Już to gdzieś widziałem...

Piotr Legutko

|

GN48/2017

publikacja 30.11.2017 00:00

Już to gdzieś widziałem... KATOWICE 05 03 2013 PIOTR LEGUTKO DZIENNIKARZ GOSCIA NIEDZIELNEGO FOTO: HENRYK PRZONDZIONO / GOSC NIEDZIELNY HENRYK PRZONDZIONO

Zwiastuny nowych filmów i seriali, zwane dziś modnie (bo z angielska) trailerami, to prawdziwe dzieła sztuki filmowej. Są dla obrazu tym, czym tweety dla wypowiedzi pisemnej: krótkie, treściwe i trafione w punkt. Dostajemy w dwuminutowej pigułce najatrakcyjniejsze sceny i najzabawniejsze dialogi. Dowiadujemy się nie tylko, kto gra główne role i o czym jest film. Coraz częściej widzimy kilka zwrotów akcji prowadzących do finału. A potem… już nie bardzo chce nam się sam film oglądać.

Mówię, rzecz jasna, za siebie. Jeśli jestem zainteresowany wieczornym seansem przed telewizorem, jak ognia unikam trailera, czyli – powiedzmy to wprost – streszczenia. Zwiastuny, które w założeniu powinny niczym przystawki zaostrzać apetyt, nie pozostawiają dziś miejsca na zaskoczenie, pozwalają potem, przy daniu głównym, co najwyżej delektować się stylem, zręczną narracją, dobrą grą aktorów. Stały się tym, czym są bryki dla dobrych książek.

Wiem, nie wszyscy tak mają. Może nawet należę do wyjątków, a potencjalny widz kocha pełnokrwiste zwiastuny. I wcale nie przeszkadza mu, że po ich obejrzeniu wie już prawie wszystko. Przeciwnie. Dopiero wtedy może podjąć decyzję: warto czy nie warto poświęcić więcej czasu na pełną wersję filmu lub serialu. To w pewnym sensie zjawisko cywilizacyjne. W drugiej dekadzie XXI wieku już nie kupuje się kota w worku. Towary mają swoje próbki, książki – bryki, a filmy trailery. Muszę najpierw skosztować, poczuć, spróbować, zanim podejmę decyzję. W tej kulturze nie ma już miejsca na podróż w nieznane. I może szkoda...

To dlatego coraz mniej oryginalnych scenariuszy, nowych pomysłów, a coraz więcej ekranizacji komiksów, gier komputerowych, remake’ów starych, sprawdzonych przebojów. Triumfy święci prawo inżyniera Mamonia (z „Rejsu”): „podobają mi się tylko te melodie, które już słyszałem”. I właśnie obejrzany wcześniej zwiastun ma sprawić, że oglądając po raz pierwszy film, nic nie ryzykujemy. Przeciwnie, mamy to błogie uczucie, że już to gdzieś widzieliśmy...

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.