Marksizm bojowy

Beata Zajączkowska, dziennikarka Radia Watykańskiego

|

GN 09/2007

publikacja 06.03.2007 16:12

Sierpy i młoty pojawiły się na ulicach włoskich miast. Telewizja pokazała twarze nowych adeptów Czerwonych Brygad. Fala aresztowań, jaka przetoczyła się ostatnio przez Italię, dowodzi, że ideały lewackiego terroryzmu wciąż są żywe.

Marksizm bojowy Członka Czerwonych Brygad Paolo Persichettiego włoska policja ścigała przez 10 lat. Został zatrzymany w 2002 roku. Za zabójstwo i zamachy na polityków został skazany na 22,5 roku więzienia. PAP/EPA ALESSANDRO CONTALDO

Przekazuję wam wiadomość od Czerwonych Brygad! Nic nie ujdzie bezkarnie. Podjęliśmy sztandar, który upadł – taką wiadomość przekazał młody człowiek redakcji największego dziennika „Corriere della Sera”. Kilka godzin wcześniej w północnych Włoszech policja aresztowała 15 osób. Minister spraw wewnętrznych Giuliano Amato oświadczył, że „prawdopodobnie udało się zapobiec zamachowi terrorystycznemu”.

Towarzysze w areszcie
Policja, która śledziła członków Komunistycznej Partii Polityczno-Wojskowej, nawiązującej do tradycji Czerwonych Brygad, jest przekonana, że w ostatniej chwili udaremniła serię krwawych zamachów. Celem terrorystów był m.in. były premier Silvio Berlusconi. Znaleziono plany ataku na jego posiadłość. Planowano też zamachy na siedzibę należącego do niego koncernu telewizyjnego Mediaset. Wśród potencjalnych celów był również prawicowy dziennik „Libero”, biura telewizji Sky Italia Ruperta Murdocha, kilku naukowców oraz biznesmenów.

Policjanci, którzy śledzili terrorystów od trzech lat, tym razem okazali się jednak szybsi. Siedemdziesięciu towarzyszy zatrzymano w Mediolanie, Padwie, Turynie i Trieście. W całych północnych Włoszech dokonano kilkudziesięciu rewizji. W ośrodku proletariackim „Iljicz” w mieście Sesto San Giovanni policja znalazła nie tylko listę potencjalnych celów, ale również kominiarki i materiały propagandowe. Sąsiedzi i rodziny zatrzymanych terrorystów ze zdumienia przecierali oczy i w kółko powtarzali: to wspaniały ojciec, sąsiad, taki spokojny człowiek… Wśród aresztowanych jest m.in. przedszkolanka. Znający zasady działania Czerwonych Brygad podkreślają, że kobiety pełnią w nich zadania na równi z mężczyznami.

Wszyscy zatrzymani odmówili składania zeznań i zdeklarowali się jako więźniowie polityczni. Postawiono im zarzut przynależności do organizacji zbrojnej, działalności wywrotowej, nielegalnego posiadania broni i próby obalenia systemu demokratycznego. Na murach wielu miast pojawiły się napisy domagające się uwolnienia „towarzyszy z Czerwonych Brygad”, rozpowszechniane są ulotki o podobnej treści. Wierni towarzysze próbowali nawet zastraszyć stróżów prawa. W Padwie podpalono bramę domu, w którym mieszka szef tamtejszego Wydziału Dochodzeń i Działań Specjalnych DIGOS.

Rower do zadań wywiadowczych
Na trop odradzających się Czerwonych Brygad policja wpadła przypadkowo w sierpniu 2004 r. W Mediolanie znaleziono rower przystosowany do zadań wywiadowczych. W lampce na kierownicy miał zamontowaną kamerę, pod siodełkiem nadajnik. W piwnicy znaleziono też instrukcje dotyczące obsługi broni i produkcji środków wybuchowych. Dochodzenie nabrało tempa, gdy w tym samym mieście odkryto lewackie materiały propagandowe, kominiarki, palniki acetylenowe i sprzęt elektroniczny. Agenci przez wiele miesięcy śledzili osoby podejrzane w przeszłości o kontakty z Czerwonymi Brygadami.

Wyniki przeszły wszelkie oczekiwania. Wydawało się, że po doszczętnym rozbiciu w końcu lat 80. organizacja przestała istnieć. Tymczasem ci, którym udało się umknąć wymiarowi sprawiedliwości, werbowali nowych adeptów i systematycznie przygotowywali nową falę terroru. Że nie były to żarty, świadczy choćby odnaleziony przez policję skład broni. Mieścił się on opuszczonym budynku w szczerym polu. W ruinach dawnego gospodarstwa znaleziono broń różnego kalibru, wśród nich kałasznikowy i uzi. Teren, na którym znajdował się potężny arsenał, należał do jednego z aresztowanych, który uchodził za zagorzałego pacyfistę. Budynek służył też za strzelnicę i miejsce szkolenia terrorystów z ugrupowania o jawnie marksistowsko-leninowskim odcieniu.

Najczęściej stawiane teraz pytanie brzmi, skąd się biorą nowi adepci lewackiego terroryzmu. Jakie są ich motywacje? Wiele wskazuje, że odpowiedzi może udzielić Włoska Powszechna Konfederacja Pracy CGIL, ponieważ należała do niej większość aresztowanych terrorystów. Komentując fakt przenikania osób oskarżonych o działalność wywrotową do związków zawodowych, premier Włoch Romano Prodi zaapelował do central o większą czujność. Wywołało to poważne napięcie w związkach zawodowych i zirytowało przywódcę CGIL Guglielmo Epifaniego. Zażądał natychmiastowych wyjaśnień od Prodiego i stanowczo odrzucił wszelkie sugestie, jakoby jego lewicowy związek, do którego należy 5,5 mln osób, miał coś wspólnego z bojówkarzami terrorystami.

Porwania, zamachy, egzekucje
Czerwone Brygady powstały w 1969 r. gdy grupa lewicowych radykałów założyła „zbrojną komórkę rewolucyjną”. Początkowe akcje organizacji nie wydawały się zbyt groźne. Od 1970 r. jej członkowie rozprowadzali ulotki w fabrykach, które atakowały dyrektorów, przedsiębiorców i „burżuazyjny reżim”. Kolejnym etapem radykalizacji członków Brygad były zamachy bombowe i podpalenia głównie samochodów dyrektorów i kierowników fabryk. Do pierwszego porwania doszło 3 marca 1972 r. Ofiarą i pierwszym „więźniem ludu” był kierownik Sit-Siemensa Idalgo Macchiarini. Po raz pierwszy Czerwone Brygady strzelają 17 lipca 1974 r. w Padwie. Zabijają tam dwóch członków prawicowej partii o nazwie Włoski Ruch Społeczny. Kolejnymi ofiarami są policjanci, przemysłowcy, politycy. Często strzelano im w nogi, dla ostrzeżenia.

Nadrzędnym celem lewicowych terrorystów była destabilizacja państwa i jego instytucji. Dla osiągnięcia tego celu Czerwone Brygady nasilają terror. By zdobyć środki na działalność, rozpoczynają serię porwań dla okupu. Gdy wydawało się, że policja powoli zaczęła opanowywać sytuację, nastąpiła eskalacja przemocy. Włoska prasa nazwała rok 1977 rokiem krwi: 160 zamachów, 85 wybuchów bomb, 7 zabójstw, 20 postrzeleń w nogi. Terroryści wydają wojnę prasie włoskiej. Giną kolejni dziennikarze. Początkiem końca Czerwonych Brygad jest porwanie i zamordowanie przewodniczącego Chrześcijańskiej Demokracji Aldo Moro. Stare Czerwone Brygady zostały doszczętnie rozbite w końcu lat 80. Ich przywódcy oficjalnie uznali rozdział walki zbrojnej za zamknięty. W więzieniach nadal jednak przebywa ok. 150 bojowników tamtej wojny.

Odradzające się nowe Czerwone Brygady co jakiś czas przypominają o swym istnieniu. Firmowały zamachy na rządowych ekspertów: prof. Massimo D’Antonę w maju 1999 r. i prof. Marco Biagiego w marcu 2002 r. Sprawcy tych mordów po żmudnym śledztwie zostali schwytani i osądzeni. Wydawało się, że to tym razem prawdziwy koniec Czerwonych Brygad. Lewacki terroryzm zdobywa jednak wciąż nowych adeptów, świadomie promujących marksistowską ideologię. Eksperci przekonują jednak, że choć organizacja wciąż grozi zamachami, mówienie o renesansie Czerwonych Brygad byłoby grubą przesadą. Tymczasem na murach włoskich miast pojawiają się symbole organizacji: sierp i młot wraz z pięcioramienną gwiazdą, a za wycieraczkami samochodów Włosi znajdują manifesty domagające się uwolnienia towarzyszy broni.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.