Historyczny tasiemiec

Edward Kabiesz

|

GN 2/2018

publikacja 11.01.2018 00:00

Kazimierz, jedyny polski król z przydomkiem Wielki, z pewnością zasługiwał na więcej, ale dobre i to, co mamy, czyli „Korona królów”.

Mateusz Król jako młody Kazimierz Wielki i Marta Bryła jako żona władcy. Mateusz Król jako młody Kazimierz Wielki i Marta Bryła jako żona władcy.
TVP

Syn Władysława Łokietka był postacią niezwykle barwną i psychologicznie skomplikowaną. Wszyscy wiemy, że „zastał Polskę drewnianą, a zostawił murowaną”, ale niewiele więcej. „Korona królów” daje nam szansę, by lepiej poznać władcę, jego osiągnięcia i epokę, w której żył. Dla scenarzystów to także gratka, bo Kazimierz nie był postacią z pomnika, przed którą należy padać na kolana. Jego polityczne osiągnięcia są niepodważalne, natomiast życie osobiste trudno określić jako przykładne. Romanse, nieślubne dzieci czy straszliwa tragedia, do jakiej z jego przyczyny doszło na Węgrzech, niewątpliwie kładą się cieniem na jego postaci. Był znakomitym dyplomatą, znał możliwości kraju, którym rządził, i potrafił trafnie ocenić sytuację polityczną, w jakiej w danym momencie się znajdował. Jednocześnie był człowiekiem zdecydowanym i czasem okrutnym. Miejmy nadzieję, że to wszystko znajdzie przynajmniej częściowe odbicie w „Koronie królów”.

Dostępne jest 13% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.