„Trochę inny Franciszek”

Jacek Dziedzina

Założę się, że gdyby Franciszka słuchano i czytano w całości, zamiast opierać się na wyrwanych z kontekstu fragmentach, opatrzonych kąśliwymi uwagami publicystów, odbiór tego papieża byłby zupełnie inny.

„Trochę inny Franciszek”

Doświadczył tego zapewne każdy, kto choć raz w całości wysłuchał przemówienia Franciszka. Nie jego omówień i skrótów, tylko całego przemówienia, najlepiej z obrazem, z pełnym pakietem: gestykulacją, intonacją, reakcją słuchaczy. Tak, bo to nie są jedynie napisane „kwestie do wygłoszenia”, tylko żywe spotkanie braci w wierze. Pamiętam, jak w czasie wizyty Franciszka w Polsce z okazji Światowych Dni Młodzieży nawet sceptycznie lub wprost krytycznie nastawieni do niego publicyści po wysłuchaniu kilku przemówień, najlepiej na żywo, przyznawali, że dotąd znali „trochę innego Franciszka”, a teraz są… „mile rozczarowani”. Tyle że to nie papież był inny, ale jego obraz, będący wynikiem przefiltrowania, a raczej przemielenia przez publicystyczną maszynkę.

Z pewnością podobne wrażenie musi odnieść każdy, kto wysłuchał na żywo lub obejrzał w internecie nagrań z wczorajszych spotkań papieża w Chile. Jeśli ktoś chce zrozumieć, kim jest ten papież i jaki ma być Kościół, którego on pragnie, powinien obejrzeć jego spotkania z chilijskim duchowieństwem oraz z kobietami osadzonymi w więzieniu. Z jednej strony mocne i budujące słowa do księży i sióstr zakonnych (wygłoszone w sytuacji, gdy na skutek m.in. skandali pedofilskich zaufanie do Kościoła w Chile jest na równi pochyłej), z drugiej poruszające spotkanie z kobietami osadzonymi w więzieniu (ułożona przez nie pieśń na tę okazję wzruszyła nawet pilnujące je policjantki i obecną prezydent Chile).

Nie przywołuję żadnych fragmentów z obu spotkań, żeby zachęcić do ich odszukania w sieci i wysłuchania w całości. Same fragmenty naprawdę mało mówią o tym papieżu, trzeba go słuchać w całości. Tym bardziej że medialny ogień koncentruje się albo wokół spraw drugorzędnych, albo wobec ważnych, ale przypisujących papieżowi odpowiedzialność nie za jego decyzje. Tak jak ze wspomnianym wczoraj nieszczęsnym przyznaniem orderu znanej działaczce proaborcyjnej. Oto bowiem efekt błędu lub rutyny w watykańskiej administracji (order przyznano w ramach „dyplomatycznej wymiany odznaczeń między delegacjami z okazji oficjalnej wizyty”) zachęcił niektórych, nawet całkiem poważnych publicystów, do zamieszczania swoistych „deklaracji wiary”, że „biskupowi Rzymu, który próbuje zniszczyć Kościół, wolno stawiać opór”. Słuszny skądinąd cytat ze św. Roberta Bellarmina, zastosowany w odniesieniu do Franciszka, wydaje się właśnie wynikiem „naczytania się” medialnych doniesień i publicystycznych omówień, a nie czytanych w całości dokumentów i słuchanych w całości przemówień papieża.