Spece od kryzysów

Agata Puścikowska

|

GN 09/2018

publikacja 01.03.2018 00:00

Zamiast tracić czas na gadanie o cudzym kryzysie małżeńskim, warto zająć się swoim małżeństwem.

Spece od kryzysów

Plotkowe tematy nie tylko z salonów i mediów społecznościowych: kto kogo zdradził i dlaczego. I oczywiście kto winien. Temat zdrad rozgrzewa do czerwoności wyobraźnie i zdrowe rozsądki, oj, rozgrzewa. Każdy wie najlepiej, każdy zna winnego i oczywiście udziela dobrych małżeńskich rad. Które mijają się z celem, bo przecież nikt ich nie słucha. Ot, gadanie, byle gadać. Najnowsza plotka – czy raczej skandal obyczajowy – na temat kryzysu małżeńskiego pewnego znanego sportowca oczywiście zelektryzowała publikę. Dyskutowany jest na portalach społecznościowych, opisywany szeroko w mediach. „Ten winny, ta winna, dawno powinien ją rzucić, ona dawno powinna znaleźć innego. Niech każdy idzie swoją drogą. Tylko dzieci żal” – tak mniej więcej brzmią te dyskusyjki o cudzym małżeństwie i (zapewne) cudzym wielkim dramacie. Bo za każdą zdradą jest jakaś historia, często przykra i skomplikowana… Dyskusyjki te tak są potrzebne i konstruktywne jak elaboraty naukowe o zeszłorocznym śniegu. I równie trafne jak gadki umoralniające, z których kompletnie nic nie wynika. Ot, pogadam sobie, poczuję się lepiej.

Zamiast tracić czas na gadanie o cudzym kryzysie małżeńskim, warto zająć się swoim małżeństwem. Po prostu i wielopłaszczyznowo. Od czczego pouczania bliska droga do spektakularnego upadku. Bo pycha kroczy przed nim ochoczo i w rytmie braku czasu dla małżonka, braku chęci do wspólnych działań i braku poczucia, że aby naprawdę żyć razem aż do śmierci, trzeba o ten stan walczyć. I o niego zabiegać.

Samo się nie stanie potęgą wczesnonarzeczeńskiego uczucia. Które szybko mija. Inna sprawa, że o kryzysach małżeńskich w pewnych kręgach się niemal nie mówi. Co nie oznacza, że nie istnieją. Nie mówi się, jakby to była wstydliwa i zakaźna choroba, na którą nie ma lekarstwa. Konia z rzędem temu, kto na kursach przedmałżeńskich dowiedział się, co zrobić – w konkretach – gdy małżonek zdradzi. Co w końcu zrobić, gdy ja sam (ludzie czasem głupieją) zdradzę? Kryzys małżeński to nie koniec małżeństwa. Nawet zdrada w małżeństwie to nie koniec małżeństwa. Bo sakrament jest większy niż ludzka głupota, zaniedbania i złe decyzje. Ale lepiej się o tym osobiście nie przekonywać. Dlatego zamiast być specem od cudzych medialnych kryzysów i zdrad, lepiej znaleźć czas tylko dla żony lub męża. I po prostu szczerze pogadać. Może pierwszy raz od bardzo dawna…

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.