Kandydat środka czy mniejsze zło?

Joanna Najfeld, publicystka

|

25.03.2008 12:17 GN 12/2008

publikacja 25.03.2008 12:17

Liberalny republikanin John McCain zdobywa nominację Partii Republikańskiej, ale czy zdoła przekonać do siebie cały elektorat prawej strony?

Kandydat środka czy mniejsze zło? fot. AG/AP/G. Herbert

Kandydatura senatora z Arizony nie była zaskoczeniem. Od czasu kiedy w 2000 roku prawie udało mu się pokonać George’a W. Busha w wyścigu po prezydencką nominację, John McCain stopniowo umacniał swoją pozycję w partii. To wypracowana kariera, a nie charyzma umożliwiła mu pokonanie konkurentów o bardziej wyrazistych poglądach. McCain znany był Amerykanom jeszcze zanim zajął się polityką. W 1973 wrócił z Wietnamu po... sześciu latach niewoli!

Cała Ameryka oglądała w telewizji jego spotkanie z prezydentem Nixonem. McCain zapadł wtedy w pamięć narodu jako uosobienie patriotyzmu i oddania ojczyźnie. Do Wietnamu trafił jako pilot w roku 1967. Zaraz na początku służby został zestrzelony i wzięty do niewoli. Ranny i poddawany torturom nie daje się złamać. Po roku więzienia dostaje propozycję wyjścia na wolność. Jego ojciec został właśnie dowódcą sił amerykańskich na Pacyfiku. Chociaż w domu czekają na niego żona i troje dzieci, McCain decyduje się pozostać w obozie jenieckim, gdy Wietnamczycy nie godzą się wypuścić również jego kolegów. Ten akt żołnierskiej solidarności będzie go kosztować kolejne pięć lat niewoli.

Z armii do polityki
W politykę McCain zaczął się angażować w połowie lat siedemdziesiątych – krótko po powrocie z Wietnamu. Chociaż z czynnej służby wystąpił ponad dwadzieścia lat temu, wojskowość do dziś wpływa na jego priorytety polityczne, wśród których na pierwszym miejscu wymienia walkę z islamskim ekstremizmem. McCain wierzy w szczególną misję Ameryki na świecie. Jest gotowy na konfrontacje militarne – na przykład wobec Iranu. Jest dość wyrazisty w polityce międzynarodowej.

Znany z bezpardonowej krytyki Rosji, o prezydencie Putinie powiedział kiedyś: „Spojrzałem w jego oczy i zobaczyłem trzy litery – KGB”. Za swoją postawę wobec reżimu białoruskiego dostał od władz odmowę wjazdu do tego kraju w 2004 roku. Osobiste przeżycia z wojny skłoniły McCaina do zajęcia się w szczególny sposób sprawą traktowania jeńców w amerykańskich bazach wojskowych. Warunki tam panujące oceniał negatywnie i tym zdobył sobie sympatię lewej strony opinii publicznej, która używa losu jeńców jako narzędzia ideologicznych ataków na administrację Busha.

Republikanin tylko z nazwy
Jeśli chodzi o przekonania ideologiczne, McCain zaliczany jest do RINO (Republican In Name Only – ang. republikanin tylko z nazwy). Ten obraźliwy termin w skrócie oznacza, że zdarza mu się odbiegać od linii konserwatywnej, rozczarowując ideową część elektoratu. Według pomiarów ostatniego Almanac of American Politics, poglądy gospodarcze McCaina są w dwóch trzecich konserwatywne, w jednej trzeciej liberalne. To zmiana w stronę konserwatywną w stosunku do poprzednich badań, kiedy oceniono go mniej więcej pół na pół. Nadal zarzuca mu się jednak, że zamiast zabiegać o obniżanie podatków, poświęca się mało interesującej zwykłych obywateli krucjacie na rzecz regulowania dla dotacji partii politycznych.

Według tej samej publikacji, McCain liberalizuje swoje poglądy na sprawy społeczne. Rzeczywiście, da się zauważyć rysy na jego konserwatyzmie. Wprawdzie jest przeciwny „ślubom” homoseksualnym, ale jednocześnie nie poparł poprawki konstytucyjnej chroniącej instytucję małżeństwa. Deklaruje się jako obrońca życia, po czym głosuje za przepisami dopuszczającymi eksperymenty na ludzkich embrionach. Opowiedział się nawet za uchyleniem prawa do życia dzieci poczętych w wyniku gwałtu lub kazirodztwa.
McCainowi zdarza się prostować wygłoszone wcześniej wyraziste sądy. W wywiadzie dla chrześcijańskiego pisma powiedział, że uważa Amerykę za kraj chrześcijański i wolałby, żeby prezydent wyznawał właśnie tę religię. Potem łagodził wypowiedź, tłumacząc, że chodziło mu tylko o kontekst kulturowy.

Puszczanie oka na lewo
Wielokrotnie krytykowany przez frontowych publicystów prawicowych za puszczanie oka w lewą stronę, McCain w tej kampanii zdecydowanie nie stawia na konserwatywną wyrazistość. Udaje mu się dzięki temu oswajać część oponentów, co widać na przykład po rekomendacji lewicowego „New York Timesa”, który wskazał tego kandydata jako najmniejsze zło wśród wrogich gazecie republikanów. „New York Times” uznał prawicowe deklaracje McCaina za wybiegi taktyczne, chwalił za zainteresowanie globalnym ociepleniem oraz krytykę traktowania jeńcow wojennych. Oczywiście nie przeszkodziło to tej samej gazecie w przygotowaniu na McCaina serii szkalujących tekstów. A to zarzucili mu zbudowaną na słabiutkich poszlakach historię o romansie, a to spekulowali o jego zdrowiu, wyolbrzymiając problem zabiegu wycięcia czerniaka, jaki przeszedł przed laty. Wśród kuriozalnych ataków znalazła się też dyskusja o tym, czy McCain może startować w wyborach, będąc urodzonym w bazie wojskowej w strefie Kanału Panamskiego, skoro przepisy wymagają, aby kandydat urodził się na terenie kraju.

Kto nie z nami, ten przeciw nam?
Wobec chwiejności konserwatyzmu McCaina zwolennicy partii podzielili się na trzy obozy. Zażarci McCainiści uważają, że tego kandydata poprzeć trzeba bezwarunkowo, a wszelka polemika jest strzelaniem do własnej bramki. Mark Helprin, były doradca przegranej kampanii prezydenckiej republikanina Roberta Dole’a, pisze na łamach „Wall Street Journal”, że konserwatywni frontmeni, jak Rush Limbaugh, Sean Hannity czy Mark Levin, którzy dopuszczają się krytyki McCaina, są sabotażystami własnej partii, którzy powinni się „ugryźć w język i wziąć w garść”. Duża część niezadowolonych z nominacji McCaina republikanów przełamie niesmak i zagłosuje na niego po prostu przeciw demokratom. Na to właśnie liczy sztab kandydata, zakładając, że konserwatyści pomarudzą i pokrytykują, a potem i tak pójdą lojalnie do urn ze strachu przed feministką Hillary Clinton czy Murzynem Obamą.

Wszystko jednak wskazuje na to, że rośnie grupa niepokornych. Prawe skrzydło republikanów, które czuje się odsunięte na bok przez miałkie elity partii, ma dość zdrad ideałów i wymuszonych kompromisów. Coraz bardziej ignorowani przez establishment partyjny ideowi republikanie mogą w końcu uznać, że ich lojalność wobec partii nie jest bezwarunkowa. Podobnie jak to się stało w Polsce prawie rok temu, kiedy frakcja Marka Jurka uznała porażkę konstytucyjnej ochrony życia za o jedną fundamentalną winę PiS za dużo. Tyle tylko że Amerykanów taki rozłam kosztować może więcej. Czy strategia Partii Republikańskiej na tę kampanię jest trafna, przekonamy się w listopadzie. Należy mieć nadzieję, że McCain nie przeciągnie struny, zaniedbując konserwatywne skrzydło na rzecz budowania mostów w stronę demokratów. Prawicową wyrazistością już nie zaimponuje, ale może chociaż dobierze otoczenie, które umocni jego konserwatywną nogę.

Od bohatera do politykiera
Z prostych czynników na niekorzyść McCaina działa oczywiście wiek. Jeśli wygra, będzie najstarszym prezydentem wybranym na pierwszą kadencję. W starciu z Obamą pomóc mogą republikaninowi legendarna przeszłość, doświadczenie i... wizerunek jak z plakatu Wujka Sama. Hillary Clinton z kolei budzi tak silną niechęć, że może nagonić McCainowi sceptycznych wobec niego samego wyborców.
Szkoda tylko, że dziś McCain musi liczyć na słabości przeciwników. Gdyby nie wieloletni, stały regres i przemiana z bohatera w działacza partyjnego, mógłby zwyciężyć jako charyzmatyczny przywódca narodu. Bohaterowi można by wtedy wybaczyć wiek, tak jak miało to miejsce w przypadku Reagana. Można by pominąć z życiorysu rozwód i skupić się na tym, że McCain ma siedmioro dzieci, z którymi utrzymuje dobry kontakt. Na jego lewicowe wybryki można by przymknąć oko jak na lapsusy Wałęsy czy pijackie ekscesy Jelcyna. Niestety, w listopadzie republikanie będą musieli pójść do urn trochę z rozsądku.

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.