Ostrożnie – edukatorzy!

Franciszek Kucharczak Franciszek Kucharczak

publikacja 01.02.2018 00:00

Wychowujemy dzieci na wieczność. Jak mamy ufać wychowawcom, którzy w wieczność nie wierzą?

Ostrożnie – edukatorzy!

Jeden z naszych czytelników otrzymał do podpisu zgodę na udział jego syna w warsztatach z edukacji seksualnej. Rzecz miała dotyczyć uczniów klas gimnazjalnych. Ze strony internetowej fundacji, która to organizowała, niewiele wynikało. Takie tam ogólne zapewnienia o celu, jakim jest przekazanie rzetelnej medycznej wiedzy dotyczącej seksualnej sfery naszego zdrowia. Była też deklaracja, że organizatorzy nie chcą szokować ani budzić kontrowersji. Nie chcą też walczyć z naszymi przekonaniami, wiarą, stylem życia. Ci ludzie chcą nam po prostu pomóc. Nam i naszym dzieciom. Jacy dobrzy ludzie, patrzcie państwo.

I tylko taki jeden szczegół: na stronie fundacji wśród partnerów widnieje „Ponton”. No, ci już się zupełnie nie patyczkują i otwarcie dążą do seksualizacji dzieci. To taka instytucja, której każdy uczciwy dyrektor szkoły powinien powiedzieć: „Ponton, spływaj”. Niestety, nie zawsze tak się dzieje. Z różnych powodów, ale najczęściej chyba dlatego, że nie interweniują rodzice. Może niektórym to obojętne albo nie wiedzą, co oznacza owa nadzwyczajna „troska” tych ludzi o wychowanie seksualne ich dzieci. Nie zadają sobie pytania, po co takie warsztaty, skoro obecny szkolny program wychowania do życia w rodzinie jest pod względem wiedzy, jaką dzieci powinny otrzymać, absolutnie wystarczający. Zwłaszcza że jest wsparty lekcjami biologii, a jak trzeba, to i lekcjami wychowawczymi.

Pan, który do mnie napisał, okazał się jednak czujnym ojcem. Zadał fundacji proste pytanie: „Czy będzie to edukacja typu A, zgodna z obowiązującym w Polsce od 1998 r. rozporządzeniem z dnia 7 stycznia 1993 r. o planowaniu rodziny, ochronie płodu ludzkiego i warunkach dopuszczalności przerywania ciąży? Czy też typu B lub C?” (najkrócej mówiąc: B i C dla chrześcijanina są nie do przyjęcia). Otrzymał odpowiedź wymijającą. Ponieważ ponowił pytanie, domagając się konkretnego wskazania, o jaki typ chodzi, organizatorzy napisali krótko: „Reprezentujemy model C”.

No i wszystko jasne. Spod ornatu wychylił się ogon. Jak to jednak warto uważać i nie dawać się zbyć gładkimi sloganami.

Piszę o tym, bo to niezmiernie ważna rzecz. Gdy przed paroma laty obserwowałem, jak do szkoły wszelkimi dziurami próbuje się wcisnąć podszyta genderową ideologią seksualizacja, poważnie martwiłem się o swoje dzieci. Nie byłem pewien, czy nie dojdzie w praktyce do szkolnego przymusu demoralizacji. Teraz odetchnąłem, bo programy szkolne wydają się w tym względzie bezpieczne. Jak widać jednak, nie do końca możemy być spokojni. Nasze dzieci przecież nie są nasze. Są nam powierzone przez Boga, który nam zaufał. Stąd nie możemy ufać ludziom tylko dlatego, że przykleili sobie szyld „edukator”.•

* * * * *

Minister samotności

Theresa May stworzyła urząd ministra ds. walki z samotnością. Ma to związek z wynikami sondaży, które wykazały, że problem samotności dotyka aż 9 mln Brytyjczyków. Ponad 200 tys. z nich w ciągu miesiąca nie przeprowadziło z nikim ani jednej rozmowy. 5 mln dorosłych w tym kraju nie ma przyjaciół, a ich kontakty z rodziną są sporadyczne. Naukowcy alarmują, że taka izolacja zwiększa ryzyko przedwczesnej śmierci. Do decyzji brytyjskiej premier odniósł się w „L’Osservatore Romano” przewodniczący Papieskiej Akademii Życia abp Vincenzo Paglia: „Problem polega na tym, że żyjemy w świecie, w którym coraz bardziej osłabia się międzyludzkie relacje. Ale trzeba powiedzieć jasno, że to ministerstwo zostało powołane nie ze względów sentymentalnych, lecz dlatego, że osoby samotne są dla społeczeństwa obciążeniem finansowym. Życie w pojedynkę jest droższe niż życie w rodzinie. Ale światu trudno zrozumieć, że warto być razem, że relacje są ważne”. Cóż, może kiedyś poobijani ludzie Zachodu zrozumieją, że to wszystko, czego im tak brakuje, jest w Tym, którego odepchnęli?•

Kościół a sondaże

W„Rzeczpospolitej” napisali, że Kościół katolicki jest w „skomplikowanej sytuacji”, bo opowiedział się za projektem „Zatrzymaj aborcję”, a tylko 27 proc. „wierzących i praktykujących regularnie” opowiada się za takim „zaostrzeniem prawa”. Kiedyż ci ludzie zrozumieją, że Kościół kieruje się Ewangelią, a nie poparciem społecznym? •

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.