Moralność zmienna

Franciszek Kucharczak Franciszek Kucharczak

|

GN 47/2017

publikacja 23.11.2017 00:00

Myśl wyrachowana: Gdzie ludzie wchodzą w rolę Boga, tam prawo naturalne zastępują prawem kaduka.

Moralność zmienna

Faceci to źli ludzie. Samce niewyżyte, gwałciciele, molestanci fizyczni i psychiczni. Szkoda gadać. Ale gadać trzeba i gada się, zwłaszcza w internecie, w ramach akcji #MeToo. Panie dzielą się tam swoimi doświadczeniami w związku z atakującymi je na różne sposoby panami. Idea jest taka, żeby to zmienić, tworząc odpowiednie prawo.

Ktoś powie, że przecież prawnie jest to już uregulowane, bo nie wolno gwałcić ani w inny sposób naruszać nietykalności drugiej osoby.

No niby tak, ale na dzisiejsze standardy to za mało. Teraz trwa uzupełnianie katalogu zachowań, które można podciągnąć pod kategorię „molestowanie”. Gdy katalog będzie kompletny, chłopy, obstawieni paragrafami, nie odważą się nawet spojrzeć na kobietę, nie mówiąc o tak seksistowskich zachowaniach, jak całowanie w rękę czy przepuszczanie w drzwiach.

Według feministek problem z facetami-molestantami jest szczególnie nabrzmiały u nas w kraju. Zaświadczyła o tym reżyser Agnieszka Holland, kobieta bywała w świecie przecież, no to wie. „W Polsce próg tego, co niedopuszczalne w relacjach damsko-męskich, jest bardzo niski. Sprośne dowcipy, gwizdanie, klepanie po tyłku, komplementowanie za c...i – to norma nawet w kręgach inteligenckich” – oznajmiła.

Ja tam nie wiem, w jakich „kręgach” obraca się pani Holland i skąd ma taką wiedzę o polskim molestowaniu. Pamiętam jednak, że pani reżyser broniła swojego kolegi po fachu, Romana Polańskiego, jak niepodległości. Za którym to panem wloką się sprawy mocniejsze niż molestowanie. Więc może się pani Holland to, co polskie, pomieszało z tym, co Polańskie.

Nie no, ja wiem, że i w Polsce jest problem ze złym traktowaniem kobiet (choć najmniejszy w Europie). Ale wiem też, że jest problem ze złym traktowaniem mężczyzn. Wiem wreszcie, że jest problem ze złym traktowaniem dzieci – i to tak złym, że się je zabija. A tego ostatniego akurat feministki i ich ideowi krewni nie wiedzą. Dlaczego? Po prostu dlatego, że nie uznają Boga – nie wierzą w Niego lub nie przyznają Mu roli prawodawczej. A skoro tak, to za najwyższego prawodawcę uznają siebie. Stwarzają więc własną moralność, która jest przesuwna i przestawna, w zależności od ich humoru i stanu trawienia. Zbrodnia może więc dziś być uznana za cnotę i na odwrót, drobiazgi mogą uchodzić za rzeczy pierwszej wagi – i też na odwrót. Ściga się tu faceta za dowcipy i gwizdanie, a kanonizuje matkę mordującą swe maleństwo. Karze się za klapsy, a zachęca się do eutanazji, zrzuca się krzyże, a przebąkuje o legalizacji kazirodztwa. I wraz z utratą poczucia grzechu zanika znajomość drogi do prawdziwej przemiany. Narasta za to przekonanie, że da się stworzyć człowieka doskonałego, gdy wciśnie się go w kaftan szczegółowych nakazów i zakazów ludzkiego prawa.

Ale to nie zadziała, bo gdy człowiek nie słucha Kogoś lepszego od siebie, posłucha kogoś gorszego. Opcja pośrednia nie istnieje.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.