesie warto dodać, że wynik debaty w sprawie eurokonstytucji byłby prawdopodobnie inny, gdyby w wielu krajach to obywatele, a nie parlamenty rozstrzygały o jej przyjęciu. Czy w tej sytuacji polskie referendum ma w ogóle sens?

Gra lewicy
Prezydent Kwaśniewski oraz SLD i SDPL uczyniły z walki o referendum ważny element budowania nowej tożsamości ideowej lewicy. Dlatego lewicowa propaganda stawia znak równości pomiędzy przeciwnikami eurokonstytucji a przeciwnikami Unii Europejskiej. Nie jest to prawda. Obecność w Unii Europejskiej była i jest polską racją stanu. Po roku naszego członkostwa widać, że była to dla nas decyzja słuszna. W coraz bardziej polaryzującej się Europie nie ma miejsca na szarą sferę bycia pomiędzy Unią a Rosją. Polska niezakorzeniona w NATO i Unii Europejskiej byłaby krajem stale dryfującym, bez możliwości zdefiniowania swego miejsca w Europie XXI wieku. Podobną sytuację przeżywaliśmy na początku XVIII wieku. Wówczas także elity kraju przez szereg lat nie potrafiły określić, w jakim układzie geopolitycznym jest miejsce Polski. Przeważał pogląd, że najlepiej pozostać poza najważniejszymi wówczas sojuszami. Finałem tak pojętej neutralności były rozbiory. Uczestnictwo w Unii Europejskiej jest więc historycznym wyborem, trwale wzmacniającym nasze bezpieczeństwo, a w przyszłości wspierającym także pomyślność gospodarczą.

Przy okazji referendum stoimy więc nie przed pytaniem: czy być w Unii, tylko w jakiej Unii? Zwolennicy referendum zwracają uwagę na wyniki sondaży opinii publicznej, wskazujące obecnie na przewagę głosów wspierających eurokonstytucję. Warto jednak zauważyć, że w naszym kraju nie odbyła się jeszcze poważna debata na temat tego dokumentu. Lista jego wad jest wielka.

Nie chodzi przy tym tylko o to, że nie ma w nim odwołania się do Boga, co powoduje, że pod względem deklarowanych podstawowych wartości jest to dokument niespójny, rozmyty, ideowo pusty. Jest to raczej zbiór biurokratycznych przepisów, a nie akt prawny mający być inspiracją do kształtowania, jak się to kiedyś mówiło „ducha praw” w całej Europie. Eurokonstytucja wzmacnia kraje silniejsze, osłabia pozycję Polski w systemie podejmowania decyzji. Nie zawsze zaletą może być także wspólna polityka europejska czy obronna, aczkolwiek na tym obszarze istnieje, być może, szerokie pole do negocjacji z pozostałymi unijnymi partnerami. Lewica chce jednak połączyć wybory prezydenckie z referendum w sprawie eurokonstytucji wyłącznie po to, aby mieć jakiś ideowy motyw, wokół którego będzie usiłowała zbudować swoją kampanię. Czyli strategiczna decyzja byłaby podporządkowana partykularnym, partyjnym celom. Służyłaby wyłącznie wygenerowaniu sztucznego podziału na scenie politycznej, wokół którego lewica będzie próbowała zjednoczyć swój elektorat. Uważam, że ogłaszanie referendum w sprawie dokumentu, który i tak nie wejdzie w życie, nie ma żadnego sensu. Jest stratą czasu, pieniędzy i energii obywateli. Referendum prawdopodobnie w ogóle nie jest potrzebne. Natomiast, gdyby z jakichś powodów miało się jednak odbyć, powinno być zorganizowane jak najpóźniej. Wówczas, gdy będziemy wiedzieć, jaką opinię wyraziły pozostałe kraje członkowskie. Tylko wtedy nasze referendum będzie miało znaczeniei sens.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.