Chorzy na smutek

Joanna Jureczko-Wilk

|

GN 10/2007

publikacja 12.03.2007 12:33

Depresja to nie takie sobie smuteczki – to długotrwała śmiertelna choroba. Leczenie jej ziółkami, akupunkturą czy reklamowanymi w telewizji lekami to jakby chorego na raka leczyć sokiem z marchwi.

Chorzy na smutek Rocznie choruje na depresję od 6 do 12 proc. dorosłych, i ten odsetek ciągle rośnie. EAST NEWS/MAURO FERMARIELLO

To nie do opisania cierpienie wewnątrz, w człowieku – mówi jeden z pacjentów, leczący się na depresję od ponad dwudziestu lat. Człowiek boi się wszystkiego: życia, kłopotów, codziennych zajęć… Z lękiem się budzi i idzie spać. I czuje, że coś z nim jest nie tak. Albo wręcz przeciwnie – mówi: mam wspaniałego męża, kochane dzieci, dobrą pracę, więc dlaczego jestem ciągle smutna i zmęczona?

Depresja niejedno ma imię
Z „Zielonej Księgi”, przygotowanej w ubiegłym roku przez Radę Europy, wynika, że co trzeci Europejczyk ma problemy ze zdrowiem psychicznym. Najczęstszą chorobą psychiczną jest depresja – ona też jest czwartym najpoważniejszym problemem zdrowotnym na świecie. Rocznie choruje na nią od 6 do 12 proc. dorosłych, i ten odsetek ciągle rośnie. Światowa Organizacja Zdrowia szacuje, że do 2020 r. depresja wysunie się na drugie miejsce chorób trapiących ludzkość.

– Depresja objawia się nie tylko smutkiem, ale też lękiem, napadami paniki oraz zespołem stresu pourazowego, powstałego w wyniku traumatycznych wydarzeń – tłumaczy prof. Aleksander Araszkiewicz, kierownik katedry i kliniki psychiatrycznej Collegium Medium im. L. Rydygiera w Bydgoszczy. – Ludzie, którzy postrzegani są jako bardzo nieśmiali, stroniący od towarzystwa, czyli cierpiący na tzw. fobie społeczne, to także ofiary depresji. Im nie pomogą rady, by wziąć się w garść, wyjść do ludzi… To depresja, która wymaga specjalistycznego leczenia.

Choroba atakuje najczęściej ludzi aktywnych, w wieku od 18 do 44 lat, przeważnie kobiety. Grupy ryzyka to kobiety dojrzałe, nieletni, odrzuceni społecznie (bezrobotni, bezdomni) i osoby starsze. Chociaż mężczyźni trzy razy rzadziej zapadają na depresję, gorzej sobie z nią radzą. Zgodnie z powiedzeniem: „Na frasunek najlepszy jest trunek”, leczą smutki w alkoholu czy narkotykach. Depresyjni mężczyźni częściej też niż kobiety próbują rozwiązać swoje problemy, odbierając sobie życie. Co trzeci zgon chorych na depresję to wynik samobójstwa.

– Każdy z nas bywa smutny, ma chandrę, ale jeśli ten smutek się przedłuża ponad dwa tygodnie, trzeba zasięgnąć opinii lekarza – mówi dr Dariusz Wasilewski, przewodniczący Zespołu ds. Walki z Depresją przy Ministerstwie Zdrowia. – Jeśli wydaje się nam, że nie radzimy sobie z życiem, z problemami, jesteśmy głęboko nieszczęśliwi, myślimy pesymistycznie, mamy myśli samobójcze, możemy mieć depresję. Nie zawsze sami dostrzegamy jej objawy. Pierwsi mogą je zauważyć bliscy. Wtedy oni powinni namawiać chorego do wizyty u psychiatry, do podjęcia leczenia. Jeśli natrafią na opór, muszą szukać autorytetów, które przekonałyby chorego do leczenia. Nie wolno tej sprawy odpuścić ani zlekceważyć.

Przychodzi pacjent do lekarza…
…i mówi, że boli go kręgosłup, głowa, ma duszności, albo że nie może spać, jest zmęczony. Lekarz zleca badania, szuka przyczyn dolegliwości, kieruje do różnych specjalistów. Ci też skupiają się na ciele, a nie na smutku i zmęczeniu pacjenta. Sam pacjent także często nie kojarzy bólów w plecach z chorobą psychiki. Dopiero kiedy poszuka się głębiej, spod tych różnych dolegliwości, zmęczenia, bezsenności, alkoholizmu wychyla się depresja. To jeden z powodów, dla których w Polsce depresję rozpoznaje się i zaczyna leczyć dopiero rok, dwa lata od wystąpienia pierwszych objawów. Drugi to naiwna wiara, że z tą chorobą można sobie samemu poradzić. Ponad połowa pacjentów, których lekarz pierwszego kontaktu skierował do psychiatry, podejrzewając depresję, do specjalisty nie poszła. Dlaczego? – Boją się przyznać do psychicznej słabości, boją się tego, co pomyśli rodzina, sąsiedzi, koledzy w pracy, kiedy dowiedzą się o wizytach u psychiatry albo, nie daj Boże, o pobycie w szpitalu psychiatrycznym – wyjaśnia Joanna Chatizow ze Stowarzyszenia „Aktywnie przeciwko depresji”.

Strach przed psychotropem
Niezależnie od tego, jakie czynniki psychologiczne wywołały depresję, istota zaburzeń mieści się w mózgu. Dochodzi w nim do zakłócenia pracy tzw. neuroprzekaźników. Leki przeciwdepresyjne regulują ich pracę. To skomplikowane zadanie, więc poprawę samopoczucia chory zauważa dopiero po dwóch, trzech tygodniach. Psychiatrzy przyznają, że lekarze pierwszego kontaktu lekką ręką wypisują na depresję leki uspokajająco-nasenne, które szybko poprawiają samopoczucie chorego, ale nie leczą choroby. W niektórych przypadkach mogą ją nawet nasilić. – Reklamowanie w telewizji leków, rzekomo leczących ludzi z depresji, jest kłamliwe – dr Dariusz Wasilewski nie kryje oburzenia. – Żadne ziółka, leki bez recepty depresji nie wyleczą! Mogą tylko chwilowo poprawić nastrój i dać pacjentowi złudne poczucie, że „już jest lepiej”. Ale za kilka dni będzie tak samo źle, albo jeszcze gorzej.

Depresja może utrzymywać się nawet przez sześć do dziewięciu miesięcy. Jeśli leki uspokajające czy nasenne będziemy brali dłużej niż kilka tygodni, uzależnimy się od nich. – Nowoczesne leki przeciwdepresyjnie nie uzależniają, a mimo to strach przed nimi w społeczeństwie jest duży. Trzeba raz jeszcze podkreślić, że są bezpieczne i często ratują człowiekowi życie – mówi prof. Araszkiewicz. Ten, kto choć raz zachorował na depresję, do końca życia musi być czujny. Połowa chorych ma nawroty. Ci, u których choroba się powtarza, muszą zażywać leki profilaktycznie i uważnie siebie obserwować.
– To nie jest grypa, która szybko mija. Ta choroba na długi czas wyłącza ludzi z życia rodzinnego, zawodowego… Dlatego trzeba szukać pomocy u psychiatrów, iść na terapię. Depresję można trzymać w ryzach, pod warunkiem że chory pilnuje leczenia – mówi prof. Araszkiewicz.

Objawy depresji:

* smutek, przygnębienie, niemożność odczuwania radości
* zmniejszenie zainteresowań
* mniejsza aktywności, apatia, niechęć do działania
* problemy ze snem
* zmniejszenie apetytu, spadek wagi ciała, suchość w ustach
* uczucie ciągłego zmęczenia, brak energii
* lęk, uczucie wewnętrznego napięcia, „niepokój w środku”
* trudności w koncentracji i zapamiętywaniu, wrażenie niesprawności intelektualnej
* poczucie beznadziejności, niska samoocena,
* dolegliwości bólowe (bóle głowy, brzucha, nerwobóle)

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.