29.08.2019 00:00 Gość Niedzielny 35/2019
publikacja 29.08.2019 00:00
O fascynacji klimatami z piekła rodem i kazaniach opartych na lęku opowiada dominikanin o. Paweł Adamik.
Henryk Przondziono /foto gość
Marcin Jakimowicz: Filmik o tym, co mówi demon w czasie egzorcyzmów, obejrzało milion osób. Opowieści o Bożej miłości cieszą się o wiele mniejszą klikalnością. Dlaczego katolicki naród tak bardzo jest zainteresowany „ciemną stroną mocy”?
O. Paweł Adamik: To nie jest normalna sytuacja. Nie rozumiem tego fenomenu, tej koncentracji na złu. Pamiętam, że gdy zacząłem uczyć katechezy i spytałem uczniów, co chcieliby usłyszeć w czasie lekcji, większość proponowała hasła: „opętanie”, „egzorcyzm”. Dlaczego ludzi fascynuje ta ciemna otoczka? Może dlatego, że jest ona spektakularna, namacalna. Gdy mówimy o Bożej miłości, obecności, to są to pojęcia dla wielu nieuchwytne, ulotne, zwiewne.
A krzykliwe zło jest na dotyk?
Tak! Spotykałem ludzi, którzy jeździli na modlitwy pewnej wspólnoty jedynie po to, by ujrzeć manifestacje demoniczne, bo jak mi opowiadali, „budowały one ich wiarę w niewidzialną rzeczywistość”. „Ojcze – słyszałem – naprawdę widzieliśmy, że Bóg działa!”. Krzyczący, wijący się w konwulsjach na ziemi ludzie byli dla nich… doświadczeniem wiary. Mówili: „Bóg istnieje. Zobaczyliśmy działanie demona”. Przedziwna konstrukcja... Sam pojechałem na spotkanie tej wspólnoty i zobaczyłem m.in. kobietę, która pokazywała podobne sceny swym dzieciom jako dowód istnienia rzeczywistości duchowej. Nie rozumiem tej narracji. Nie rozumiem budowania wiary opartej na strachu.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.