Wielodzietne.pl

Agata Puścikowska, aboslwentka UW, mama Anielki, Juliana i Justyna

|

15.12.2005 22:31 GN 51/2005

publikacja 15.12.2005 22:31

Glupiakazia, Andaba, Akve, Rhynox – znają się tylko z nicków (pseudonimów internetowych), ale wiedzą o sobie wiele. Współczesne "wielomamy" na jednymz portali o tematyce dziecięcej utworzyły prywatne forum "Rodziny wielodzietne z wyboru".

Wielodzietne.pl Henryk Przondziono

Wielodzietne e-mamy pomagają sobie i wspierają się (choćby dobrym słowem), a odwiedzający http://forum.gazeta.pl/forum/71,1.html?f=16714 goście, choćby wirtualnie, poznają świat wielodzietnych.

Czy na pewno z wyboru?
Czesiula, mama czwórki już dorosłych dzieci, babcia trojga wnucząt, pisze: „Myślę, że wielodzietność nie do końca jest z wyboru. Często nazywa się wielodzietność wyborem wtedy, kiedy po prostu akceptuje się taki stan rzeczy. No, może są wyjątki...Być może rzucam kij w mrowisko, ale chyba mało jest rodzin, które świadomie decydują się na dużą liczbę dzieci. Często są to niespodzianki. Dobrze, jeśli uznane przez małżonków za miłe...”.

Pytanie, dlaczego jest się „wielodzietną z wyboru”, i czy na pewno „z wyboru” – stawiane w różny sposób i na różnym poziomie – przewija się na forum często. To jeden z ważniejszych wątków. Wiadomo przecież, że nie zawsze pojawienie się kolejnego dziecka w rodzinie jest planowane. Na czym więc polega „wybór”?

Odpisuje Akve: „U nas wielodzietność jest z wyboru. Zdecydowanie. Zawsze chcieliśmy mieć przynajmniej trójeczkę, mamy czwórkę.(...) Na pewno masz jednak rację, że często kluczową sprawą jest AKCEPTACJA kolejnej ciąży, ewentualnego powiększenia się rodziny. I powiem jeszcze jedno: znam rodzinę, która spodziewa się ósmego dziecka, i jest to absolutny wybór małżonków”.

Bardzo liczną i całkowicie „z wyboru” jest też rodzina Wigi1968: „Mąż jeszcze przed małżeństwem chciał mieć dużą rodzinę. Ja początkowo planowałam trójkę, ale gdy ta trójka już była na świecie i trochę odrosła, a mnie (nam) zmieniła się perspektywa patrzenia na świat, zdecydowaliśmy, że będziemy mieć więcej dzieci. (...) Mamy więc 7 dzieci, a właściwie 9, bo zastępcze też nasze. Na razie wystarczy, choć nigdy nie mówię »nigdy«”.

Po co wam tyle bachorów?
Czasem na forum wielodzietnych zakrada się nieproszony gość (w internetowym slangu – troll). Śledzie-w-oleju zatytułował swój wątek „po co wam tyle bachorów”. Prowokował: „Po jaką cholerę napłodziłyście sobie tyle bachorów, jak potem się tylko z nimi męczycie, gnieździcie w ciasnocie, wyglądacie jak własne babcie, nie dbacie o siebie, jesteście roztyte po tylu porodach”. Szybko posypały się odpowiedzi. Justinka27: „O, przepraszam....ja ważę 46 kg. Ale to pewnie dlatego, że »bachory« mi wszystko zjadają i dla mnie nie starcza ;)”. Glupiakazia, matka trzech córek, nieśmiało marząca o czwartym dziecku i dokończeniu drugiego kierunku studiów – filozofii, dodała: „Co do autora/ki postu, to myślę, że każdy musi się na kimś wyładować, a jak się nie ma pod ręką gromadki dzieci, które można stłuc (jedyna być może zaleta bycia rodzina patologiczną, he, he), to dobre i forum...”.

Złośliwy wątek Śledzi-w-oleju, choć potraktowany przez forumowiczki z dużym poczuciem humoru, zdradza poważny problem – brak akceptacji społecznej dla rodzin wielodzietnych. Stereotypowy obraz rodziny wielodzietnej to niepiśmienna matka, pijany ojciec (lub kilku ojców) i gromada brudnych, głodnych dzieci. Gaagaw, matka czterech synów, dzieli się swoimi spostrzeżeniami i doświadczeniami: „Ludzie reagują na nas na dwa sposoby: jedni są zgorszeni, inni zdziwieni. Pytają mnie, czy te wszystkie dzieci są moje, komentują, że taka jestem młoda, to pewnie... wcześnie zaczęłam. Druga grupa lubi wygłaszać mądrości życiowe typu »w dzisiejszych czasach tyle dzieci...« – i to oczywiście zawsze w trosce o nasze losy. Często, gdy ktoś zaczyna niemiło komentować moje liczne macierzyństwo, szybko dodaję, że dziewczynkę chcemy adoptować... Najczęściej działa – nikt dalej nie podejmuje tematu”.

Wielodzietne matki, szczególnie niepracujące zawodowo, w swoich środowiskach bywają postrzegane jako mniej wartościowe, zdolne „jedynie” do rodzenia i wychowywania dzieci. Jedna z niepracujących zawodowo „wielomam” pisze „...wszystkie męża kuzynki mają po dwa fakultety, rodzina męża na stanowiskach, nauczyciele, dyrektorzy. A ja co – gęś z prowincji. Jedno, co mi w życiu dobrze »wyszło«, to rodzenie dzieci, do niczego się nie nadaję...”. Inna skarży się, że na wieść o kolejnej ciąży obraziła się na nią... jej własna matka.

Również czynne zawodowo, „robiące karierę” wielodzietne kobiety doświadczają braku akceptacji. Jedna z forumowiczek, już niedługo doktor historii, napisała: „Czujemy się wyrzucone poza nawias, bo nasze rodziny różnią się od otoczenia. Odbieramy z całą mocą sygnały, wysyłane bezwiednie i bardziej świadomie, że coś nam się chyba pokręciło w głowie, bo przecież świat zmierza w innym kierunku”.

Nie stać mnie na więcej dzieci
– ze smutkiem piszą czasem wielodzietne e-mamy. Pieniądze są okazją do dyskusji o priorytetach w życiu, o światopoglądzie, ogólnej kondycji polskich rodzin. Rodziny z jednym dzieckiem stanowią około 46 proc. ogółu polskich rodzin, z dwojgiem – około 36 proc., a mające troje i więcej dzieci to tylko niecałe 17 proc. Jednocześnie aż co trzecie dziecko rodzi się i wychowuje w rodzinie wielodzietnej.
Eury: „Żyjemy w takim państwie, które niczego nie daje. Jak już, to zabiera. Do nikogo w tym kraju nie dociera, że aby utrzymać liczną rodzinę, trzeba sporo zarabiać, a jak nawet nieźle zarabiasz to... płacisz przerażająco wysokie podatki! Wielodzietni nie mają żadnych ulg. Pomoc społeczna – też nie jest dla mojej rodziny – nie mieścimy się w tzw. progach nawet do zasiłku rodzinnego”. Większość wielodzietnych rodzin (choć nie wszystkie) nie wyjeżdża na zagraniczne wakacje, dzieci nie chodzą w markowych, drogich ubraniach, czyli, według niektórych, nie żyją na „odpowiednim poziomie”. Rodziny wielodzietne często z ogromnym trudem wiążą koniec z końcem. Czy jednak są przez to rodzinami gorszymi?

Judyta: „dla jednych »odpowiedni poziom« to prywatna szkoła, leczenie, narty w Alpach (...). Innych satysfakcjonuje dużo skromniejsze życie. (...) Decyzja o stworzeniu dużej rodziny to nie kwestia wysokości dochodów, tylko stylu życia, nastawienia, mentalności, czyli życiowych priorytetów... Często porządne rodziny wychowują czworo czy pięcioro dzieci przy niskich dochodach, a dzieci mają miłość, ubiór i wykształcenie”.

Wychowanie licznej gromadki zawsze jest okupione wielkim trudem. Pewna forumowa mama pytana o to, jak i czy radzi sobie finansowo z kilkorgiem dzieci, odpisuje jednak bardzo optymistycznie: „Z każdym kolejnym dzieckiem wzrasta mobilizacja, żeby wziąć się bardziej do roboty i znaleźć nowe źródła dochodów. Człowiek się staje bardziej zorganizowany i więcej rzeczy jest w stanie ze sobą pogodzić. Przynajmniej w naszym wypadku to się sprawdza. Każde kolejne dziecko to oczywiście kolejne koszty, ale też ogromny zastrzyk energii i determinacji, żeby tym kosztom podołać. Patrzymy więc w przyszłość z optymizmem, czego wszystkim życzę”.

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.