Kilogramy do zrzucenia

Barbara Gruszka-Zych

|

GN 01/2007

publikacja 04.01.2007 13:00

Prawie 16 proc. dzieci i nastolatków w Polsce cierpi na nadwagę lub otyłość. To 10 razy więcej niż 40 lat temu.

Kilogramy do zrzucenia Z otyłości się nie wyrasta. Otyłe dzieci zmieniają się w grubych dorosłych. EAST NEWS/AFP/VANO SHLAMOV

Zbędne kilogramy to już nie tylko problem modelek czy gwiazd filmowych ale przeciętnych śmiertelników, którzy chcą zdrowo i dłużej żyć. Z problemem otyłości rozpoczęto walkę w latach 50. ubiegłego wieku, kiedy zaczęła być modna szczupła sylwetka. Wtedy pojawiły się pierwsze metody drutowania szczęki. Operacje chirurgicznego zmniejszania żołądka zaczęto wykonywać w 1972 r.

Dziś poczciwy grubasek nie jest już tak jak kiedyś uosobieniem człowieka szczęśliwego, pogodnego, spokojnego, ale kimś pozbawionym kontroli nad sobą, niepasującym do wizerunku sprawnego, szczupłego społeczeństwa. Szczególnie otyłe dzieci są od początku narażone na ostracyzm. W USA, gdzie otyłość jest chorobą społeczną, zwykle nie wstydzą się wychodzić na ulicę. W Polsce, stale wytykane palcami przez rówieśników, często kryją się w domach. 15-latka ważąca 150 kg, w wieku 30 lat będzie ważyć ponad ćwierć tony.

Grubi i bogaci
Rubensa niektórzy nazywają mistrzem malowania celulitu. W jego czasach obfite kształty świadczyły o zamożności portretowanych. Dziś dodatkowe kilogramy to poważny powód do niepokoju, nie tylko ze względu na to, że np. fotografowany „nie może zmieścić się w kadrze”. Otyłość przyczynia się do powstawania wielu przewlekłych schorzeń, takich jak choroby układu krążenia, cukrzyca typu II, nowotworów złośliwych, np. raka jelita grubego, trzustki, piersi i prostaty, zwyrodnienia układu kostno-stawowego i otłuszczenia wątroby. Skraca długość życia. W Europie 1 mln zgonów rocznie ma związek z otyłością i powikłaniami na jej tle. Z tego się nie „wyrasta”. Dzieci otyłe zamienią się w grubych dorosłych.

Miażdżyca od niemowlęctwa
– Jeżeli otyłość pojawia się w dzieciństwie, to dotknięty nią wcześniej trzydziestolatek może mieć problemy z układem krążenia czy nietolerancją glukozy – uważa dr hab. Joanna Książyk z Centrum Zdrowia Dziecka w Warszawie. – Rodzice powinni pamiętać, że proces miażdżycowy zaczyna się już w wieku niemowlęcym. Dlatego ważne jest, by przynajmniej do 6. miesiąca życia matka karmiła dziecko piersią, gdyż zmniejsza to jego predyspozycje do otyłości i miażdżycy. Człowiek rodzi się z tkanką tłuszczową, niemowlaki są okrągłe. – Ale nie każdy płacz malucha musi prowokować mamę do karmienia go – ostrzega psycholog Aleksandra Sarna, zajmująca się terapią osób otyłych. – A w czasopismach dla mam często spotykamy porady „Jak dokarmić niejadka?”. Komu są one potrzebne? Dzieciak, płacząc, często prosi o przytulenie, nie o jedzenie.

Kocham – to karmię
– To kwestia modelu życia – mówi doktor Sarna. – Podłoże otyłości jest nieznane. Często dzieci naśladują nawyki żywieniowe rodziców. Grubi rodzice mają okrągłe dzieci. Z jednej strony kuszą reklamy – że bez chipsów nie da się żyć, a bez coca-coli nie będzie czadowo. Z drugiej – rodzice od najmniejszego nauczyli nagradzać swoje pociechy batonikiem albo porcją w McDonaldzie.

A hamburgery i inne tego typu produkty żywności przetworzonej mają szkodliwe, uzależniające wzmacniacze smaku. Banan przy nich wydaje się mdły, a przecież należy do owoców słodkich. – W naszej kulturze zostało przyjęte, że miłość, zwłaszcza do małego dziecka, wyraża się karmieniem go – wyjaśnia doktor Sarna. – Zamiast batona lepiej kupić maluchowi misia. Tak powstaje zamknięte koło – rodzice wyrażają swoje zainteresowanie dziećmi przez obdarowywanie ich jedzeniem – dzieci, chcąc okazać je innym, robią to też przez jedzenie.

Nie wierz pigułkom
Żołądek zbudowany jest z tkanki, która ma zdolność rozciągania się, dlatego im jedzenia jest więcej, tym bardziej się powiększa i daje o sobie znać nieustannym uczuciem głodu. Do tego u dorastającej młodzieży dochodzi brak aktywności fizycznej, wielogodzinne siedzenie przed komputerem. – Często dzieci, surfując po Internecie czy grając, mimochodem podjadają – mówi doktor Sarna. – Jedzenie jest przyjemne, bo w trakcie wzrasta poziom endorfin, co pomaga w rozładowaniu stresu.

Dzieciakowi obłożonemu zajęciami pozalekcyjnymi, narażonemu na bezustanne klasówki trudno odmówić sobie „odprężającej” czekoladki, która wydaje mu się jedyną przyjemnością w pełnym obowiązków świecie. – Nic złego się nie stanie, jeśli dziecko zje kilka cukierków albo czekoladę na podwieczorek, ale wtedy nie powinno już jeść niczego dodatkowego – ostrzega pani doktor. – Niektórzy traktują podjadanie jako przerywnik między posiłkami.

Nie ma co wierzyć w pigułki na schudnięcie ani ekspresowe diety trzydniowe. Często matka po skończeniu liczenia kalorii mówi dziecku: „Teraz możesz jeść to, co chcesz”. I wszystko wraca do stanu poprzedniego. Tylko w krytycznych przypadkach nadmierne łaknienie jest powstrzymane za pomocą operacji chirurgicznej zmniejszenia żołądka, dokonywanej u młodzieży od 16. roku życia.

Zdrowy uświadomiony
W badaniach nad otyłością najgorzej wypadają dzieci pochodzenia tureckiego. W tamtejszej kulturze panuje kult jedzenia; uważa się, że to, co grube – przetrwa. Jednak w większości krajów walczy się z otyłością. Po USA za problem społeczny uznała ją Wielka Brytania, gdzie otyłość dotyka 60 proc. populacji. Myśli się tam o reglamentowaniu najbardziej tuczących produktów. Od kilku lat wdrażany jest w życie niemiecko-duński program żywieniowy, którym objęci są rodzice i dzieci w wieku szkolnym.

Czas pozalekcyjny uczniów wypełniony został aktywnością fizyczną, zabawą na świeżym powietrzu, żeby nie przyszło im na myśl podjadać między posiłkami. – Na pięć jednostek zajęć ruchowych przypada jedna siedzenia przed telewizorem – opowiada doktor Sarna. – Takie dzieci wyrabiają sobie zdrowe nawyki. Okazuje się, że maluchy, które nie próbowały słodyczy, wcale nie chcą ich jeść. U nas też mają być zreformowane szkolne stołówki. Z asortymentu szkolnych sklepików planuje się wycofanie chipsów i „niezdrowej” żywności.

Na świecie i u nas
– Otyłość jest uznawana przez Światową Organizację Zdrowia za najpoważniejszy problem zdrowia publicznego – uważa prof. Mirosław Jarosz, dyrektor Instytutu Żywności i Żywienia w Warszawie. – Roczny wskaźnik wzrostu otyłości u dzieci jest obecnie 10 razy większy niż w roku 1970. Według prognoz brytyjskiego Ministerstwa Zdrowia, jeśli światowa epidemia otyłości nie zostanie powstrzymana, do roku 2050 średnia długość życia może skrócić się o 5 lat. – Niestety, w Polsce Ministerstwo Zdrowia skreśliło otyłość z listy chorób, leczenie bije pacjenta po kieszeni – mówi doktor Sarna. Na dodatek mamy tylko jeden oddział leczenia otyłości w Szpitalu Akademii Medycznej w Zabrzu. Czy walczący ze zbędnymi kilogramami dadzą sobie radę sami?

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.