Starość – radość?

Agata Puścikowska Agata Puścikowska

|

GN 3/2018

publikacja 18.01.2018 00:15

Czy naprawdę jesteśmy społeczeństwem otwartym na… drugą młodość?

Starość – radość?

Na jednym z portali internetowych informacja zwalająca z nóg: oto kilka znanych postaci – dziennikarzy i aktorów – w roku 2018 skończy… 50 lat! Przełomowa wiadomość, że ludzie kończą czasem 50 lat. I… żyją! To był pretekst do analizy wyglądu (czy 50-latek wygląda na „tyle”) i potencjalnych możliwości dalszego rozwoju. Bo przecież w wieku „aż takim” to powinno się wyglądać w określony, czyli „stary” sposób. Wszelkie odstępstwa od „normy” wywołują publiczne zdziwienie. I w wieku „poważnym” powinno się również działać zgodnie ze społecznymi oczekiwaniami. Najlepiej oczywiście w sposób, który kojarzy się przeciętnemu i młodszemu odbiorcy z wiekiem „zaawansowanym”. „Ot, starzeją się, zobaczymy, co jeszcze osiągną i kiedy w końcu zaczną staro wyglądać. I kiedy w końcu oddadzą pole młodym” – oto, w wolnym tłumaczeniu, podtekst całego artykułu.

Bzdurny to artykulik, prawda. Być może niewart analizy. Jednak pokazuje pewien ciekawy trend. Oto z jednej strony długość życia stale rośnie, przestajemy patrzeć nawet na osoby po siedemdziesiątce jak na staruszków. I widzimy, że (o ile zdrowie pozwala i są chęci, bo przecież wcale nie musi ich być!) osoby starsze działają, są aktywne, tworzą. Z drugiej strony drzemie w nas jakiś taki prymitywny chochlik, który chce zapędzić starszych do kąta, by powiedzieć: „Tam jest twoje miejsce i sobie siedź, bo przeżyłeś już swoje”. Jeśli wydarzeniem (medialnym) stają się 50. urodziny, to warto się zastanowić: czy aby na pewno akceptujemy w przestrzeni publicznej, w przeróżnych aktywnościach zawodowych i społecznych osoby… 30 plus? Bo do trzydziestki, może czterdziestki, to człowiek ładny, ambitny i wspina się, by osiągnąć sukces. A potem?

W teorii oczywiście jesteśmy otwarci na… drugą młodość. Na osoby (nieco) starsze. W praktyce jednak bywa, że chciałoby się tych starszych włożyć do szufladek określonych zachowań, reakcji, aktywności. Kult młodości, przed którym skutecznie obroni się bardzo niewielu, wdziera się do naszych umysłów, sposobu patrzenia na świat i na przyszłość. A to jest o tyle niebezpieczne, że prędzej czy później wróci rykoszetem i zablokuje nas samych. Kolejne lata – dziesiątki lat – przychodzą przecież w tempie szybszym, niż można sądzić, mając lat dwadzieścia lub trzydzieści. A młodość – pierwsza, druga czy trzecia – to bardziej stan serca i umysłu niż wyglądu, sposobu ubierania się i aktywności. Jest sporo prawdy w stwierdzeniu, że młodość to… wada, ale szybko mija. Potem metryką przestajemy się przejmować, a życie trwa.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.