Izrael głosuje

Jacek Dziedzina

Izraelowi nie mógł się trafić gorszy premier niż Benjamin Netanjahu. I zarazem to najlepszy premier dla państwa Izrael na ten czas. Gdzie tu logika?

Izrael głosuje

Trwają wybory do Knesetu. Całkiem prawdopodobne, że wygra je partia Likud premiera Netanjahu. A nawet jeśli nieznacznie przegra lub wynik będzie zbliżony do konkurencyjnej, centrolewicowej koalicji, to i tak prezydent powierzy utworzenie rządu liderowi tej partii, która będzie w stanie utworzyć w miarę szeroką koalicję. A największą zdolność koalicyjną w spodziewanym nowym składzie Knesetu nadal będzie miał Likud wraz z partiami znajdującymi się jeszcze bardziej na prawo (mówiąc delikatnie) od niego.
Z punktu widzenia Polski – nie jest to najlepsza wiadomość. I Netanjahu, i jego koalicjanci w ostatnich latach zrobili naprawdę dużo dla popsucia stosunków polsko-izraelskich. To prawda, że był to również efekt wewnętrznej walki politycznej w Izraelu, gdzie premier musiał prześcigać się w radykalizmie ze skrajną prawicą i jednocześnie zmierzyć się z poważnymi oskarżeniami i aferami korupcyjnymi. Ale po pierwsze to nie jedyny i wcale nie najważniejszy kontekst polsko-izraelskich napięć, a po drugie – nawet gdyby był jedynym, i tak nie tłumaczyłby skali antypolskiej histerii.
Dla samego Izraela ponowny wybór Netanjahu będzie najgorszym i zarazem... najlepszym z obecnie możliwych scenariuszy. Najgorszym, bo nieustępliwość premiera w sprawach najbardziej drażliwych w relacjach z Palestyńczykami oznacza dalszą eskalację napięcia w regionie. Najlepszym, bo zarazem ta stanowczość Netanjahu daje Izraelczykom przynajmniej minimum pewności, że względy bezpieczeństwa będą na pierwszym miejscu. Nie zdały, jak dotąd, egzaminu wszelkie próby dogadywania się z Palestyńczykami, a przynajmniej nie z Hamasem, który jest nieszczęściem dla samych Palestyńczyków. Netanjahu wie, że z terrorystami się nie negocjuje. Wie również, że pierwsza przegrana wojna z którymkolwiek z sąsiadów, będzie ostatnią wojną Izraela. Ale to zarazem bardzo wygodna sytuacja dla Izraela: tą doktryną „zera tolerancji” dla Hamasu i wszystkich realnych i potencjalnych oraz wydumanych wrogów rząd usprawiedliwia wszelkie działania służb i wojska izraelskiego, także te, które wykraczają bardzo daleko poza granice obrony koniecznej i działań prewencyjnych. 
Nic na Bliskim Wschodzie, a w Izraelu w szczególności, nie jest czarno-białe. To jedna wielka plątanina paradoksów. Także w przypadku nowego składu Knesetu i nowego rządu: najgorszy wybór może okazać się optymalny.