Śpijcie teraz spokojnie

Tomasz Gołąb

|

GN 44/2005

publikacja 27.10.2005 08:52

Dziesięć lakierowanych, białych trumienek stanęło w rzędzie pod ścianą domu pogrzebowego na warszawskim Służewie. Maria otwierała każdą i delikatnie wkładała maleńkie ciałka, owinięte w tetrowe pieluszki.

Śpijcie teraz spokojnie

Datę 20 października 2005 r. trzeba zapamiętać. W piękny słoneczny dzień rozpoczął się w Polsce nowy etap w walce o człowieczeństwo nienarodzonych. Dziesiątki dziennikarzy, a dzięki nim wiele milionów ludzi w Polsce zobaczyło trumienki zmarłych dzieci. Dzieci, nie: płodów!

Od dziś nikt nie może powiedzieć, że nie pochowa przedwcześnie urodzonych, zmarłych dzieci, nawet jeśli mają tylko kilka centymetrów wzrostu. A szpitale nie będą mogły zasłaniać się zmyślonym 22. tygodniem ciąży, przed którym nie wydadzą ciała dziecka i zaświadczenia o martwym urodzeniu.
– Wielu kapłanów obawiało się grzebania dzieci poronionych, zwłaszcza jeśli nie miały metryki – podkreśla ks. Maj. On sam takie dzieci chował już od 1984 r., od kiedy został proboszczem u św. Katarzyny.

Matka tysięcy dzieci
Po informacjach, że Maria Bienkiewicz, i kierowana przez nią Fundacja „Nazaret”, ma zamiar pochować kilkadziesiąt dzieci zmarłych przed narodzeniem telefon fundacji właściwie nie milkł. Maria Bienkiewicz rozmawiała z dziennikarzami, którzy pytali o szczegóły pogrzebu. Wielu było w szoku. Dziennikarka Polsatu po rozmowie z nią, powiedziała tylko: „O, Boże!”. Do Jacka Gasińskiego z telewizyjnych „Wiadomości” zgłosił się Jan Wrzesień, zajmujący się utylizacją odpadów, by opowiedzieć, jak urzędnicy wydają zgodę na mieszanie i spalanie ludzkich szczątków razem ze śmieciami.
Maria Bienkiewicz rozmawia spokojnie.

Nie zbijają jej z tropu nawet pytania, w których zawarte jest twierdzenie: „przecież to tylko płód”. Wyjaśnia cierpliwie, że takie określenia jedynie narkotyzują sumienia. Od 23 lat przez całą dobę pozostaje do dyspozycji matek, które wahają się, czy urodzić. Wiele z ocalonych dzieci zna do dziś: studiują, rozpoczynają kariery naukowe, żyją… Niektóre skrywają syndrom dziecka ocalonego – garną się do niej i tulą, jakby znały ją zawsze. Jest matką chrzestną ponad czterdzieściorga dzieci, ale uratowała tysiące.

Bienkiewicz chce, by w przyszłości Fundacja „Nazaret” mogła służyć szpitalem, w którym leczono by syndrom postaborcyjny, działałby ośrodek rehabilitacji, a obok powstałoby sanktuarium, przy którym matki mogłyby stawiać swoim zmarłym przed urodzeniem dzieciom krzyże.

Na razie po raz pierwszy w Polsce doprowadziła do zbiorowego pogrzebu dzieci zmarłych w wyniku aborcji i poronień. Jak biblijny Tobiasz, który bojąc się bardziej Boga niźli króla Sennacheryba, porywał ciała zabitych i ukrywał w swoim domu, a o północy je grzebał. Z tą różnicą, że Maria Bienkowska nikogo nie porwała, choć i jej – jak bohaterowi biblijnej księgi – grożono, że sprawą zajmie się prokurator.

Boże, tylko nie na śmietnik
Maciej Kujawski z Prokuratury Okręgowej w Warszawie informuje, że minister zdrowia zwrócił się o przeprowadzenie postępowania wyjaśniającego, w jaki sposób Fundacja „Nazaret” zdobyła ciała nienarodzonych dzieci. Ale efekt może być taki, że zamiast tego, prokuratura zacznie przyglądać się sposobowi, w jaki utylizowane są ludzkie szczątki. Rocznie z polskich szpitali trafia ich do spalarni kilkadziesiąt ton. Maria Bienkowska ma dowody na to, że trafiają nie tylko tam. Wymienia nazwiska, nazwy szpitali… – Wiem od położnych, że wiele ludzkich szczątków trafia prosto na śmietnik lub do ścieków. Sprawy poważniejsze – wykorzystywanie do badań i w przemyśle – bada już prokuratura – mówi Bienkowska. Ma nadzieję, że wkrótce uregulowaniem sprawy pochówków poronionych i zabitych w czasie aborcji dzieci zajmie się Sejm. Na razie na własną rękę gromadziła wszystkie rozproszone przepisy i dokumenty. Jan Łopuszański zdążył jeszcze jako poseł zwrócić się w sierpniu do Biura Analiz i Ekspertyz Sejmu o zebranie przepisów dotyczących problemu.

Opinię prawną w tej sprawie wydał także mec. Edward Klimczuk, znany warszawski adwokat, który reprezentował Kościół w wielu wygranych sprawach, na przykład o odzyskanie zabranego przez komunistów majątku. „W myśl par. 24 ustęp 3 pkt. 2 Rozporządzenia Ministra Gospodarki Terenowej i Ochrony Środowiska oraz Zdrowia i Opieki Społecznej z 20 X 1972 r. do pochowania szczątków ludzkich wymagane jest zaświadczenie stwierdzające ich pochodzenie, wystawione przez Zakład Społecznej Służby Zdrowia. Na podstawie art. 10 ustawy z 31.01.1959 r. prawo do pochowania dziecka mają osoby, które dobrowolnie zgłoszą chęć pochowania, a osoby uprawnione z ustawy, np. rodzice lub krewni nie wyrażają woli pochowania dziecka” – napisał mecenas 19 października.

Dzień, który boli do końca
Iza kilka dni temu na forum witryny www.poronienie.pl napisała: – Nie mogłam pożegnać się ze swoim dzieckiem. Zmarło w 12. tygodniu ciąży. Chciałabym, żeby miało chociaż symboliczny grób. Jolanta wyznaje: „Największym żalem był dla mnie brak możliwości pożegnania się z moim dzieckiem. Nie można było przytulić, powiedzieć tego ostatniego zdania... słowa... nie mogłam posiedzieć przez chwilkę z moim dzieckiem, zaśpiewać mojemu Aniołkowi nawet jednej kołysanki, pocałować chociaż raz. Nawet nie wiem, czy to był chłopczyk, czy dziewczynka...”.

– To powszechna praktyka. Tylko w nielicznych szpitalach proponuje się rodzicom, by pochowali swoje nienarodzone dzieci – twierdzi Bienkowska. – To niewybaczalne, że nie ma śladu po tych dzieciach, że po poronieniach czy aborcjach trafiają na śmietnik albo do kanalizacji. A ks. Józef Maj dodaje: – Nie jest właściwe, żeby rozrastały się cmentarze kotów i psów czy papużek, a ludzkie ciało było poniewierane. To nie jest godne człowieka.

Wśród kilkudziesięciu uczestników Mszy św., odprawianej przez ks. prałata Zdzisława Peszkowskiego, oficjalnie nie było jednak rodziców żegnanych dzieci. Nie zostali oni powiadomieni o uroczystości pogrzebowej, bo – jak stwierdziła Maria Bienkiewicz – byłoby to dla nich bardzo bolesne przeżycie. Ale umawiali się inni, wymieniając informacje w Internecie.

W kościele trumienki postawiono na posadzce, tuż przed wizerunkiem Mater Admirabilis, zadumanej po tym, jak anioł obwieścił Jej nowinę o poczęciu Syna. Z miejsca, gdzie pochowano dzieci, widać wieżę kościoła św. Katarzyny, najstarszego w Warszawie. Gdy orszak z trumienkami wychodził z kościoła, z wieży odezwały się wszystkie dzwony. Przed złożeniem do grobu, ks. Peszkowski ucałował każdą z nich. – Mam świadomość, że to dzień historyczny dla obrony poczętego życia. Dodałem też roboty biskupom. Teraz będą musieli wydać szczegółową instrukcję dla proboszczów w Polsce, by rozwiać wszystkie wątpliwości co do sposobu grzebania martwo urodzonych dzieci – mówi ks. Józef Maj.

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.