publikacja 05.03.2020 00:00
O przesłaniu filmu „Zieja” i pracy nad nim opowiada reżyser Robert Gliński.
roman koszowski /foto gość
EDWARD KABIESZ: Skąd wziął się pomysł na zrobienie filmu o ks. Ziei?
ROBERT GLIŃSKI: Pomysł przyszedł z kościoła wizytek w Warszawie. Jego rektor ks. Aleksander Seniuk zgłosił się do Wytwórni Filmów Dokumentalnych, do producenta Włodzimierza Niderhausa, który często bierze udział w niedzielnej Mszy św. właśnie w tym kościele. Ksiądz poprosił go o zrobienie filmu dokumentalnego o ks. Ziei, który przez 9 lat był rektorem u wizytek. Niderhaus odpowiedział, że na ten temat powstały już trzy filmy dokumentalne, trzeba więc zrobić film fabularny. Będzie to trudne, bo to jest większe przedsięwzięcie niż dokument i potrzebne są większe środki. I potrzebny jest reżyser fabularzysta. Wtedy ten pomysł trafił do mnie. Przyznam, że początkowo nie byłem przychylnie nastawiony do tego projektu.
Dlaczego?
Ponieważ ks. Zieja to jest bardzo dobry człowiek, z zasadami, święty prawie. Trudno zrobić film o kimś, kto jest tak idealny. Film jest utworem, który powinien mieć dramaturgię, konflikty, a jego bohater musi mieć jakieś załamania, słabe punkty, kompleksy. Tu niczego takiego nie było.
Jednak podjął się Pan realizacji filmu.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.