Najlepsze masz we krwi

Przemysław Kucharczak

|

GN 28/2006

publikacja 06.07.2006 08:47

Studenci i uczniowie wyjechali na wakacje. Kto więc odda krew?!

Najlepsze masz we krwi Krew można oddawaćw specjalnym autobusie. Marek Piekara

To samo dotyczy starszych krwiodawców: oni są teraz na urlopach. Dlatego zapasy krwi w centrach krwiodawstwa w Polsce gwałtownie spadły. Latem krwi potrzeba tyle samo, a może i więcej niż w innych porach roku. Trzeba ratować ludzi, którzy w drodze na wczasy mają wypadki samochodowe. Wcale się też nie zmniejsza liczba operacji, które były zaplanowane. – Żeby jednemu człowiekowi przeszczepić wątrobę, potrzeba krwi nawet od 40 dawców – zdradza Stanisław Dyląg, dyrektor Regionalnego Centrum Krwiodawstwa i Krwiolecznictwa w Katowicach. Dlatego latem telefony w centrach krwiodawstwa są rozgrzane. Lekarze wydzwaniają do dużych firm i prawie żebrzą u ich dyrektorów: „wpuśćcie nas na teren zakładu, pozwólcie załodze oddać krew”.

Błąd w serialu
W jednym z odcinków serialu „Kasia i Tomek” bohaterowie wybrali się oddać krew. Widziała to w telewizji doktor Urszula Sierontowicz z katowickiego centrum krwiodawstwa. I zamarła ze zdziwienia. – W serialu pielęgniarka zapytała Kasię i Tomka, czy nie boją się zarażenia. A przecież to kompletna bzdura! Nie można się niczym zarazić przy oddawaniu krwi – denerwuje się. – Później Kasia i Tomek oczywiście zemdleli. Cały zabieg był pokazany w krzywym zwierciadle. Ja wiem, że to tylko serial komediowy. Mimo to był to odcinek wyjątkowo szkodliwy – uważa.

– Jednak przecież tak bywa, że oddający krew mdleją? – oponujemy. – Tak, ale bardzo rzadko. Osób, których zdrowie mogłoby choć trochę ucierpieć przy oddawaniu krwi, po prostu do tego nie dopuszczamy! Jeśli ktoś mimo to zemdleje, to wyłącznie z powodów emocjonalnych. To się dzieje tu – doktor Sierontowicz wskazuje palcem na czoło.

Kandydaci na krwiodawców są pytani, czy mają skłonności do omdleń. – Jeśli mdleją w tłoku w kościele albo w autobusie, albo przy silnym wzruszeniu, to nie powinni oddawać krwi. Bo rzeczywiście czasem zemdleją nawet rośli mężczyźni typu „macho”, którzy w dodatku pracują jako ochroniarze – wyjaśnia Sierontowicz. – Popatrzą na swoją krew i nagle pokazują numer buta... Przerywamy oczywiście pobieranie krwi, dajemy im kropelki i za chwilkę panowie już wracają do siebie. Jednak to naprawdę rzadko się zdarza – mówi.

Lekarze odradzają też oddawanie krwi ludziom, którzy akurat przeżywają jakieś silne emocje. Na przykład studentom w czasie sesji egzaminacyjnej. Urszula Sierontowicz wspomina wdowę, która przyszła oddać krew wprost z pogrzebu swojego męża. – Zgłosiła się, bo jej mężowi po wypadku samochodowym też przetaczano krew. Chciała więc oddać ten dług innym potrzebującym – mówi. – Poprosiliśmy ją, żeby poszła do domu, a wróciła do nas za tydzień. Była zdziwiona, że nie chcemy jej ofiary. Jednak w takich sytuacjach warto trochę poczekać – dodaje.

Nie jedz rosołu
Kolega z naszej redakcji chciał oddać krew po skończonej pracy. Po godzinie 16.00 nikt już jednak w punkcie krwiodawstwa nie pracował. – Chętnie zatrudnilibyśmy lekarzy na cały dzień, ale oni za nasze pensje nie wyżyją. Są w punktach rano, bo wtedy przychodzi najwięcej krwiodawców – przyznaje dyrektor Stanisław Dyląg. – Jednak popołudniami nasze ekipy pracują w terenie. Autokary do pobierania krwi stoją na rynkach i placach różnych miast – mówi. Informacje, gdzie i kiedy można znaleźć taki autokar, regionalne centra krwiodawstwa publikują już często w Internecie.

Najlepiej jednak oddawać krew rano, po lekkim śniadaniu. Bo po sutym polskim obiedzie nasza krew ma czasem zbyt dużo lipidów, czyli ciał tłuszczowych. Zdarza się nawet, że ten kożuszek lipidów widać w krwi gołym okiem. W takim przypadku naszej krwi nie będzie można nikomu przetoczyć.

Transfuzja tony krwi
Około 5 litrów krwi krąży w żyłach człowieka. Po oddaniu 450 mililitrów wystarczy poczekać kilkanaście godzin, żeby ilość krwi wróciła do poprzedniego stanu. Trzeba tylko pamiętać, żeby pić w tym czasie dużo płynów.

Czasem trzeba choremu przetoczyć o wiele więcej krwi, niż te 5 litrów. W Zabrzu jednemu z pacjentów prof. Religi przetoczono w ciągu trzech miesięcy 240 litrów krwi. Rekord należy do chorego na hemofilię Warrena Jyricha, który w 1970 roku otrzymał w USA aż 1080 litrów krwi.

Krew każdego kandydata na dawcę jest dokładnie przebadana. Zdarza się, że ludzie, którzy przyszli podzielić się swoją krwią, dowiadują się, że w ich żyłach krążą wirusy żółtaczki typu C lub B. Polskie centra krwiodawstwa wykrywają też co roku kilka przypadków HIV. Te diagnozy przychodzą wcześnie, chorzy mają więc większe szanse na ocalenie zdrowia. I przestają zarażać swoich bliskich.

Tatuaż z wirusem
Czy każdy może oddać krew? Nie. – Kiedy niektórych odsyłamy, są rozżaleni. Przyszli do nas przecież z dobrego serca, długo się decydowali – mówi doktor Sierontowicz.

Honorowy dawca krwi musi spełniać kilka warunków. Po pierwsze: jeśli ważysz mniej niż 50 kg, lekarze nie przyjmą twojej krwi. – Tak lekka osoba ma też mniej krwi. A nie możemy od krwiodawcy pobrać więcej niż 12 procent krwi krążącej w jego układzie – zastrzega Urszula Sierontowicz. – Jeśli więc jakaś dziewczyna jest „laseczką” o świetnej figurze, to czasem niestety nie będzie mogła oddać krwi – zastrzega.

Lekarze nie pozwolą ci oddać krwi, jeśli wykryją u ciebie nadciśnienie. Także jeśli masz anemię albo niewiele ci do niej brakuje. – Niestety, wśród młodzieży obserwujemy coraz więcej anemii – ubolewa dyrektor Stanisław Dyląg. – To ma związek z tym, że młodzi czasem nie jedzą mięsa i nadmiernie się odchudzają. Jednak najbardziej obniża nam liczbę krwiodawców moda na tatuaże. Zdarza się w czasie akcji krwiodawstwa w szkołach, że 20, 30, a nawet 50 procent pełnoletniej młodzieży nie może oddać krwi z tego powodu – mówi.

– Nie wszyscy zdają sobie sprawę, jak ryzykowne jest robienie tatuaży. Zdarza się, że trwałą pamiątką z wakacji oprócz tatuażu jest zakażenie – dodaje doktor Sierontowicz. – W naszym centrum wykryliśmy już żółtaczkę u chłopaka, który zakaził się w studiu tatuażu. Mieli tam co prawda jednorazową igłę, ale tusz używany do tatuażu był wielorazowy – mówi.

Tatuaż nie eliminuje cię jednak z grona honorowych krwiodawców na zawsze. Chodzi o pierwsze pół roku po jego wykonaniu. Powód? Jeśli w twoich żyłach już krąży na przykład wirus żółtaczki, to z początku jest on... niewykrywalny. Polska jest jednym z zaledwie kilku państw na świecie, które stosują w badaniu krwi najnowocześniejsze, drogie testy genetyczne. Ale i one potrafią wytropić te wirusy we krwi dopiero po pół roku od zakażenia.

Cisi bohaterowie
W styczniu tego roku zawalił się dach hali targowej w Katowicach. Wiele tysięcy Polaków oddało wtedy krew dla potrzebujących. – Jesteśmy narodem, który w krytycznych sytuacjach potrafi się niesamowicie zmobilizować – mówi Sierontowicz. – W niedzielę 29 stycznia oddało u nas krew 1200 osób! W dodatku 695 z nich zgłosiło się po raz pierwszy w życiu! Przyjmowaliśmy ich krew od ósmej rano do północy – wspomina.

Krew można przechowywać najwyżej 42 dni. Dlatego byłoby wspaniale, gdyby wszyscy ci ludzie zaczęli wracać do punktów krwiodawstwa regularnie. Mężczyźni mogą oddawać krew sześć razy w roku, a kobiety cztery razy.

– To są nadzwyczajni ludzie, ci krwiodawcy. Oni się niczym z tłumu nie wyróżniają. Ale zupełnie anonimowo, bez rozgłosu ratują ludziom życie – mówi z pasją Urszula Sierontowicz. – Mieszkamy z taką osobą w jednym bloku, na jednej klatce, i nawet nie wiemy, że ona dla nas samych, albo dla kogoś z naszej rodziny, oddała krew – dodaje.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.