Oddam kapliczkę w dobre ręce…

Joanna Jureczko-Wilk

|

GN 28/2006

publikacja 06.07.2006 14:52

Gdyby nie dzieci z miejscowej szkoły, mieszkańcy Dzikowca nie wiedzieliby, że kamień wystający z ziemi przy jednej z posesji jest niezwykły. To obłamany krzyż pokutny sprzed kilkuset lat.

Oddam kapliczkę w dobre ręce… Tę kapliczkę Aleksandra Niegocka zrobiła sama z pudełka po butach, figurki Matki Bożej na wodę święconą i sztucznych kwiatów. Nie wyobraża sobie, by z praskich podwórek mogły zniknąć kapliczki. Joanna Jureczko-Wilk

Już ponad 6 tys. uczniów z 300 szkół w całej Polsce wynajduje lokalne zabytki i bierze je „w adopcję”. A adoptować można wszystko: obraz w kościele, trasę kolejki wąskotorowej, ruiny dworku, zapomniane mogiły, dawny motor, kamień u zbiegu granic, hale po zakładach pracy, kapliczki, legendy, stroje, zwyczaje... Centrum Edukacji Obywatelskiej, które prowadzi program „Ślady przeszłości – uczniowie adoptują zabytki”, zachęca do tego, żeby to sama młodzież szukała wokół siebie interesujących obiektów.
Przez to udaje się wydobyć zapomniane lub nieodkryte jeszcze zabytki, jak chociażby ów krzyż pokutny z Dzikowca. Przez lata stał niezauważony przy bramie wjazdowej. Ktoś utrącił mu ramię. Dopiero kiedy zainteresowały się nim dzieci z miejscowej szkoły, okazało się, że wieś ma nie lada zabytek. Kiedyś zabójca, żeby odkupić częściowo swoje winy, w miejscu zbrodni stawiał krzyż pokutny. Praktykowano to aż do XVI wieku. Teraz dzieci chcą oznakować krzyż jako zabytek, ułożyły nawet legendę na jego temat i pokazywały ją mieszkańcom na szkolnym przedstawieniu. – Kiedy do naszej wsi przyjechali Niemcy i pytali o ten krzyż, skierowano ich do nas – mówią Klaudia Arciszewska i Paulina Chmiel z Dzikowca. – Bo wiemy o nim najwięcej. W przyszłym roku chcielibyśmy organizować do niego wycieczki.

Walczą o kapliczki
Piątoklasiści ze Szkoły Podstawowej w Naramicach k. Łodzi zaadoptowali czternaście przydrożnych krzyży i kapliczek. Odnawiają je, podlewają kwiaty, grabią liście… Sfotografowali wszystkie i odszukali historię nawet tych najstarszych: postawionych w podzięce za narodziny dziecka albo za szczęśliwy powrót z wojny. – Naszą kapliczkę postawiono przed drugą wojną światową – mówią Ania Szczepańska i Monika Olejnik. – Gdy zbliżał się front, ludzie zakopali ją. Bali się, żeby nie zniszczyli jej Niemcy, żeby nie ukradli metalowych części…. Dopiero po wojnie ją odkopano i postawiono w tym samym miejscu. Robiąc mapę praskich kapliczek podwórkowych, gimnazjaliści z Warszawy odkryli, że budynek przy ul. Ząbkowskiej 19 przeznaczony jest do rozbiórki, a stojąca przy nim kapliczka z 1911 r. prawdopodobnie też zostanie rozebrana. – Postaramy się, żeby ją przenieść. Ostatnio Praga robi się modna, warto zachować kapliczki, których zostało ok. 800. Złożymy do gminy podanie… – mówi Aleksandra Niegocka z Gimnazjum nr 32 im. Adama Asnyka w Warszawie.

Zrobić atrakcję
– U nas w regionie jest dużo zapomnianych zabytków, a my chcielibyśmy coś z nimi zrobić – mówi Paweł Lonce ze Szkoły Podstawowej nr 4 w Kętrzynie. Wraz z kolegami z klasy chcieliby, żeby atrakcją turystyczną stała się kolej Kętrzyn–Węgorzewo. Dowiedzieli się, że już istnieje projekt jej odnowienia, byli w tej sprawie u starosty kętrzyńskiego, sami obeszli i obejrzeli wszystkie stacje. Uczniom z podwarszawskiego Ursusa marzy się, żeby ożyły hale po dawnej Fabryce Traktorów – tak jak na przykład udało się to w Starej Papierni w Konstancinie- -Jeziornie albo Fabryce Trzciny na Pradze, gdzie powstały centrum handlowe i teatr. – …A może muzeum dużych pojazdów albo muzeum dawnej fabryki – zastanawia się gimnazjalista Przemysław Stachura.

Uczniowie Gimnazjum Społecznego Towarzystwa Oświatowego nr 4 w Ursusie, na którego tyłach stoją fabryczne hale, już zaczęli zbierać pamiątki. Od mieszkańców dostali miniaturki traktorów, od dziadków i rodziców medale, wśród nich odznaczenie „Zasłużony pracownik Ursusa”. Zbierają książki o historii fabryki, wycinki prasowe… Kiedy w tym roku uczniowie obeszli hale, okazało się, że w kilku już zawaliły się dachy, ale pozostałe nadają się jeszcze do zagospodarowania. Trzeba się jednak spieszyć. O szczegółach rozmawiali z syndykiem masy upadłościowej zakładu. O swoich planach zawiadomili też burmistrza Ursusa.
Spieszą się też uczniowie Gimnazjum nr 1 im. Jana Pawła II w Szydłowcu, którzy od pięciu lat zbierają ślady przeszłości swojej miejscowości. Gromadzą nie tylko pamiątki, ale też jeżdżą po okolicznych wsiach, rozmawiają ze starszymi mieszkańcami, spisują ich historie. Zebrali ich już tak dużo, że w szkole utworzyli Izbę Regionalną.

Z kolei trzech ministrantów z Długołęki stara się o to, żeby ich kościół znów stał się znany i żeby, tak jak przed wiekami, przychodziły do niego pielgrzymki. W kościele znajduje się barokowy obraz Znalezienia Najświętszego Sakramentu, na którym pokazano, jak w 1453 r. szlachcic jadący drogą z Kamienia do Długołęki znalazł zbezczeszczoną hostię. – Niewielu mieszkańców zna historię tego obrazu – mówi Michał Piątek. – Dowiedzieliśmy się o nim kilku ciekawostek: że w 1804 r. papież Pius VII nadał odpust zupełny dla wszystkich, którzy przychodzą w piątą niedzielę po Wielkanocy z pielgrzymką do Długołęki. Znaleźliśmy także opowieść o tym, jak w czasie burzy piorun uderzył w wieżę kościoła i wybuchł pożar. Ludzie, którzy ratowali dobytek, wynieśli z kościoła obraz. Dopiero potem zastanawiano się, jak to było możliwe, skoro jest on o wiele większy niż futryny drzwi.

Dęby na matematyce
Dziewięćdziesiąt pięć dębów czerwonych, rosnących przy trasie Wieruszów–Opatów, przed trzema laty adoptowali uczniowie Zespołu Szkół nr 2 im. Piłsudskiego w Wieruszowie. Pomagają im leśnicy i pani burmistrz. Bo uczniowie nie tylko sprzątają i grabią liście, ale także wykorzystują dęby nawet na lekcjach matematyki i fizyki. Mierzą obwody drzewa, na ich podstawie robią inne obliczenia. W alei dębów odbywają się plenery malarsko-fotograficzne. Drzewa były też natchnieniem dla dwóch tomików poezji.
– Nie ma dokumentów mówiących o tym, kiedy drzewa zostały zasadzone i ich wiek nigdy nie był określony – mówi Małgorzata Gajewska, opiekun projektu. – Dopiero dzięki naszym uczniom i specjalistycznemu sprzętowi dowiedzieliśmy się, że mają ok. 90 lat. Jeden z dębów podczas wichury przewrócił się. Leśniczy go przeciął – wtedy uczniowie mieli okazję do pomiarów.

Wiercić drajlą
W Kłodzku młodzi spisują legendy o historycznych postaciach ich miasta. Członkowie klubu „Historyczni detektywi” z Kołobrzegu uczą się tkać na tabliczkach, robić na drutach, mizdrować skóry, wiązać sieci, wiercić drajlą i wiolą, drążyć i wypalać koryta. Poznają też stare słowiańskie zabawy, zwyczaje i potrawy. Zabytkiem uczniów z Lisich Jam jest tzw. koza, czyli zwyczaj kolędowania z kozą, kiedyś bardzo popularny w ich okolicach. Z pomocą dziadków przygotowali wystawę masek kolędniczych i spektakl. Dla dzieci z Jankowic adoptowanie mogiły czterech powstańców śląskich stało się zachętą do zgłębienia historii wszystkich powstań śląskich, a opieka nad grobami zmarłych proboszczów tamtejszej parafii Bożego Ciała – do rozmowy z dziadkami i rodzicami o dziejach parafii.

– Może dzięki temu programowi będziemy mieli światlejszych urzędników samorządowych, łatwiej będzie z nimi rozmawiać o sprawach ważnych: ochronie zabytków, szacunku dla przeszłości, tradycji… – mówi Andrzej Sułtan z Muzeum Historycznego m. st. Warszawy. Jedna z nauczycielek opowiada, jak włączenie jej młodzieży – delikatnie mówiąc niełatwej – do tego projektu spowodowało, że młodzi zaangażowali się w coś pozytywnego, jakby się odnaleźli. W tym jest element przygody – pracy detektywistycznej, dochodzenia do pewnych rzeczy, szukania informacji, poruszania wyobraźni.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.