Zmiana warty

Przemysław Kucharczak, Marcin Jakimowicz

|

GN 05/2007

publikacja 06.02.2007 16:11

W publicznej telewizji i radiu można dzisiaj usłyszeć, że aborcja jest złem, patriotyzm wartością, a polityczna poprawność na Zachodzie sięga absurdu. Programy prowadzą ludzie, którzy dotąd byli skazani na nieistnienie w publicznych mediach.

Zmiana warty W telewizji przybyło dziennikarzy, którzy myślą podobnie jak większość chrześcijańskiego przecież społeczeństwa – na zdjęciu Jan Pospieszalski. Prasowa Agencja Tele/Jan Bogacz

To jest w jakiś sposób zaskakujące, prawda? Nie byliśmy dotąd przyzwyczajeni, że takie poglądy mogą funkcjonować w obiegu publicznym. Najbardziej dziwne jest jednak, że nas to dziwi. Bo przytłaczająca większość Polaków to przecież chrześcijanie. Więc jest chyba naturalne, żeby w telewizji pojawiali się ludzie, którzy mają chrześcijańską wrażliwość.

Niesławnej pamięci telewizja prezesa Kwiatkowskiego przyzwyczaiła nas do promowania skrajnych i marginalnych środowisk: wojujących feministek, działaczy gejowskich, a nawet niezbyt wiarygodnych komunistycznych historyków, jak profesor Pastusiak. Publiczne media zawłaszczyły wtedy elity kompletnie oderwane od wartości wyznawanych przez większość społeczeństwa.

Niestety poglądy tej elity jakoś na nas wszystkich promieniowały, bardziej lub mniej nas zarażały. Nie jesteśmy przyzwyczajeni do treści konserwatywnych w telewizji, bo... one dotąd tam prawie nigdy nie występowały. Najpierw przez ponad 30 lat nadawała telewizja komunistyczna. Próbowała wtłoczyć ludziom do głów swoją propagandę. Jacek Fedorowicz w latach 80. tłumaczył na spotkaniach w różnych salkach kościelnych, jak to działa: patrzysz na dziesiątki ludzi przewijających się na ekranie, z których każdy powtarza, jak wspaniały jest socjalizm. I zaczynasz myśleć: ja sądzę inaczej, a to znaczy, że jestem sam! I do głowy ci nie przyjdzie, że w Polsce jest wiele milionów ludzi, którzy myślą tak jak ty. Tylko nikt ich nie pokazuje w telewizji.

Tak się przyzwyczailiśmy do oglądania takiego obrazu świata na ekranie, że gdy w 1989 roku w telewizyjnej dyskusji po raz pierwszy pojawił się jakiś ksiądz, wielu z nas było szczerze zdziwionych... Jednak dopiero pięć lat później pracę w telewizji wreszcie dostała większa grupa ludzi, którzy myśleli podobnie jak większość katolickiego społeczeństwa.

Pampersi wchodzą na scenę
Skąd się wzięli? Jan Pospieszalski wspominał: – Ważnym momentem w moim życiu było to, że spotkałem ekipę młodych ludzi, którzy rekrutowali się z różnych ruchów, z różnych miejsc w Polsce, a których w roku 1994 w telewizji publicznej zgromadził Wiesiek Walendziak. Chodzi mi o Grześka Górnego, Wojtka Cejrowskiego, Roberta Tekielego, Andrzeja Horubałę, Czarka Michalskiego, Rafała Ziemkiewicza, Piotrka Semkę, Bogdana Rymanowskiego, Maćka Pawlickiego i innych – wylicza gospodarz popularnego programu „Warto rozmawiać”.

– Ci ludzie najczęściej mieli jakąś formację, np. Ruchu Światło–Życie, neokatechumenatu, Odnowy w Duchu Świętym, niektórzy studiowali na KUL-u. To byli ludzie z różnych zatomizowanych środowisk, ludzie siedzący w domach i zgrzytający zębami na rzeczywistość pierwszej połowy lat 90., ludzie wiedzący, że świat nie jest taki, jak nam próbują wmawiać telewizja i „Gazeta Wyborcza”. Było to środowisko, które przynajmniej na ten krótki czas znalazło się pod jednym adresem. Bez względu na to, co się dalej będzie działo z tymi inicjatywami, zaistniało ono na polskiej mapie medialnej i społeczno-politycznej – podsumowuje Pospieszalski.

Ci młodzi ludzie w telewizji napotkali wówczas niechęć wielu starszych pracowników. Złośliwie nazywano młodą ekipę „pampersami”. Środowisko „Gazety Wyborczej” zareagowało na ich pojawienie się niemal histerycznie. Zamieszczając krótką notkę biograficzną Roberta Tekielego, gazeta nazwała go w tytule „szefem neogówniarzerii”.

Beger ekspertem Kościoła
Za prezesa Kwiatkowskiego ci ludzie stracili pracę w telewizji. I zaczęło dochodzić do takich sytuacji, jak np. w telewizyjnej dyskusji o badaniach prenatalnych. Stronę chrześcijańską reprezentowała... posłanka Renata Beger, która nic a nic nie wiedziała o nauce Kościoła na ten temat. Zapytana, dlaczego Kościół jest przeciwny tym badaniom (choć tak w istocie nie jest), odparowała: moja wiara zabrania!

Dziś pod tym względem telewizja jest o wiele bardziej kompetentna. A wspomniani wyżej „neogówniarze” są bogatsi o doświadczenia dziennikarskie i życiowe. Pospieszalski zaczął otwarcie mówić o wartości życia po tragicznym wypadku motorówki, gdy w 1999 roku zginął jego syn Antek. Prowadzą popularne programy publicystyczne. Maciej Pawlicki jest dziś gospodarzem programu „Polacy”, Rafał Ziemkiewicz – „Ringu”, Bogdan Rymanowski – dziennikarzem TVN, Cezary Michalski – zastępcą naczelnego „Dziennika”. Piotra Semkę zobaczyć można w wielu publicystycznych programach. Dla wyżej podpisanych jest dużą wartością, że w mediach słychać dziś ich głos. Że telewizja pokazuje o dobrej porze programy historyczne, które wreszcie pokazują sens patriotyzmu. Że pojawiają się tak świetne spektakle Teatru Telewizji jak ostatni o Ince, 17-letniej Danucie Siedzikównie, sanitariuszce oddziału partyzanckiego walczącego z komunistami. Widzowie ocierali przed telewizorami łzy, kiedy Inka po odmowie wydania ubekom swoich towarzyszy została skatowana i rozstrzelana.

Jasne, nie wszystko jest w telewizji publicznej godne pochwały. Jednak odwróciła ona trend staczania się w absurdy politycznej poprawności. I akurat to odróżnia ją na plus od wielu mediów z Zachodu. W Szwecji za głoszenie poglądów takich jak np. Pospieszalski można zostać skazanym na więzienie. Przekonał się o tym szwedzki pastor Green, który przypomniał oczywistą prawdę, że Biblia nazywa stosunki homoseksualne grzechem. Chrześcijańskie przesłanie zostało tam z przestrzeni publicznej zupełnie wyparte.

Być może któreś z następnych wyborów wygrają postkomuniści i znów wyrzucą z pracy dziennikarzy o konserwatywnych poglądach. W Krajowej Radzie Radiofonii i Telewizji zasiadają politycy, więc kiedyś pewnie dojdzie do takiej zmiany warty. Tym bardziej ważne jest, by dziś dziennikarze utrwalili nam w głowach ważną prawdę: że mamy prawo wierzyć w wartości i publicznie o tym mówić.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.