Różne drogi parafiady

Agata Madaj, współpracownik GN

|

19.06.2007 06:45 GN 24/2007

publikacja 19.06.2007 06:45

Jednych doprowadziła na boiska piłkarskiej ekstraklasy, drugim pokazała drogę na studia, jeszcze innych po prostu chroni przed nudą, od której do głowy przychodzą głupie pomysły. Tak wychowuje parafiada

Różne drogi parafiady Parafiada kojarzy się głównie ze sportem, ale jest tu miejsce i na kulturę, i na ewangelizację. EAST NEWS/Michał Szalast

Kiedy w 1989 roku w Krakowie wystartowała premierowa impreza, chyba nawet jej pomysłodawca ojciec Józef Joniec nie podejrzewał, że przekształci się w wielki międzynarodowy ruch. W pierwszej – klejonej jak ciasto „domowymi sposobami” i z pomocą rodziców – parafiadzie udział wzięło trzysta dzieciaków. Rywalizowały głównie na sportowo. W tym roku na lipcowe finały do Warszawy przyjedzie ponad trzy tysiące uczestników. Do dziś impreza kojarzy się głównie ze sportem, choć jest w niej miejsce i na kulturę, i na ewangelizację. Bo tworząc parafiadę, ojcowie pijarzy sięgnęli do sprawdzonego rzymskiego trójkąta: stadion–teatr–świątynia. Zbyt śmiałe zestawienie jak na dzisiejsze czasy? Ważne, że działa. I to z sukcesami, o czym świadczą jej wychowankowie.

Mundial zamiast pokus
Bliźniacy Piotr i Paweł Brożkowie na co dzień są zawodnikami Wisły Kraków. Paweł ma na koncie także występ w reprezentacji Polski na mundialu w Niemczech w 2006 roku. Teraz bracia grają w pierwszej lidze, ale nie kryją, że piłkę zaczynali kopać... na parafiadzie. W 1994 r. występowali w jej finałach w barwach Parafialnego Klubu Sportowego Polonia Białogon Kielce.

– Byliśmy dziećmi, ale pamiętam, że byłem bardzo dumny, bo graliśmy z dużo starszymi chłopakami, a mimo to udało nam się zająć piąte miejsce – wspomina Piotr Brożek. Jego zdaniem, na parafiadzie dzieciaki od początku uczą się rywalizacji na zasadach fair play. Ojciec Józef Joniec dodaje, że to jedna z nielicznych imprez sportowych wolna od wulgaryzmów. – Jeden z sędziów PZPN, który u nas sędziował, był zdziwiony, że przez kilka dni nie usłyszał na boiskach żadnego przekleństwa. To ewenement, bo wulgaryzmy są prawdziwą plagą polskich stadionów – podkreśla ojciec Joniec. Bracia Brożkowie zawdzięczają parafiadzie ważne życiowe wybory: – Na świecie jest wiele pokus, my z bratem zamiast nich wybraliśmy piłkę nożną – mówi Piotr Brożek.

Polska to zagranica
Bracia Brożkowie są najbardziej znanymi wychowankami i największą dumą organizatorów. Ich udział w urządzanych przez ojców pijarów zawodach był trampoliną do późniejszego sportowego sukcesu, jednak przygoda z Parafiadą już się zakończyła. Dla Marii Kujel parafiada stała się częścią życia.
Maria po raz pierwszy przyjechała na zawody z małej białoruskiej wsi Pierowcy w archidiecezji grodzieńskiej trzynaście lat temu. Dziś pracuje w Centrum Parafiadowym, gdzie zajmuje się programami wschodnimi. – W Polsce udało mi się skończyć studia. Teraz swoją wiedzą mogę pomagać moim rodakom zza wschodniej granicy – mówi Maria.

Studiowała pedagogikę i zarządzanie. Wszystko przydaje się w pracy. Teraz robi doktorat na Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie. Będzie pisać o owocach, jakie parafiada przynosi na Wschodzie.

– Dla wielu młodych osób z Białorusi, Ukrainy, Litwy czy Estonii Polska to „zagranica”, a studia tutaj to marzenie. Gdy podczas parafiady mieszkają w kampusie Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego, czy biorą udział w zawodach na Akademii Wychowania Fizycznego, wtedy widzą, że te marzenia da się zrealizować. Nabierają motywacji, by zrobić coś ze swoim życiem, bo od kolegów dowiadują się, że jest możliwość studiowania, uzyskania pomocy – opowiada Maria.

Powszechna jak szkoła Kalasancjusza
Pobyt w Polsce to także inspiracja, by imprezę „zabrać ze sobą do domu”, gdzie widok księdza z gitarą czy w krótkich spodenkach kopiącego piłkę należy do rzadkości – bo kapłanów po prostu brakuje. – Przyjeżdżający do nas nauczyciele i młodzież mają potem zapał i pomysły, by animować swoje lokalne społeczności. Efektem jest ruch parafiadowy, który rozwija się na Litwie i Ukrainie – cieszy się Maria Kujel.
W tym roku przyjedzie ponad 850 młodych osób ze Wschodu. Wielu z nich pochodzi z ubogich rodzin. Ich pobyt w Polsce jest dofinansowywany przez organizatorów. Uczestnicy płacą tylko symboliczną kwotę. Podopieczni Maryny Żybartowicz, katechetki z Wołpy na Białorusi, w parafiadzie wystartują już po raz siódmy.

– Nasza grupa jest ekumeniczna. Wyjeżdżają i katolicy, i prawosławni, Polacy i Białorusini – wylicza Żybartowicz. – Młodzież lubi taką atmosferę zawodów zdrowej rywalizacji, która jest okazją do zawarcia nowych znajomości – mówi.

Zespół z Wołpy nazywa się „Gwiazda betlejemska” i najwięcej sukcesów odnosi na scenie, gdzie ujmuje wszystkich profesjonalnie przygotowaną pantomimą. Ale zgarnia też dyplomy w konkursach wiedzy biblijnej i liturgicznej. W tym roku młodzież szczególnie przygotowuje się do finałów konkursu wiedzy o świętym Józefie Kalasancjuszu – założycielu zgromadzenia pijarów, którego właśnie obchodzi się 450. rocznicę urodzin. Wszystkie startujące w konkursie dzieciaki wiedzą, że przed laty założył w Rzymie pierwszą bezpłatną szkołę w Europie. Ojcowie pijarzy pieczołowicie pielęgnują jego dzieło

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.