Seks w telefonie

Szymon Babuchowski

|

GN 09/2007

publikacja 06.03.2007 16:19

Czym przyciągnąć konsumentów, gdy rynek jest nasycony? Oczywiście seksem.

Seks w telefonie East news/Tuomas Marttila/Studio GN

Jacek dał się złapać na lep marketingu. Został jednym z 20 tysięcy tzw. beta-testerów nowej sieci komórkowej. Nie było to takie trudne: wystarczyło wypełnić formularz, w którym przeważały pytania dotyczące spędzania wolnego czasu i korzystania z nowych technologii. W drugim etapie dzwonił konsultant, pytał naszego bohatera o ulubione marki produktów i kluby, do których chodzi.

No i się udało. Jacek, absolwent psychologii i prawie absolwent zarządzania, został zaproszony na spotkanie do jednego z warszawskich klubów. Podczas imprezy miał się zapoznać z wachlarzem nowych możliwości, a na koniec zostać obdarowanym cudownym aparatem. – Część podarunkowa spotkania była całkiem przyjemna – opowiada Jacek. – Kto z nas nie lubi dostawać czegoś za darmo? Niestety, nie mogłem się nacieszyć nowym telefonem w pełni, ponieważ wcześniej zostałem potraktowany jak półgłówek, męski szowinista i napalony samiec, myślący tylko o jednym.

Dyszące dzwonki
Co takiego zaszło na spotkaniu? Na pozór nic szczególnego: dwie hostessy prowadziły prezentację dla zgromadzonych beta-testerów. Miały ukazać zalety aparatów, które będą działać tylko w nowej sieci. Według relacji Jacka okazało się jednak, że najbardziej interesujące dla potencjalnego użytkownika sieci komórkowej są następujące rzeczy: pozyskiwanie multimediów o zabarwieniu erotycznym (dyszące dzwonki, tapety z silikonowymi paniami w niedwuznacznych pozach, erotyczne filmiki), przekazanie seksualnej propozycji za pomocą specjalnie opracowanego obrazkowego sposobu komunikacji oraz ukrywanie dowodów zdrady przed partnerką, jako że nowoczesna technologia pozwala manipulować własnymi bilingami z poziomu przeglądarki internetowej i usuwać niewygodne pozycje. – Te „wspaniałe” możliwości otworzyły się przede mną od razu, od pierwszego włączenia mojej supernowej komórki – ironizuje Jacek. – W dalszej perspektywie zaoferowano mi możliwość poimprezowania z tłumem roznegliżowanych lasek w klubie. Firma pomyślała również o moim najskrytszym marzeniu, werbalizując je za mnie, a jest nim… dzika balanga na plaży! Ja sam i sto gorących panienek, plus striptiz jako obowiązkowy punkt programu. Tego być może nie będą mogli spełnić w najbliższej perspektywie, ale w dalszej… Fakt, że to wszystko padło, bez cienia żenady, z ust kobiety, wprawił mnie w osłupienie.

Usuwamy, ale nie nadążamy
Rynek telefonii komórkowej w naszym kraju wydaje się nasycony. Czym zatem nowy operator chce przyciągnąć klientów? – Przede wszystkim różnorodną i ciekawą ofertą: dostępem do najświeższych informacji, telewizji, muzyki, blogów, czatów i wszystkich zasobów Internetu – twierdzi Jacek Hensler, dyrektor marketingu firmy P4, która tworzy właśnie nową sieć. – Nie mamy poczucia, że szczególnie intensywnie epatujemy seksem w celu pozyskania klientów, ale też jesteśmy świadomi, że erotyka jest integralnym elementem naszego życia, a zapotrzebowanie na tego typu usługi jest tworzone przez samych użytkowników. Jednak link ze zdjęciami z kategorii „sex” pojawia się już na stronie głównej portalu internetowego, stworzonego przez nowego operatora. Użytkownicy mogą też prowadzić tutaj swoje blogi, na których często umieszczają bardzo pikantne obrazki. Jest to właściwie niekontrolowane. Kiedy nasz beta-tester zwrócił mailem uwagę webmasterom na obecność jednego z niecenzuralnych zdjęć, otrzymał odpowiedź: „Usuwamy, ale nie nadążamy”.

Inni operatorzy sieci komórkowych też mają serwisy erotyczne na swoich stronach, jednak zazwyczaj są one bardziej ukryte i dzieci mają do nich utrudniony dostęp. Na wspomnianym portalu wszystko jest na wierzchu, co niepokoi tym bardziej, że nowy operator kieruje swoją ofertę przede wszystkim do ludzi młodych. Firma tłumaczy się tym, że na razie mamy do czynienia jedynie z wersją testową strony: – W wersji finalnej zamierzamy wprowadzić odpowiednie zabezpieczenia, tak by treści o charakterze erotycznym były dostępne jedynie dla odbiorców powyżej 18 roku życia – mówi Jacek Hensler.

To uzależnia!
– Nachalna erotyka wdziera się coraz silniej do naszej kultury – twierdzi dr Michał Kapias, etyk z Akademii Ekonomicznej w Katowicach. – Nie wzbudza już irytacji, sprawia raczej, że w ogóle przestajemy na nią reagować. Wiadomo jednak, że takie impulsy działają na młodych ludzi, którym brak jeszcze rozeznania. W tym okresie życia namiętności są silniejsze i trudniej o postawę samozaparcia. Wydaje się, że działania operatorów są zgodne z prawem, ale czy są moralne? Moim zdaniem widać tu łamanie obyczajów i kodeksów etycznych. Charakterystyczne wydaje się przerzucanie odpowiedzialności na konsumenta: producenci uważają, że skoro jest zapotrzebowanie, to wolno im dostarczać taki produkt. Brak zabezpieczeń przed dziećmi w wersji próbnej strony również jest mocno podejrzany.

– Korzystanie przez młodych ludzi z erotycznych multimediów jest szkodliwe, ponieważ kreuje hedonistyczny model zachowań – podkreśla Ewa Maciocha, psycholog i seksuolog kliniczny z Instytutu Psychiatrii i Neurologii w Warszawie. – Młodzież zaczyna traktować seks jak zabawę, w którą można bawić się zawsze, wszędzie i z każdym. Wielu wchodzi w to, ponieważ boi się odrzucenia, bycia niedzisiejszym. W swojej pracy zawodowej mam do czynienia z nastoletnimi pacjentami, którzy idą do agencji towarzyskiej, by „pierwszy raz” mieć już za sobą – tak silna jest presja środowiska. Również erotyczne obrazki, które początkowo bawią i śmieszą, mają silne działanie uzależniające. Stopniowo stępia się nasza wrażliwość, dążymy do zwiększenia drastyczności oglądanych obrazów. Człowiek jako osoba znika w tym wszystkim, staje się przedmiotem. W dojrzałym życiu tacy ludzie mogą mieć problemy w związaniu się z jednym partnerem. Trudno im pogłębiać więź psychiczną, brać za kogoś odpowiedzialność. Także bliskość fizyczna okazuje się trudna, gdy nie odpowiada wyobrażeniom, które wytworzyły się w kimś za sprawą oglądanych filmików.

To, co wydaje się niegroźną zabawą, może więc z czasem okazać się poważnym życiowym problemem. Na szczęście są jeszcze osoby, które mają odwagę iść pod prąd hedonistycznej kultury. Takie jak nasz beta-tester, który wybrał zupełnie inny model życia: – Z pewnością nie będę najlepszym testerem i nie zrealizuję wymarzonej dla mnie przez firmę imprezy – mówi Jacek. – Dla mnie telefon jest do rozmawiania, do robienia zdjęć służy aparat, a uczucia… Na szczęście mam ukochaną żonę i nie muszę uciekać się do tanich sztuczek.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.