Jest trochę jak Masza – wszędzie go pełno i uśmiecha się od ucha do ucha. Oprócz pani Uli nikt go nie chce.
Opiekunka Huberta ma tylko jedno marzenie: żeby chłopczyk znalazł wreszcie bezpieczny dom.
tomasz gołąb /foto gość
Właśnie skończył trzy latka. Był tort, świeczki i życzenia dobrej przyszłości. Hubert mieszka razem z panią Ulą w niewielkim mieszkanku, użyczonym przez siostry od Aniołów. Pani Ula tuli swojego Huberta jak bajkowy Niedźwiedź Maszę. I marzy o jednym: by jej podopieczny w końcu miał prawdziwy dom. Z mamą i tatą, i kochającym rodzeństwem.
Pokój Huberta
Hubert mieszka z panią Ulą od blisko roku. Wcześniej jego domem były szpitale. Urodził się jako wcześniak, pierwsze tygodnie walczył o życie. Trafił do Centrum Zdrowia Dziecka, gdzie przeszedł poważną operację serca. Udaną. Jednak okazało się, że ma również chore jelita. Lekarze wycięli mu ich fragment, był karmiony wyłącznie pozajelitowo. Kiedy jego stan już się poprawiał i wydawało się, że będzie dobrze, osłabiony organizm złapał poważnego wirusa. – I wtedy nagle Hubert się „zatrzymał” – opowiada pani Ula. – Serce przestało bić. Reanimacja się udała, ale niedotlenienie zrobiło swoje: oczka i uszy zostały (na szczęście chwilowo) uszkodzone. No i nastąpiło czterokończynowe porażenie mięśni. Dlatego do dziś Hubert nie chodzi.
Dostępne jest 13% treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.