Wyborcza farsa

Maciej Legutko

|

GN 15/2018

publikacja 12.04.2018 00:00

Dotychczasowy prezydent Abd-el Fattah as-Sisi wygrał wybory prezydenckie w Egipcie, wcześniej jednak uniemożliwił startowanie w nich wszystkim poważnym konkurentom, zdusił opozycyjne partie i ograniczył działalność wolnych mediów.

Zwolennicy prezydenta  mają się z czego cieszyć.  Dla innych Egipcjan jego wybór to „mniejsze zło”. Zwolennicy prezydenta mają się z czego cieszyć. Dla innych Egipcjan jego wybór to „mniejsze zło”.
MOHAMED HOSSAM /epa/pap

Aż 97 proc. głosów zdobytych w wyborach należałoby uznać za dowód całkowitej dominacji. Lecz główny powód tryumfu prezydenta Sisi to wyeliminowanie przed wyborami liczących się kontrkandydatów. Faktycznie więc głosowanie przybrało formę referendum. Jego wynik z pewnością jednak zwycięzcy nie usatysfakcjonował. Frekwencja wyniosła tylko 41 proc. Z tego aż 7 mln oddanych głosów okazało się nieważnych. W pewnym sensie było to więc zwycięstwo opozycji wzywającej do bojkotu. Jak podaje brytyjski „Economist”, ponoć milion osób przekreśliło nazwisko Sisiego i dopisało na kartce… Mohammeda Salaha, najlepszego egipskiego piłkarza, gracza Liverpool FC.

Nie pomogły wydłużenie wyborów do trzech dni, nachalna propaganda państwowych mediów oraz groźby mandatów za unikanie pójścia do urn. Egipcjanie są coraz bardziej zmęczeni opresyjnością rządów Sisiego. Jednocześnie zdają sobie sprawę z braku politycznej alternatywy, konieczności kontynuowania walki z radykalnymi islamistami oraz utrzymania stabilizacji, jaką po bardzo burzliwych latach 2011–2013 zapewnił Abd-el as-Sisi.

Dostępne jest 14% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.