Zapisane w pamięci

Grażyna Myślińska

publikacja 01.02.2018 00:00

Rok zaczęła od wykreślania telefonów i adresów zmarłych znajomych. Kiedy skończyła, dotarło do niej, że ze świata jej młodości została już tylko ona, Jadwiga, rocznik 1930.

Zapisane w pamięci Grażyna Myślińska /foto gość

Koleżanki trzymały się dzielnie. Najpierw pochowały mężów, później zamieszkały u dzieci. Jakieś trzy lata temu zaczęły się sypać jak igły z wysuszonej choinki.

Wykreślone z notesu

Pierwsza odeszła Lodzia z Kanady. Znały się od młodości. Zanim Lodzia wyjechała do Kanady, nie było dnia, żeby się nie odwiedzały. Staszka, męża Lodzi, za ocean ściągnął jego brat. Był u Andersa, po wojnie wyjechał do Kanady, urządził się. Za wczesnego Gomułki ściągnął do siebie brata. Później wyjechała Lodzia z rocznym Kazikiem. Tam urodziła Ediego i Hanię. Przez całe lata regularnie pisały do siebie długie listy. Później wiodły długie telefoniczne rozmowy. Przynajmniej raz w tygodniu. O tym, jaka pogoda, co gotują na obiad, jak się miewają dzieci, co słychać u Staszka, męża Lodzi. Pracował przy taśmie w General Motors, a po pracy udzielał się w organizacji polonijnej. Dzieci dorosły. Hania wyszła za mąż i przeprowadziła się pod Vancouver, na drugi koniec Kanady. Edi został oficerem kanadyjskiej policji konnej. Najstarszy, Kazik, ożenił się i znalazł pracę w ubezpieczeniach. Rozmowy telefoniczne wydłużały się, bo Staszek wciąż działał społecznie poza domem. Zmarł na raka trzustki. Lodzia została sama w dużym domu. Dzwoniła już każdego dnia. Wspominały młodość. Któregoś dnia telefon nie zadzwonił. Następnego dnia zadzwonił Kazik. Powiedział, że znalazł matkę w fotelu. Nie żyła.

Dostępne jest 15% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.