Sznurek zmarzniętych turystów sunących po schodach stacji metra Stephansplatz zadziera głowy do góry. Widok jest imponujący. Strzeliste wieże, charakterystyczne dachówki w kształcie rombów. Potężną gotycką katedrę św. Szczepana trudno pomylić z inną świątynią.
HENRYK PRZONDZIONO /foto gość
Lodowaty wicher sprawia, że wartość temperatury odczuwalnej jest o kilka stopni niższa (mamy minus 2 stopnie). Opatuleni ludzie w trójwymiarowych maseczkach FFP2 (tylko takie obowiązują w Austrii) przemykają pomiędzy sklepami topowych projektantów mody, licznymi kawiarniami (w tym słynnej, otwartej w 1939 roku przez Leopolda Hawelkę), budkami kuszącymi aromatem pieczonych kasztanów i popularnych winerków.
Chowamy się przed wiatrem w potężnej katedrze. Przy wejściu otula nas ciepło i blask setek świec. Mamy wrażenie, że wchodzimy do cerkwi. Zza morza płomyków zerka na nas… Mała Tereska. Pierwszym wizerunkiem, jaki napotykamy, jest właśnie „Kwiatuszek z Lisieux”, ukochana święta gospodarza miejsca kard. Christopha Schönborna.
Dostępne jest 6% treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.