Ojciec Olaf Bochnak większość zakonnego życia poświęcił na pracę w Argentynie.
W Argentynie dostępna jest tylko rosyjska szczepionka przeciwko COVID-19.
Jan Głąbiński /Foto Gość
Kazimierz Bochnak, imię zakonne ojciec Olaf, to okaz zdrowia. Ma w sobie wiele góralskiej krzepy. Przeszedł służbę wojskową, pracował na budowie, ale poczuł powołanie zakonne i przywdział habit bernardyński. – Odkąd pamiętam, jeździłem z mamą w czasie Wielkiego Tygodnia do Kalwarii Zebrzydowskiej. Bywało i tak, że zostawaliśmy tam na nocne czuwanie. Mama miała takie miejsce gdzieś w bocznym ołtarzu, tam mnie sadzała na kocu i mogłem się wygodnie przespać, a ona całą noc czuwała przy mnie i modliła się – wspomina o. Olaf.
Święcenia kapłańskie przyjął w 1999 r. Pracował w kilku bernardyńskich parafiach w Polsce, do dzisiaj ma kontakt z wiernymi. Od wielu lat jest duszpasterzem w Argentynie. Już trzecią kadencję jest przełożonym Polskiej Misji Katolickiej w Buenos Aires, zwanej popularnie Maciaszkowem, gdzie pracuje z innymi góralami, m.in. z o. Jackiem Jerzym Twarogiem z Nowego Targu. Bardzo dobrze pamięta swoją podróż do stolicy Argentyny. – Nigdy wcześniej nie leciałem samolotem i z wrażenia posoliłem kawę, potem długo dałem się nabierać moim współbraciom, że czarny napój na wysokościach tak właśnie ma smakować – śmieje się bernardyn.
Początkowo barierą był dla niego język, bo w większości krajów w Ameryce Łacińskiej ludność posługuje się hiszpańskim. – Pamiętam pierwsze lekcje na uniwersytecie w Buenos Aires, gdzie nauczycielka mówiła tylko po hiszpańsku. Obok mnie siedzieli Chińczyk, Japończyk, Niemiec. Ale po tygodniu prowadziliśmy już dyskusje w pubie. Musiało to ciekawie wyglądać, bo bardzo dziwnie na nas patrzono, używaliśmy chyba wszystkich możliwych chwytów językowych, żeby jak najlepiej się zrozumieć – wyjaśnia z uśmiechem o. Olaf.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.