Miasto kamienia

Krzysztof Błażyca

|

GN 1/2018

publikacja 04.01.2018 00:00

Przybyli tu z Somalii, Etiopii, Sudanu, Ugandy, Konga... Chciałem pokazać miejsce, gdzie mieszka pół miliona ludzi – mówi Ben Rawlence, autor przejmującego reportażu o największym na świecie obozie dla uchodźców, w Dadaab w Kenii.

Rozdzielanie produktów żywnościowych (tu oleju). Rozdzielanie produktów żywnościowych (tu oleju).
zdjęcia Ben Rawlence

Najtrudniej ukazać codzienność, ludzkie zmagania, miłości, marzenia. Każdy, kogo spotkał, ma swoją, jak to ujmuje – crazy story (zwariowaną historię). – Jeden wymyślił, że wybuduje tu dwupiętrowy hotel. Inny rozpoczął produkcję lodu. Była też kobieta, która chciała zostać naukowcem. Każdy chce być kimś – mówi Rawlence. Jego książka „Miasto cierni” pod koniec 2017 r. ukazała się w Polsce. To jedna z najważniejszych publikacji roku 2016 w USA i Wielkiej Brytanii.

Dadaab w języku lokalnym znaczy „miejsce twardego kamienia”. Do lat 90. była to niewielka miejscowość pasterska niecałe 100 km od granicy z Somalią. Dziś to główny ośrodek skupiający pięć obozów dla uchodźców (Hagadera, Ifo, Ifo 2, Dagahaley, Kambi Os) pod okiem ONZ i rządu Kenii. – Mówię ludziom, aby dla porównania pomyśleli o Nowym Orleanie lub Zurychu. A następnie, aby wyobrazili sobie brak stałych zabudowań (ONZ-etowskie namioty z czasem ustępują szałasom), brak bieżącej wody, kanalizacji, sanitariatów, prądu, dróg. W takich warunkach w Dadaab od 25 lat żyją już trzy pokolenia uchodźców – mówi Ben. „Życie w tym mieście to zarówno duchowa, jak i fizyczna pułapka, bo myśl krąży tu nieustannie między nierealnymi marzeniami a koszmarną realnością. Krótko mówiąc, trafiają tu wyłącznie kompletni straceńcy” – napisał w swojej książce.

Dostępne jest 18% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.