Początek końca komuny

Piotr Legutko

|

GN 07/2018

publikacja 15.02.2018 00:00

Zimę stulecia można było przetrwać tylko we wspólnocie. Wtedy narodziła się nasza solidarność. Jeszcze przez małe „s”.

Zimę stulecia można było przetrzymać tylko razem. Okazało się to najlepszą strategią przetrwania w czasach rozsypywania się systemu. Zimę stulecia można było przetrzymać tylko razem. Okazało się to najlepszą strategią przetrwania w czasach rozsypywania się systemu.
Zbigniew Matuszewski /caf/pap

Wszystko zaczęło się w noc sylwestrową 1978/1979. Kataklizm zaskoczył ludzi wybierających się na bale, tysiące podróżnych śnieg uwięził w drodze. Władza nie ostrzegła obywateli o zbliżającej się klęsce żywiołowej. Generał mróz uderzył w nocy, a potem… z każdym dniem było już tylko gorzej. Śnieg najpierw zasypał północną, potem centralną Polskę, na końcu dotarł na południe. W ciągu kilkunastu godzin dziesiąta gospodarcza potęga świata (jak nas wówczas zapewniano) pokazała swoje prawdziwe oblicze. Dlaczego akurat tamta zima przeszła do historii, choć innych, równie surowych pod koniec XX wieku nie brakowało? Może dlatego, że wpisała się w ciąg zdarzeń, które doprowadziły do narodzin „Solidarności”?

Jak domek z kart

Dostępne jest 8% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.