Danina od wszystkich

Franciszek Kucharczak

Niepełnosprawnym wsparcie się należy - tu powszechna zgoda. To może też powszechna gotowość wspierania?

Danina od wszystkich

„Nie ma dodatkowych pieniędzy na pomoc osobom niepełnosprawnym i ich opiekunom. Rząd woli podnieść podatki najbogatszym. Ale na tę pomoc i tak zrzucimy się wszyscy” – pojękuje z pierwszej strony dzisiejsza „Gazeta Wyborcza”.

No zaraz: znowu źle? Skoro niepełnosprawnym i ich rodzinom należy pomóc – a należy – to coś zrobić trzeba. Skoro nie ma dodatkowych pieniędzy, to trzeba je zdobyć inaczej. Jak? Czy mędrcy z „totalnej” mają jakiś lepszy (a realny) pomysł, jak należy to zrobić?

Z pewnością można było to rozwiązać inaczej niż nakładać podatek na najbogatszych. Można było opodatkować każdego zarabiającego. Powiedzmy 0,5 proc. z dochodu każdego Polaka. Na pewno by wystarczyło z naddatkiem. Ja byłbym za tym, bo uważam, że to naprawdę jest sprawa każdego z nas – a nie tylko najbogatszych. Każdy z nas, zarabiających, powinien mieć udział w realnej poprawie jakości życia niepełnosprawnych i ich opiekunów. Nie jest moją zasługą, że jestem sprawny i że mogę zdobywać środki na utrzymanie. Nie jest też winą niepełnosprawnych, że są niepełnosprawni i że muszą korzystać z pomocy innych ludzi. Tym bardziej więc nie uważam, jakoby taka powszechna „danina” była czymś wspaniałomyślnym. To obowiązek społeczny, który już dawno powinien funkcjonować. Jeśli nie funkcjonuje, to w dużej mierze dlatego, że w mózgi wżarło się przekonanie, że obecni opiekunowie „przecież mogli skorzystać z aborcji”, a skoro tego nie zrobili, to sami sobie winni. Aborcja wykrzywiła myślenie całych społeczeństw, które w gruncie rzeczy gardzą niepełnosprawnymi i urodzenie ich uważają za akt nieodpowiedzialności. To dlatego zwolennicy aborcji często szydzą z obrońców ludzkiego życia, mówiąc im: „Ilu niepełnosprawnych wziąłeś pod swoją opiekę?”. W tle takiego pytania jest, oczywiście, odpowiedź: „Skoro nie dokładasz się na ich utrzymanie, to nie masz prawa domagać się, żebyśmy ich nie zabijali”.

A otóż ja chcę się dokładać (choć, rzecz jasna, odrzucam sugestię, jakoby między prawem do życia a wsparciem materialnym istniała jakakolwiek zależność). Trochę się więc zmartwiłem, widząc, że władza chce na rzecz niepełnosprawnych opodatkować tylko najbogatszych. Pocieszyło mnie jednak zdanie, które „Wyborcza” puściła tłustym drukiem: „Ale na tę pomoc i tak zrzucimy się wszyscy”. Rozumiem, że ich też to cieszy?