Kapelan Grom-u

Z duszpasterzem elitarnej jednostki wojskowej ks. mjr. Piotrem Majką rozmawia Jarosław Dudała

|

GN 11/2008

publikacja 17.03.2008 14:08

Jarosław Dudała: Jak Ksiądz trafił do wojska i do GROM-u?

Kapelan Grom-u Ks. mjr Piotr Majka od roku jest kapelanem GROM-u fot. Archiwum GROM-u

ks. Piotr Majka: – Zanim zostałem księdzem, skończyłem Wyższą Szkołę Oficerską Wojsk Obrony Przeciwlotniczej w Koszalinie i dopiero po 4 latach studiów trafiłem do seminarium duchownego w Warszawie.

Skąd taka zmiana planów życiowych?
– W szkole zawodowej chciałem iść do zakonu. Ale moja ciocia – siostra felicjanka – powiedziała mi: „Zrób najpierw maturę; przemyśl to; może się ożenisz, zapewne ci przejdzie”. Po tej rozmowie przestałem myśleć o zakonie. Skończyłem technikum, później szkołę oficerską, po drodze Politechnikę Koszalińską, jako magister inżynier elektroniki i telekomunikacji. Ale znowu zacząłem sobie zadawać pytanie o moje powołanie. Spotkałem kapelana wojskowego, który powiedział mi: „Myślę, że Pan Bóg kieruje cię do wojska”. Wtedy było to ostatnie miejsce, w którym sam bym siebie widział.

Dlaczego?
– Nie jestem z tych, którzy mówią: „Nie mów do mnie ksiądz, bo święcenia przyjąłem nieopatrznie”. Ale wiedziałem, że wojsko może być trudnym doświadczeniem, także dla księdza. Kapelan żyje często w spartańskich warunkach. Nie mam plebanii, mieszkam w bloku. A gdy byłem z pierwszą zmianą na misji w Iraku, nie było nawet ołtarza, żeby odprawiać Mszę świętą. Trzeba było ze wszystkim zaczynać od zera.

Czy pod względem duchowym GROM też był ugorem?
– Nie, wcześniej posługiwali w nim inni kapelani. Kiedy mój poprzednik, ks. Piotr Kowalczyk, miał z częścią jednostki wyjechać na misje do Afganistanu, wikariusz generalny biskupa polowego ks. Sławomir Żarski powiedział mi: „Może ty byś się zajął jednostką GROM?”. W późniejszym terminie, myślę, że przy rozważeniu wszystkich okoliczności, ksiądz biskup Ordynariatu Polowego WP Tadeusz Płoski uznał za stosowne, abym objął dodatkowo, oprócz parafii w Wesołej, opieką duszpasterską jednostkę GROM.

Wystraszył się Ksiądz?
– Nie, bo zdaję sobie sprawę ze swojego zadania. Ja mam być księdzem. Poza tym mam od Pana Boga tę łaskę, że zanim zostałem księdzem, byłem już oficerem.

Na czym polega służba Księdza w Gromie?
– Na tym, żeby być z żołnierzami i służyć im posługą księdza kapelana, nie oficera społeczno-wychowawczego, nie psychologa, ale księdza. Przygotowuję Msze święte, gdy wyjeżdżają na misje. Biorę udział w uroczystościach. Jestem do dyspozycji, jeśli ktoś chce porozmawiać, skorzystać z sakramentów, np. przygotować się do małżeństwa, chrztu... Przychodzą do mnie, rozmawiają. Ale to odbywa się dyskretnie.

A czy np. skakał Ksiądz na spadochronie?
– Tak, ale nie w GROM-ie. Chociaż cieszę się, gdy mogę być z GROM-em na szkoleniach, a nawet korzystać z tych kursów...

Jakich?
– Nie chcę o tym mówić, bo nie chciałbym być postrzegany jako ten, który chce komukolwiek w czymkolwiek dorównywać. To nie moja rola, aby być komandosem. Ja jestem księdzem.

Czy żołnierze GROM-u nie mają raczej nawyku radzenia sobie samodzielnie?
– Na pewno nie są wylewni, raczej milczący. Mniej mówią, więcej robią. Szkolą się w grupach, w których są zżyci. Zwłaszcza jednostki bojowe są bardzo zaangażowane w szkolenie. Z nimi mam najmniejszy kontakt. Nie pretenduję do tego, żeby w te grupy wchodzić, choć może by mi to pomogło. Mam z tego powodu niedosyt, ale moje obowiązki proboszcza nie pozwalają na to. Chcę tylko, aby wiedzieli, że jeśli będą mnie potrzebowali, to jestem do ich dyspozycji.

O czym Ksiądz z nimi rozmawia?
– O ich sprawach rodzinnych, dylematach, problemach...

Jakich?
– Nie mogę odpowiedzieć, bo to grupa, która dobrze się zna i każda odpowiedź mogłaby wskazywać na konkretną osobę, a tego chciałbym uniknąć. Obowiązuje mnie tajemnica, nie tylko spowiedzi, ale także rozmowy duchowej. Żołnierz nie zawsze chce, żeby koledzy wiedzieli, że rozmawiał z kapelanem.

Bo to oznaczałoby przyznanie się do słabości, minus w oczach dowództwa czy kolegów?
– Na pewno nie. Dowództwo jest bardzo otwarte na współpracę z kapelanem.

Czego szefowie jednostki oczekują od kapelana?
– Żebym był dla nich księdzem. Kiedy byłem w Iraku, dziennikarze słali do kraju informacje, że prowadzę w obozie kurs przygotowania do małżeństwa. Szukali w tym sensacji. A tam nie było żadnej sensacji, tylko taki kurs, jak i w kraju, taka sama posługa, tylko w innym miejscu, i z tego powodu może wydawać się bardzo inna.

Ale to jednak co innego, jeśli się ma przed sobą żołnierza, który właśnie kogoś zabił.
– Unikałbym takiego stwierdzenia, bo żołnierz nie jest od zabijania. Ma bronić życia dostępnymi środkami, chociaż i tak może się zdarzyć. Celem działania wojska nie jest zabijanie. Sprawy, z którymi się stykam, są bogate, jak bogate jest życie. Ale to nie jest tak, że gdy kogoś zabiją, to szukają księdza, żeby się wyspowiadać. Służba w GROM-ie to nie tylko narażenie się na utratę własnego życia. Ci żołnierze mają swoje rodziny, które się o nich boją, zwłaszcza gdy wyjeżdżają na misje. Przeżywają swoje wyjazdy, są zatroskani o to, co stanie się, gdyby ich zabrakło.

Co może im Ksiądz wtedy zaoferować? Przecież nie nakarmi Ksiądz sieroty.
– Nie. Ale mogę ofiarować modlitwę, towarzyszenie duchowe, wsparcie w chwilach dylematów, w czasie rozłąki.

Jaka jest religijność żołnierzy GROM-u?
– Są osoby, które mówią, że nie wyniosły chrześcijaństwa z domu. A statystyk religijno- ści nie prowadzę. GROM to jednostka wojskowa, a nie parafia. Zresztą oni często mieszkają w zwykłych parafiach cywilnych, mogą tam praktykować i korzystają ze wszelkiego rodzaju posług, zapewne wielu korzysta.

Czy wiara nie przeszkadza w służbie w GROM-ie? Czy nie powoduje nadmiaru pytań?
– Jeden z żołnierzy powiedział mi, że wiara pomaga mu przetrwać trudne chwile.

Jak się Ksiądz czuje z tym, że żołnierze GROM-u są szkoleni do perfekcyjnego zabijania?
– Unikałbym takich stwierdzeń. Gdybym miał przeświadczenie, że w wojsku uczy się zabijać, to nie widziałbym tu miejsca dla siebie. Żołnierz to ten, który ma bronić życia na wszelkie możliwe sposoby i wszelkimi środkami. Może przy tym zabić. Ale to nie jest celem. Celem jest obrona życia – swojego i innych. Na przykład uwolnienie jednej osoby z rąk terrorystów oznacza narażenie życia wielu żołnierzy.

Nie widzi Ksiądz u GROM-owców nadagresji?
– Zdziwiłby się Pan, jak bardzo oni są spokojni i opanowani. Są szkoleni, żeby rozumnie ocenić sytuację i podjąć odpowiednie działanie, a nie biegać tam i z powrotem i strzelać bez opamiętania.

Poznałby Ksiądz żołnierza GROM-u, przypadkiem napotkanego na ulicy czy na kolędzie?
– Zapewne tak. Jest w nich jakiś spokój, pewność siebie.

Może pycha? Poczucie, że jestem dobry, potrafię sobie poradzić sam, bez Pana Boga też?
– Jeśli ktoś jest w GROM-ie, to musi być dobry, musi posiadać zdolność radzenia sobie w trudnych sytuacjach. Ale słyszałem tam i takie zdanie: „Przeszedłem wiele szkoleń, wiele potrafię, ale to nie znaczy, że ze wszystkim potrafię sobie poradzić”.

Czy GROM straciłby, gdyby nie miał kapelana?
– Czy straciłaby jednost- ka – nie wiem. Ale wiem, że jeśli konkretny człowiek jest pozbawiony możliwości korzystania z posługi duchowej, to ponosi szkodę, i to głęboką.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.