Krysiu, chodźmy do domu

ks. Dariusz Kowalczyk

Rodzimy się nie tylko po to, by przeżyć 70, 80 lub 90 lat na tej ziemi, ale by wejść do domu Ojca Niebieskiego i żyć wiecznie.

Krysiu, chodźmy do domu

Zmarł mój tata, Aleksander. W maju skończyłby 86 lat. Nie była to śmierć niespodziewana. Wręcz przeciwnie, tata gasł od miesięcy, od lat. Odszedł bardzo spokojnie, w obecności mojej mamy. W jednym z e-maili lub SMS-ów ktoś napisał: „Świętej pamięci Aleksander wrócił do domu”. To zdanie skojarzyło mi się od razu z sytuacją, która wiele razy w ostatnim okresie się powtarzała. Tata, zapominając, że nie chodzi, mówił do mamy: „Krysia, no chodźmy już”. „Gdzie chcesz, żebyśmy poszli?” – niezmiennie odpowiadała mama. „No do naszego domu” – stwierdzał tata. Na co mama po raz kolejny cierpliwie tłumaczyła tacie, że są w ich własnym domu, który razem budowali, i że nie ma potrzeby, aby gdziekolwiek iść, bo tu są u siebie. Tata na końcu oczywiście się zgadzał, by za kilka dni znowu mówić o tym, że chciałby już iść do domu. Nie chcę sugerować, że tata miał na myśli dom w niebie. Ale niech mi będzie wolno dopatrzeć się w tych jego wynikających z choroby słowach także ukrytego pragnienia pójścia do domu Ojca, Boga Ojca. Rodzimy się nie tylko po to, by przeżyć 70, 80 lub 90 lat na tej ziemi, ale by wejść do domu Ojca Niebieskiego i żyć wiecznie. W ostatnim tomie „Opowieści z Narnii”, zatytułowanym „Ostatnia bitwa”, lew Aslan tłumaczy bohaterom książki: „Naprawdę wydarzył się wypadek kolejowy. Wasz ojciec, wasza matka i wy wszyscy jesteście, jak to zwykliście nazywać, w Krainie Cieni, umarli”. Na co jedna z postaci opowieści woła: „Nareszcie wróciłem do domu! To jest moja prawdziwa ojczyzna! Do niej należę. To jest kraj, za którym tęskniłem przez całe życie, chociaż nie wiedziałem o tym aż do dziś. To dlatego kochaliśmy starą Narnię, że czasami przypominała tę. Dalej wzwyż, dalej w głąb”. Tak, w każdym z nas jest tęsknota, najczęściej nieuświadomiona, niewypowiedziana, za domem, który przygotował dla nas Bóg. Piękno tego świata jest tylko odbiciem nieprzemijającego piękna ojczyzny niebieskiej, która nie jest żadną Krainą Cieni, ale – wręcz przeciwnie – krainą pełni rzeczywistości. „W domu mojego Ojca jest wiele mieszkań. (…) Idę, żeby przygotować wam miejsce” (J 14,2) – zapewni nas Jezus. Budujemy domy, urządzamy mieszkania, tworzymy różnego rodzaju wspólnotowe więzi, w tym przede wszystkim rodzinne. Ale wszyscy zmierzamy ku granicy śmierci, za którą nie rozpościera się nicość, ale czeka na nas nieprzemijający Dom. A zatem miał rację tata: idziemy do Domu.•

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.