Atak małoduszności

Franciszek Kucharczak

|

GN 12/2022

publikacja 24.03.2022 00:00

Myśl wyrachowana: Pokój serca przychodzi, gdy się przygarnia, a nie zagarnia.

Atak małoduszności

Zasiadłem do pisania, a tu przyszła wiadomość na Messenger. Jakaś fejsbukowa „znajoma”, która na zdjęciu profilowym ma wizerunki Jezusa i Maryi, alarmuje, że jeśli będę chciał usunąć z domu przyjętego uchodźcę, to zgodnie z właśnie przyjętym polskim prawem mogę za to dostać rok więzienia. I zaleca przeczytać załączoną fotkę jakiegoś tekstu (nie wiadomo skąd), w którym ktoś (nie wiadomo kto) pisze, że dostał pozew sądowy właśnie za to, że próbował podziękować Ukraince z dwoma synami. I zarzeka się, że w życiu już nie przyjmie kogoś bez polskiego obywatelstwa.

No więc odpisuję tej pani tak: „Pani wie, że to jest rozsiewanie dezinformacji? Tyle się mówi, żeby nie czerpać z niesprawdzonych źródeł, a Pani przesyła jakieś fotki od ruskich trolli. Sugeruję usunięcie tego ze swojej strony”. Pani zareagowała słowami: „W Polsce od dawna jest takie prawo, że nie można nikogo wyrzucić. A Pan jak chce, niech pan ich weźmie do swojego domu”. Nie zdążyłem jej poinformować, że właśnie na nich czekam, bo mnie zablokowała. Niewiele wcześniej ktoś z moich znajomych udostępnił złotą myśl o treści: „Pomaganie uchodźcom wojennym nie polega na dawaniu im większych praw niż swoim rodakom”. Źródłem tego posta było ewidentnie trollowe konto na Facebooku, ale co tam – wielu odbiorców natychmiast to podchwyciło i zaczęło rozpowszechniać, komentując, że „to przecież prawda”.

Jakie to urocze. Ludzie stracili wszystko, a już się znaleźli tacy, co zazdroszczą im doraźnej pomocy, jaką otrzymują od naszego państwa. Z kolei inni płaczą, że gdzieś jakiś lekarz przyjął Ukrainkę bez kolejki, „a my czekamy trzy miesiące”. Jak widać, na giełdzie małoduszności można sporo ugrać, ale zawsze na niekorzyść innych, a przede wszystkim na niekorzyść własną. Bo jaki to zysk, że zatrzymam przy sobie to żałosne „moje”, skoro w każdej chwili mogę usłyszeć: „Głupcze, jeszcze tej nocy zażądają twojej duszy od ciebie; komu więc przypadnie to, coś przygotował?”.

Miłosierdzie chrześcijańskie to nie łaskawe dawanie z tego, co zbywa, i delektowanie się swoją hojnością. Miłosierdzie to dzielenie się sobą, własnym komfortem, tym, czego sam potrzebuję, to podjęcie ryzyka straty, to uczciwa odpowiedź na pytanie: A dlaczego ja mam mieć lepiej niż inni?

Podobno egoizm umiera godzinę po śmierci fizycznej. Jest na to sposób niezawodny, bo ewangeliczny: każdego dnia z Chrystusem umierać dla siebie. Jeśli w tej chwili w imię miłości umrę dla swoich planów, to jest szansa, że za godzinę w tej sprawie zdechnie mój egoizm i doświadczę uwolnienia. I odczuję, jaka to radość oderwać się od siebie i swoich kalkulacji. Żadne pieniądze nie są tego warte. A potem przyjdzie kolejny egoizm, a z nim okazja do kolejnego uwolnienia.•

Uwaga: Polacy

Publicystka „Gazety Wyborczej” ogłosiła na Facebooku: „Szukam osób uciekających z Ukrainy, które doświadczyły na terenie Polski oszustw lub nadużyć”. Wyjaśniła, że zbiera informacje w związku z tekstem, jaki przygotowuje dla magazynu GW. Dodała, że chce „ostrzec innych”. A pewnie, pewnie. Niech ci „inni”, szczególnie w Brukseli, mają jeszcze więcej materiału do szkalowania Polski. Trolle będą wdzięczne. Niech to piękno, jakie zrodziło się wskutek porywu serca Polaków, utonie w „ostrzeżeniach” przed przestępstwami, tak na szczęście rzadkimi, że pani redaktor musi ich szukać przez internet. Polska jest przecież „niepraworządna”, nie można więc pozwolić, żeby ktokolwiek na zewnątrz myślał o nas dobrze, prawda?•

Lans ignorancki

Janina Ochojska ostatnio często szokuje swoimi wypowiedziami. Jedna z tych wypowiedzi dotyczyła zaangażowania Kościoła w przyjmowanie przybyszów z Ukrainy. „Ciekawe czy jeszcze któreś zgromadzenie przyjęło uchodźców. Są puste seminaria, domy rekolekcyjne. Czy kościół arcybiskupa Stanisława Gądeckiego zamierza je otworzyć dla uchodźców. Wiem o działaniu ks. Puzewicza w Lublinie, który uważa, że przyjęcie uchodźcy jest aktem religijnym. A inni? Wiecie coś?” – napisała na Twitterze. A wystarczyło sprawdzić. Najwyraźniej pani europoseł założyła, że jak się ktoś nie lansuje, to nic nie robi. A prawda jest taka, że najczęściej nic nie robi ten, kto się lansuje. •

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.