Biedaczyna Kijowski

Agata Puścikowska Agata Puścikowska

|

GN 49/2017

publikacja 07.12.2017 00:00

To chyba pierwszy taki przypadek w historii współczesnej Warszawy. Oto informatyk z doświadczeniem nie może znaleźć pracy. A przynajmniej tak twierdzi. Mateusz Kijowski (dla przypomnienia: do niedawna lider KOD) opowiedział dramatyczną historię życia: nie ma pracy, nie ma pieniędzy, zapewne będzie musiał wyemigrować z Polski za chlebem. Ponoć nikt nie chce go zatrudnić, bo jest rozpoznawalny i kojarzony (dość słusznie jednak) z manifestacjami i KOD-ami.

Biedaczyna wywołał falę ludzkiego współczucia, która to skutecznie zalała czy wręcz zatopiła nie tylko dystans, ale przede wszystkim zdrowy rozsądek. Otóż znaleźli się dobroczyńcy, którzy na jednym z portali zbierających datki na różne szczytne cele ogłosili dla Kijowskiego zbiórkę prywatną, nazywaną szumnie „stypendium wolności”. Żeby nie musiał bohater, który tłumy za sobą prowadził, emigrować za chlebem. „Wredni” dziennikarze jednak szybko podzwonili, napisali i co najmniej kilka propozycji pracy Kijowskiemu znaleźli. Ale nic to. Ponoć nieodpowiednie te prace, bo żeby opłacić wszystkie zobowiązania alimentacyjne i żyć na przyzwoitym poziomie, pan Kijowski powinien zarabiać minimum 8 tys. zł miesięcznie. W dodatku (przyłapany przez dziennikarzy w markowym outlecie) warto przecież mieć jakieś pieniądze na dobre ciuchy.

Nie wiem, czyja postawa jest bardziej miażdżąca i żenująca – Kijowskiego, który ma czas na żale, a nie jest w stanie podjąć pracy, czy też ludzi zbierających dla zdrowego, wykształconego i wygadanego mężczyzny „stypendium wolności”. Ostatecznie przecież w Polsce nie ma już przymusu pracy. Natomiast jeśli ktoś wchodzi na portal zbierający pieniądze na ludzi chorych, ciężko doświadczonych przez los, na ratowanie umierających dzieci, a wybiera „ratowanie Kijowskiego przed emigracją”, to wcale nie funduje „stypendium wolności”. Jest to raczej przedziwne stypendium braku kontaktu z rzeczywistością, żeby nie powiedzieć dosadniej. Ale oczywiście każdy może robić ze swoimi pieniędzmi, co mu w duszy gra, i nawet wtedy, gdy to granie jest mocno poza przyzwoitą tonacją. •

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.