Ślady żydowskich przyjaciół

Przemysław Kucharczak

|

17.03.2008 14:20 GN 11/2008

publikacja 17.03.2008 14:20

Polska to ponury i nieprzyjazny cmentarz – myślą młodzi Żydzi, którzy w naszym kraju oglądają wyłącznie obozy koncentracyjne. Uzbrojeni i aroganccy ochroniarze odcinają im kontakt z otoczeniem, traktując Polaków jak wrogów i terrorystów.

Ślady żydowskich przyjaciół Jedna z sal w muzeum będzie rekonstrukcją ulicy w żydowskiej dzielnicy Warszawy fot. Muzeum historii żydów polskich

Obraz Polski w oczach izraelskich uczniów mocno się jednak zmieni, bo w Warszawie powstaje Muzeum Historii Żydów Polskich Pierwsi goście zwiedzą go już w 2010 roku. – Chcemy zerwać ze stereotypem, z powodu którego dla wielu hasło „polscy Żydzi” równa się „Holokaust” – zapowiada Agnieszka Rudzińska, dyrektor do spraw rozwoju muzeum. – To będzie muzeum życia, a nie śmierci. To nieprawda, że polscy Żydzi to wyłącznie ofiary Holokaustu. Mówienie czegoś takiego jest nie fair też wobec tych, którzy zginęli. A którzy mieli wielki wpływ na rozwój Polski i świata. My to w muzeum pokażemy – mówi z pasją. – A czy będzie to muzeum bardziej dla Żydów, czy bardziej dla Polaków? – pytam. – Przekaz musi być dla wszystkich. To trudne, ale do zrobienia – mówi dyrektor Rudzińska. Według niej, dla Polaków będzie ciekawe, jak bardzo kultura polskich Żydów przenikała się przez wieki z kulturą żyjących obok Polaków. I w jak wielkim stopniu wzbogaciło to kulturę jednych i drugich. – To zostało z naszej świadomości wyrugowane. A to wielka strata – uważa.

Szyld wygrzebany z gruzów
Judyta Hajduk, pracowniczka muzeum, zebrała już wiele pudeł pamiątek po polskich Żydach. Wszystkie trafią do nowego muzeum, a niektóre z nich znajdą miejsce na wystawie stałej. Ma na to szanse długi na metr kawał blachy, który pan Ryszard Cywiński, ponad 80-letni dziś fizyk, wygrzebał tuż po wojnie w ruinach warszawskiego getta. „O, można tym zatkać dziurę w zagrodzie kur!” – ucieszył się i zawiózł blachę do ciotki na wieś. To był czas, gdy cenna była każda blaszka czy kawałek drutu. Kiedy jednak Ryszard odwiedził ciocię następnym razem, blacha wcale nie tkwiła przy kurach. – Ciotka tę blachę wyczyściła. I okazało się, że to szyld lekarza dentysty z getta o nazwisku Kacenelenbogen – mówi Judyta Hajduk.

– Ciotka pana Ryszarda powiedziała, że szyld należał do Żydów, którzy prawdopodobnie zginęli. Więc trzeba go godnie przechować i w przyszłości oddać jakiemuś muzeum. Pan Ryszard czekał na to przez całe życie – relacjonuje. Na szyldzie widać też cyfrę „7”. Pracownicy muzeum sprawdzili w archiwum, że niejaka Berta Kacenelenbogen miała w Warszawie gabinet przy ulicy Pawiej 7. – Szyld jest bardzo cennym zabytkiem przede wszystkim ze względu na ludzkie emocje, które się z nim wiążą. Dzięki nim nabiera wartości – mówi Judyta Hajduk. – Zdecydowaną większość pamiątek przynoszą nam Polacy. To na przykład zdjęcia ich żydowskich przyjaciół, z którymi kontakt urwał się w czasie wojny. Dostaliśmy wiele przedwojennych fotografii, na których widać dwoje dzieci: jednym z nich jest Polak, a drugim jego zaginiony żydowski przyjaciel – mówi.

Muzeum dostało też zdjęcia płonącego warszawskiego getta. Zrobił je w czasie powstania w getcie Zbigniew Borowczyk, fotograf z Katowic, który akurat był w Warszawie w sprawach rodzinnych. Fotografował w nocy, bo w dzień było to zbyt niebezpieczne. – Kiedy patrzysz na to zdjęcie, wydaje ci się piękne, z tą rozlaną jaskrawą łuną... Dopiero kiedy uświadomisz sobie, co naprawdę przedstawia, wzruszenie daje o sobie znać – mówi pani Judyta. To zdjęcie być może trafi na wystawę stałą muzeum. Ale sale poświęcone II wojnie światowej wcale nie będą w nim najważniejsze.

Ulica w muzeum
Już wiosną na plac naprzeciw pomnika Bohaterów Getta wjadą koparki i dźwigi. Rozpocznie się budowa muzeum. Gmach będzie miał jasny, optymistyczny kolor, ale przez jego środek będzie przebiegała głęboka rysa. Jakby pęknięcie. Właśnie przez to pęknięcie będzie się do muzeum wchodzić.
Aby obejrzeć wystawę stałą, zejdziesz do podziemi. – W sensie metaforycznym to taka wyprawa do skarbca – zapowiada Agnieszka Rudzińska. W pierwszej sali przywita cię opowieść o pierwszych kontaktach z Polską żydowskich kupców i handlarzy słowiańskimi niewolnikami. To wiek X. Z czasem śladów Żydów będzie przybywać. Zobaczysz, jak wygląda najstarsza w Polsce macewa, czyli żydowski nagrobek: pochodzi z 1203 roku z Wrocławia. Przyjrzysz się życiu Żydów na krakowskim Kazimierzu, ich zwyczajom i samorządowi, sprawdzisz, jak działała żydowska drukarnia w Lublinie.

Wreszcie dowiesz się, dlaczego Polska stała się dla prześladowanych w całej Europie Żydów przystanią i oazą tolerancji. A nawet „rajem dla Żydów” w złotym wieku XVI, kiedy Rzeczpospolita była u szczytu potęgi. Dowiesz się też, z jakich powodów niechęć do Żydów zaczęła jednak rosnąć w następnych stuleciach, kiedy cały kraj zaczął pogrążać się w kryzysie. Jedna z sal będzie rekonstrukcją ulicy w żydowskiej dzielnicy Warszawy. Będzie wzorowana na warszawskich Nalewkach. Wprost z ulicy będziesz mógł wchodzić do różnych pomieszczeń. Choćby do siedziby Związku Dziennikarzy i Literatów Żydowskich na Tłomackiem 13. Albo na pięterko do Ziemiańskiej, znanej przedwojennej kawiarni. Przede wszystkim jednak będziesz miał szansę dowiedzieć się więcej o bogatej żydowskiej kulturze.

Ludzie podpuszczeni
Muzeum poruszy też tematy, które nie wszystkim Polakom się spodobają. A więc przedwojenny antysemityzm, zabójstwa Żydów w Jedwabnem i okolicach. No i powojenny pogrom kielecki, który dotknął Żydów, którzy przeżyli wojnę. Niby wiadomo, że w Jedwabnem grupkę Polaków podjudzili do mordu Niemcy, a w Kielcach pogrom wymyślili i sprowokowali znienawidzeni przez społeczeństwo tajniacy z Urzędu Bezpieczeństwa. Ale jednak w obu wydarzeniach wzięli udział Polacy. Ludzi z każdego narodu można łatwo zmanipulować i podpuścić. I to warto sobie przypomnieć także dzisiaj, kiedy będziemy oglądać wystawę o polskich Żydach.

– Jasne, powinniście to dokładnie pokazać. Ale czy żydowski widz nie odniesie wrażenia, że Niemcy i Polacy prześladowali jego przodków w takiej samej skali? – pytam. – O, nie, na pewno nie odniesie takiego wrażenia! – zaprzecza energicznie dyrektor Rudzińska. – Właśnie dlatego, żeby uwzględnić polską wrażliwość, tę część wystawy przygotowują specjaliści z Polski. Bo naszą wystawę przygotowuje duży międzynarodowy zespół naukowców – mówi. – A czy obok wspomnienia o polskich szmalcownikach powiecie też o judenracie, żydowskiej policji, która prześladowała swoich rodaków na rozkaz Niemców? Albo o zaangażowaniu Żydów w stalinowską bezpiekę? – dopytuję. – Oczywiście, że tak. Możliwe nawet, że o pewne elementy wystawy będą mieli do nas pretensje niektórzy Polacy, a o inne niektórzy Żydzi. Trudno. To muzeum ma sens tylko wtedy, kiedy będzie historycznie rzetelne – mówi Agnieszka Rudzińska.
– Spróbujemy też jasne i ciemne strony polsko-żydowskich dziejów wyjaśniać – dodaje Joanna Fikus, pracowniczka muzeum zaangażowana w zbieranie świadectw ocalonych Żydów. – Na przykład wytłumaczyć powody zaangażowania Żydów w komunizm. Dla nas koniec wojny oznaczał początek sowieckiej okupacji. Ale dla Żydów to było prawdziwe wyzwolenie! Przecież wtedy skończyło się bezpośrednie zagrożenie ich życia. Choćby z tego powodu patrzyli na nowy ustrój mniej krytycznie niż Polacy. Ale nie wszyscy Żydzi byli entuzjastami nowej władzy – tłumaczy.

Schowani w stodole
Joanna Fikus wysłuchała wielu fascynujących opowieści Żydów, którzy przeżyli wojnę. Dotarła do córki Feli Fischbein, Żydówki, która przez całą okupację pisała dzienniki. Ukrywała się z mężem Izajaszem na Podkarpaciu w okolicach Krosna, na strychu stodoły należącej do Polaków. – A swoją córeczkę Dorotkę oddali na przechowanie innej polskiej rodzinie. Dzieci można było ukrywać znacznie łatwiej niż dorosłych Żydów – mówi pani Joanna. – A Polacy, którzy ich ukrywali, robili to bezinteresownie, czy z niskich pobudek? – pytam. – Fela i Izajasz coś płacili za swoje utrzymanie, ale nie wolno wyciągać z tego pochopnych wniosków. Pieniądze na jedzenie rzeczywiście były nieraz potrzebne, przy panującej wtedy wojennej biedzie. Fischbeinowie byli zresztą bardzo długo, bo ponad dwa lata, u tej samej rodziny państwa Dunajewskich. Jeśli ktoś próbował na ukrywaniu Żydów zarabiać, to zwykle byli oni zmuszani zmieniać kryjówki bardzo często – mówi Joanna Fikus. Dorotkę, córkę Fischbeinów, polska rodzina Koszarskich traktowała jak własną córkę. Mała Żydówka zżyła się z ich synem jak z własnym bratem. – Po kilkudziesięciu latach zresztą go odwiedziła i było to dla niej wzruszające spotkanie. Koszarscy nazywali ją Haneczka. Okazało się, że ci państwo byli też związani z Armią Krajową – relacjonuje Joanna Fikus.

Dzisiaj Dorotka-Haneczka mieszka w Kalifornii i nazywa się Dora Cohn. Przechowuje pamiątki po rodzicach. Między innymi chustę, którą jej mama Fela zakrywała swoje kruczoczarne włosy, kiedy wychodziła z kryjówki. I trzy walizki, które Fischbeinowie mieli przez całą okupację. Być może przekaże je muzeum. – Fantastycznie było patrzeć na drugim końcu świata na przedmioty, które miały nie istnieć. To są ślady nieistniejącego świata – mówi Joanna Fikus. – Do tej pory Dora mówi po polsku, ale trudno jej czytać listy napisane po polsku ręcznie. Dlatego prosiła, żebym przeczytała na głos listy miłosne, które napisała po polsku jej mama do swojego męża. Zgromadziła się wtedy cała rodzina. Ciągłość pokoleń, która we wielu żydowskich rodzinach jest zachwiana lub złamana, w domu Dory trwa – dodaje.
Wojnę przeżył tylko co dziesiąty polski Żyd. Wielu zawdzięcza życie Polakom. Choć tylko w Polsce za pomoc Żydom Niemcy rozstrzeliwali albo palili żywcem polskie rodziny, nawet z małymi dziećmi. Polscy Sprawiedliwi zostaną uhonorowani i na wystawie, i w Internecie, gdzie muzeum przygotowuje poświęconą im stronę. – Chcemy sprowokować zwiedzających do refleksji: jak ja sam zachowałbym się w takiej sytuacji? W sytuacji człowieka, który puka do drzwi nieznanej rodziny z prośbą o pomoc, i w sytuacji człowieka, którego Żyd prosi o pomoc – mówi Joanna Fikus.

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.