Postscriptum do dramatu z placu Defilad

Piotr Legutko

|

GN 45/2017

publikacja 09.11.2017 00:00

Mnożą się wezwania, by do tej samobójczej śmierci dopisać jakiś ciąg dalszy. Jaki?

Miejsce tragedii. Tutaj Piotr S. oblał się benzyną i podpalił. Miejsce tragedii. Tutaj Piotr S. oblał się benzyną i podpalił.
Jan Bielecki /East News

Piotr S. podpalił się na placu Defilad w Warszawie 19 października. W stanie krytycznym został przewieziony do szpitala, gdzie zmarł 10 dni później. Najobszerniej o okolicznościach zdarzenia i motywach 54-letniego mieszkańca Niepołomic informowały media związane z opozycją. Zostawił on bowiem wydrukowany w kilkudziesięciu egzemplarzach list wzywający do przeciwstawiania się obecnej władzy.

Przez pierwsze godziny po tragedii wydawało się, że publicyści i komentatorzy nie będą jej wykorzystywali w toczącej się w Polsce wyniszczającej wojnie na słowa. „Proponuję, aby tragicznego i smutnego wydarzenia pod Pałacem Kultury i Nauki w ogóle nie rozpatrywać w kategoriach politycznych” – napisała na Twitterze Dominika Wielowieyska z „Gazety Wyborczej”. „Zwracamy się z prośbą o wyważone komentarze do polityków i polityczek, a także do mediów. Pamiętajmy, że naszą rolą i zadaniem jest zapobieganie takim tragediom” – czytamy w oświadczeniu partii Razem. Ale tego typu apele ze strony opozycyjnej szybko ucichły. Pokusa, by w walce z władzą wykorzystać i ten dramat, okazała się zbyt silna.

Dostępne jest 11% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.