Historia na żywo

Jacek Dziedzina

|

GOSC.PL

Ani owacje na stojąco dla Zełenskiego w Parlamencie Europejskim, ani odwołanie mistrzostw siatkarskich w Moskwie, ani nawet ostatnie sankcje nie uratują życia Ukraińców, którzy zginą jeszcze tej nocy.

Historia na żywo

Nie rozumiem tych powszechnych zachwytów nad „wreszcie zdecydowaną reakcją Zachodu”. Tak jakby to „wreszcie” było w stanie w minutę naprawić dwie dekady układania się z tyranem, zapewnić pokój czy przywrócić życie poległym już Ukraińcom. Pocieszamy się, owszem, obiecującymi stratami strony rosyjskiej, uspokajamy się, owszem, mocnymi sankcjami, z uznaniem notujemy ruchy kolejnych „odważnych” federacji sportowych czy instytucji kulturalnych, które nagle poczuły, że ze zbrodniarzem nie wypada trzymać choćby w symboliczny sposób, czujemy ulgę, że Nord Stream 2 ma szansę utonąć na wieki na dnie Bałtyku. Tyle że to są nie tylko reakcje o 10-15 lat spóźnione. To są ruchy które może i pogrążą ostatecznie bandycki system Putina w dłuższej perspektywie, ale które nie mają na razie żadnego przełożenia na ginących dziś pod zmasowanym ostrzałem i bombardowaniem mieszkańców Charkowa. Od znajomych stamtąd dostałem dziś długą listę leków, jakich potrzebują natychmiast, a nie podziękowania za zablokowanie dostępu do jachtów rosyjskim miliarderom… Spóźniona reakcja Zachodu nie zatrzyma też 60-kilometrowej kolumny wojsk zmierzających w stronę Kijowa. Ukraińcy potrzebują realnej pomocy wojskowej. Nie tylko dostawy amunicji i innego sprzętu. Bez realnej pomocy wojsk zachodnich Ukrainę czeka rzeź.

Boris Johnson podczas wizyty w Warszawie powiedział jasno: „NATO jest sojuszem obronnym, dla któregokolwiek z członków NATO angażowanie się w konflikt z Rosją to ogromny krok, którego żaden z członków nie rozważa. To nie jest na agendzie”. Wiemy, co oznaczałoby otwarte zaangażowanie się NATO w tę wojnę: bezpośrednie starcie z Rosją. Tyle tylko, że - po pierwsze - w razie obrony jakiegokolwiek kraju natowskiego - a taką obronę i Biden, i teraz Johnson zadeklarowali - będzie to oznaczało dokładnie to samo. A jeśli padnie Ukraina, drzwi do ciągu dalszego będą szeroko otwarte. Po drugie, nie jest tak, że NATO nie angażowało się nigdy w konflikty, w których stroną nie byli członkowie Sojuszu. Mamy w pamięci mocne zaangażowanie w rozwiązanie wojny na Bałkanach. I choć początkowo były to działania wspierające misję ONZ, to z czasem doszło do realnego użycia siły na terenie byłej Jugosławii. I też podnoszono głosy, że to wywoła reakcję Moskwy i może oznaczać globalny konflikt nuklearny.

Dodajmy, że od 1991 roku NATO poszerzyło swoją doktrynę, która już nie ogranicza się tylko do obrony swoich członków, ale pozwala również brać udział w misjach pokojowych. Przykładem jest akcja „Maritime Monitor" w 1992 roku, której zadaniem było wymuszenie przestrzegania embarga na dostawy broni na terytorium byłej Jugosławii nałożone przez Radę Bezpieczeństwa. Później była operacja „Sharp Guard” - brały w nich udział okręty wojenne i samoloty myśliwskie. W 1992 roku NATO pilnowało, czy strefy objęte zakazem lotów dla samolotów wojskowych (wtedy się dało) nie są naruszane nad Bośnią i Hercegowiną. Mandat udzielony przez Radę Bezpieczeństwa ONZ zezwalał również na użycie siły w razie naruszenia zakazu. Później mieliśmy natowskie siły IFOR, które zostały uprawnione do jeszcze bardziej stanowczych reakcji siłowych.

Najbardziej w pamięci zapadła jednak operacja Allied Force w 1999 roku, która miała zmusić Serbów - po wyczerpaniu środków dyplomatycznych - do zatrzymania czystek etnicznych w Kosowie. I to dopiero użycie siły przez NATO zatrzymało tę rzeź. Zostało to później nazwane pierwszą w historii „wojną w obronie praw człowieka”, polegającą na bezpośrednim i dotkliwym uderzeniu w głównego sprawcę zawieruchy wojennej.

Sytuacja jest oczywiście nieporównywalna - wtedy NATO uderzyło w, owszem, popieraną przez Rosję, ale jednak Serbię, nie weszło więc w bezpośrednie starcie z Moskwą. Obawiam się jednak, że dla ginących dziś - również za naszą wolność - od rosyjskich pocisków mieszkańców Charkowa czy Kijowa ten niuans nie ma większego znaczenia. „Udowodnijcie, że jesteście Europejczykami”, wzywał dziś Unię prezydent Zełenski w przemówieniu online skierowanym do europosłów. Nie mam pewności, czy da się być jeszcze Europejczykiem, przyglądając się z boku rzezi w samym środku Europy.