Katolicyzm marzeń

Franciszek Kucharczak

|

GN 09/2018

publikacja 01.03.2018 00:00

Każdy katolik gdzieś tam ma Ewangelię – jak nie w sercu, to gdzieś.

Katolicyzm marzeń

Kolega do kolegi: – Mam jedno marzenie: żebym przestał pić.
– No to przestań.
– Ale co to za życie bez marzeń!

Jest taki rodzaj katolików, którzy podobnie traktują deklarowaną przez siebie wiarę: jak marzenie, które trzeba mieć, ale, broń Boże, nie wolno go spełnić. Mówią co prawda Bogu „przyjdź królestwo Twoje”, ale w głębi duszy dodają: „byle nie teraz”. Mówią wprawdzie „Bądź wola Twoja, jako w niebie, tak i na ziemi”, ale mają nadzieję, że chwilowo jednak bardziej w niebie niż na ziemi. – Bo na ziemi to my, Panie Boże, mamy specyficzne warunki. My tu aktualnie podążamy, a nie osiągamy – tłumaczą. – Nie można tak od razu, Panie Boże, obcesowo z Ewangelią wyjeżdżać. Ludzie mają różne przekonania, dlaczego mielibyśmy uważać je za gorsze od naszych? To przecież arogancja, więcej – to pycha twierdzić, że się wyznaje prawdziwą wiarę. Jak można coś komuś narzucać? Jak można twierdzić, że coś jest prawdą? Każdy ma swoją. No i nic, Panie Boże, nie jest czarno-białe, prawda? Życie składa się z odcieni szarości, czyż nie? Pozwól więc, że chwilowo jednak wstrzymamy się z tym Twoim królestwem, bo ono aktualnie byłoby nie na miejscu.

I tak to leci. Liczni katolicy prowadzą „dialog ze światem”, ale nie dla szerzenia Ewangelii, tylko dla samego dialogu. Nie głosi się tam prawdy Bożej, lecz celebruje nijakość i kadzi cudzym bożkom. A robi się to w imię laickiego dogmatu, że każdy ma swoją prawdę, a każda jest tyle samo warta.

Katolicy-marzyciele wolę Boga znają, ale jej nie uznają. Ot, choćby w parlamencie. Mamy tam znaczną większość zdeklarowanych katolików i wystarczyłoby jedno głosowanie, żeby aborcję posłać w diabły (czyli tam, skąd przyszła), ale nie – to jeszcze nie czas. Przyjdź, owszem, królestwo Twoje, ale przecież nie mówimy, że już, teraz. Mamy tu trochę pracy, ustawy czekają – zagospodarowanie przestrzenne, smog, takie rzeczy, rozumiesz, Panie Boże. My Cię chcemy, ale na razie nie przeszkadzaj, musimy przygotować grunt. A wtedy – bądź wola Twoja.

I tak słabnie zapał głoszenia Dobrej Nowiny – bo ona, zatopiona w sosie niemożności albo zagłuszona „wielością narracji”, przestaje wyglądać nie tylko na dobrą, ale nawet na jakąkolwiek nowinę.

Dawnych apostołów Europy zjedliby dziś sami katolicy – choćby za ścinanie świętych dębów. Bo to, po pierwsze, nieekologiczne, a po drugie nietolerancyjne.

I tak żyjemy marzeniami o prawdziwym chrześcijaństwie – a kościoły pustoszeją.

Nie całkiem jednak. Przed tygodniem słuchałem świadectw osób, z którymi byłem na weekendzie kursu Alpha. – Kiedy wróciłem do pracy, zawiesiłem na ścianie biura krzyż, bo mi czegoś brakowało – powiedział młody mężczyzna. Dwieście ludzi na sali zaczęło spontanicznie klaskać. Wiedzieli, o czym on mówi. Oni też spotkali Jezusa.

* * * * *

Obrońcy „OK”

Aborcjoniści, skompromitowani hasłem „Aborcja jest OK”, nie dają za wygraną. „W kraju, w którym można wypowiedzieć każde głupstwo przeciwko kobietom, w którym fanatyzm, przesąd i nienawiść do kobiet stają się prawem... Otóż w takim kraju aborcja jest OK” – napisała w „Gazecie Wyborczej” Magdalena Środa. Z kolei Wojciech Maziarski zapytał w tej samej gazecie: „Dlaczego ci, którzy uważają, że aborcja to zwykły zabieg medyczny, w którym nie ma żadnego tragizmu, a zarodek to nie osoba ludzka, nie mogą głośno wyrażać swojego stanowiska, bez narażania się na pouczenia i uwagi? Dlaczego wszyscy mają akceptować normy poprawności wyznaczone przez katolików?”. Ależ szanowny panie Maziarski! Może pan sobie z panią Środą odmawiać grupie ludzi prawa do bycia człowiekiem, ale tu wcale nie chodzi o wasze poglądy, tylko o ich życie. Gdy nie będzie wolno zabijać żadnych ludzi, będzie u nas poprawność – ale nie polityczna ani prawicowa, ani katolicka, tylko po prostu normalna. •

Dyskusja w .N

Nowoczesna zamierza zgłosić projekt ustawy o związkach partnerskich. Jak powiedziała „Rzeczpospolitej” posłanka tej partii Monika Rosa: „Ta ustawa ma rozpocząć dyskusję o tym, że każda miłość i rodzina, niezależnie czy różnopłciowa, czy jednopłciowa, jest tak samo ważna”. Znamienne: „dyskusja” nie o tym CZY, tylko o tym ŻE. Jakie to .Nowoczesne. •

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.