Naciągane świętowanie

Franciszek Kucharczak Franciszek Kucharczak

|

GN48/2017

publikacja 30.11.2017 00:00

Nie czeka na powtórne przyjście Chrystusa ten, kto nie chce słyszeć o Jego pierwszym przyjściu.

Naciągane świętowanie

Nadchodzi koniec świata. Ziemia się trzęsie, szaleją huragany, wybuchają bomby, Ryszard Petru traci władzę w partii, rzeki wylewają z koryt, ludzi odcina się od koryt, prezes czyta atlas kotów – takie rzeczy.

– Ale dlaczego miałoby to świadczyć o końcu świata? – zapyta ktoś.

– A dlaczego nie? – odpowiem ja. Wszystko o tym świadczy. Czy jest coś, co mogłoby zaprzeczyć twierdzeniu, że wszystko zmierza ku końcowi? Nawet jeśli ktoś nie wierzy, że Jezus „powtórnie przyjdzie w chwale sądzić żywych i umarłych”, musi przyznać, że dni tego, co doczesne, są policzone.

U nas, śmiertelników, tak już jest, że co się zaczęło, to musi się skończyć – i nie ma innej opcji. Nawet słońce kiedyś się wypali, spopielając wcześniej naszą planetę. I zgasną wszystkie gwiazdy, i przeminą galaktyki, i wszechświat się zapadnie. Nie ma innej możliwości dla materii, która zaistniała w czasie. I dla naszych ciał nie ma innej możliwości.

Choć to takie oczywiste, niełatwo przebija się do powszechnej świadomości. Po to, między innymi, jest Adwent – żeby uświadomić lub przypomnieć, że te doczesne rzeczy, którymi tak bardzo się ludzie „jarają”, nie mają większego znaczenia – o ile mają choćby mniejsze znaczenie. Mowa o prawdziwym Adwencie, mowa o czasie, w którym chrześcijanie bardziej niż kiedykolwiek czekają na powtórne przyjście Jezusa Chrystusa. Czyli na tę chwilę, gdy skończy się nasz świat i zacznie ten naprawdę wart czekania.

Ale w starzejących się społeczeństwach Zachodu nie myśli się o końcu. W ostatniej godzinie świata niewielu tam chyba pomyśli o wskazaniu apostoła: „A gdy się to dziać zacznie, nabierzcie ducha i podnieście głowy, ponieważ zbliża się wasze odkupienie” (Łk 21,28). I to chyba dlatego w naszej strefie cywilizacyjnej Adwent w przestrzeni publicznej nie jest czasem czekania – od pewnego czasu staje się jednym potężniejącym jarmarkiem świątecznym, pełnym bombek i gwiazdek, i krasnali zastępujących św. Mikołaja. I choć jarmark jest świąteczny, to nie wiadomo, z jakiej okazji się świętuje. Nastrojowa obrzędowość Bożego Narodzenia została rozciągnięta na wiele poprzedzających je dni, a nawet tygodni, ale im dłużej trwają te „święta”, tym mniej w nich świętości.

Ludzie nie chcą dziś czekać na miłe rzeczy – te muszą być już, natychmiast. Pary idą do łóżka, nie czekając nie tylko na ślub, ale nawet na bliższą znajomość. Przeżywają „małżeństwo”, zanim się zacznie, dlatego coraz częściej w ogóle go nie zawierają.

Tak jest z wszystkim – ale kto nie umie czekać na właściwy początek, uśnie znużony, nie czuwając, gdy nadejdzie koniec.

W kościołach jednak wciąż trwa prawdziwy Adwent. Nie mrugają tam miliony światełek, jak w witrynach sklepowych, ale kto wejdzie i oczyści swoją duszę, temu zajaśnieje Chrystus. I będzie gotów na święta. Na początek i na koniec.

* * * * *

Nowy cielec

W opuszczonym kościele w belgijskim mieście Borgloon Tom Herck wystawił „dzieło” w postaci ukrzyżowanej krowy. Pokryte silikonem zwierzę na krzyżu zawisło w centrum świątyni. Osoby podziwiające instalację częstowane były wołowiną i serami. Autor chciał uwrażliwić społeczeństwo na marnowanie jedzenia i zwrócić uwagę na przemysłową hodowlę zwierząt. I na puste kościoły, gdy brakuje mieszkań. Artystę to razi, zwłaszcza że Flamandowie nie są już zainteresowani „nieznośnie nużącymi Mszami”. Społeczeństwo znużone nie tylko Mszami, ale i życiem (na ten ostatni problem mają eutanazję), bogate i najedzone, zastępuje Boga silikonowym. Izraelici na pustyni to się przynajmniej na złoto zdobyli.

Wciskanie dogmatu

Premier Beata Szydło wzięła udział w Międzynarodowej Konferencji o Polakach ratujących Żydów w czasie wojny. Odbyła się ona w sanktuarium NMP Gwiazdy Nowej Ewangelizacji w Toruniu. „Musimy mówić prawdę o tamtych czasach, musimy mówić o bohaterskich Żydach i bohaterskich Polakach” – mówiła. Nie spodobało się to księdzu Wojciechowi Lemańskiemu. „Niech Pani stawi czoła opowieściom o polskich szmalcownikach, o polskich bandziorach, o antysemitach w polskim podziemiu niepodległościowym” – rozgniewał się na Facebooku suspendowany kapłan. No tak, Polak antysemitą jest. Taki świecki dogmat.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.